#116, 117, 118 Jennifer Lopez “Brave” (2007) & P!nk “Missundaztood” (2001) & Norah Jones “Not Too Late” (2007)

2007 to udany rok dla fanów Jennifer Lopez. Najpierw otrzymali od wokalistki hiszpańskojęzyczny album pt. “Como Ama Una Mujer” a pod koniec roku mogli wybrać się do sklepów po “Brave”. Mogli, ale tego nie zrobili. Pyta okazała się komercyjną porażką. Jednak słaba sprzedaż nie musi oznaczać słabej muzyki na niej zawartej. Gdyby nie zrezygnowano z promocji po dwóch singlach, płyta mogłaby być niezłym hitem. Po w miarę stonowanym “Como Ama Una Mujer” Jennifer powraca do brzmień, które przyniosły jej największą popularność. Jest więc skocznie, tanecznie, przebojowo. Przynajmniej do połowy. Wraz z “Never Gonna Give Up” wkraczamy w strefę spokojniejszych dźwięków. Jednak zanim do nich przejdę, poświęcę chwilę czasu na skomentowanie tanecznych piosenek. Zaczyna się od “Stay Together”. Bardzo dobry numer. Później nieco możemy odpocząć przy “Forever” (które również jest bardzo kołyszące) by z nową mocą powitać “Hold It Don’t Drop It”. To bez wątpienia mój numer jeden na “Brave”. Singlowe “Do It Well” ma w sobie coś z muzyki dyskotekowej. Bardzo często można było usłyszeć  ten utwór w radiu. “Gotta Be There” jest moim zdaniem tą najgorszą taneczną piosenką. “Never Gonna Give Up” jest już zupełnie inne. Urocza ballada zaczynająca się partią skrzypiec. Mam mieszane uczucia co do pozostałych kawałków z tej części płyty. “Mile In These Shoes” podobało mi się, aż nie doszło do refrenu. Całkiem podobne (ale na szczęście lepsze) jest “The Way It Is”. Jednak najlepszą ze spokojnych piosenek Jennifer umieściła na końcu. “Brave” to bardzo piękny, wzruszający utwór. Jeden z lepszych od Jennifer. Znacznie bardziej wolałabym pomieszanie piosenek tanecznych z tymi mniej, bo niektórzy mogą się zanudzić. Ja jednak wolę ten krążek od “This Is Me…Then” czy debiutanckiego “On The 6”.

Zaledwie rok po ukazaniu się “Can’t Take Me Home” P!nk zaserwowała nowy album o dość ciekawym tytule “Missundaztood”. Pierwsza płyta była nudna. Mało było ‘punktów zaczepienia’. Cała płyta utrzymana była w klimacie pop i r&b. Tu jest na szczęście lepiej. P!nk odeszła (przynajmniej w połowie) od dźwięków r&b. Dzięki temu, że te pojawiają się w mniejszych ilościach, robią większe wrażenie. Tytułowy numer może należy do tych gorszych (głównie przez końcówkę), ale już takie “Family Portrait” jest cudowne. Od zawsze mi się ta piosenka podobała. Jest bardzo szczera, prawdziwa. Bliżej skomentowałam ją przy ocenianiu “Greatest Hits…So Far!” (czytaj). Sporo na “Missundaztood” rockowych brzmień. Na pewno kojarzycie singlowy numer “Just Like a Pill” lub “Numb”. Ale najbardziej podoba mi się chyba “Misery”. Jest to duet z członkiem zespołu Aerosmith – Stevenem Taylerem. Ich głosy bardzo do siebie pasują. Udało mu się nawet nie przyćmić P!nk 😉 Przy nagrywaniu tego krążka P!nk współpracowała dużo z Lindą Perry. Na 14 utworów tylko 6 nie jest jej. Od lat uważam, że Linda pisze i produkuje jedne z najlepszych piosenek. Trzeba jednak z nią współpracować. P!nk na szczęście to zrobiła i razem panie odpowiedzialne są za takie świetne utwory jak “Dear Diary” (odkąd usłyszałam piosenkę Britney pod takim samym tytułem obawiam się kawałków o takim tytule) czy “Gone to California”. Nie spodziewałam się jednak, że Linda i P!nk nagrają duet. Piosenka “Lonely Girl” jest świetna. Szkoda wprawdzie, że tak mało w niej Lindy, ale i tak mi się podoba. Nie przepadam natomiast za dance popowym “Get The Party Started”, tytułowym “Missundaztood” oraz “Don’t Let Me Get Me”. Uważam jednak, że ta płyta lepiej się P!nk udała, niż poprzednia. Dobrym pomysłem było ograniczenie r&b na rzecz szczypty rocka.

Trzy lata po wydaniu “Feels Like Home” Norah powróciła z nowym krążkiem. O ile można było mieć pewne zastrzeżenia co do muzyki na nim zawartej (“Feels Like Home” to jej najsłabszy album) tak z “Not Too Late” powraca jeszcze lepsza. Styl wokalistki się nie zmienił. Nadal nie planuje świecić tyłkiem w teledyskach ani nagrywać tanecznych, plastikowych do bólu przebojów. Jest ponad to. Udowodniła, że aby sprzedać płytę skandal nie jest potrzebny. Podobną historię obserwujemy teraz z udziałem Adele. Ale wróćmy do krążka. Jak już pisałam, styl Nory się nie zmienił. Piosenki utrzymane są w jazzowej stylizacji z dodatkiem soulu, country (nie tak dużo jak na poprzednim krążku) oraz bluesa. Jeśli te gatunki kojarzą wam się z nudną muzyką, koniecznie zapoznajcie się z “Sinkin’ Soon”. Mnie po pierwszym przesłuchaniu wbiło w fotel. Niesamowity numer! Norah śpiewa w nim inaczej niż zazwyczaj. No i brawa dla ludzi odpowiedzialnych za melodię do tej piosenki. Zainteresował mnie utwór “My Dear Country”. Norah pochodzi z USA, a Amerykanie są przewrażliwieni na punkcie krytyki swojego kraju. Jako przykład można podać Madonnę i jej album “American Life”. Norah jednak nie ma się jednak czego bać, bo jej piosenka jest znacznie ‘lżejsza’ niż dzieło Madonny. Jones śpiewa m.in. But the day after is darker, And darker and darker it goes (PL: Ale dzień później jest ciemniej, I ciemniej, i ciemniej się robi). Te dwie piosenki bez dwóch zdań zaliczam do najlepszych. Z pozostałych w pamięci zostało mi m.in. niezłe “Broken”. Uważajcie na ten utwór. Wieczorem posłuchałam, rano nogę złamałam. Lubie również bluesowe “Thinking About You” oraz “The Sun Doesn’t Like You”. Słabe momenty? Takich tu nie znajdziemy. Norah wiedziała co chce osiągnąć i do tego z powiedzeniem ‘dociągnęła’. A teraz przeproszę was. Idę ponownie włączyć sobie ten kojący krążek, bo nigdy nie jest za późno na dobrą muzykę

5 Replies to “#116, 117, 118 Jennifer Lopez “Brave” (2007) & P!nk “Missundaztood” (2001) & Norah Jones “Not Too Late” (2007)”

  1. Nie wiadomo mi nic o tym 🙂 Ale Guilty Pleasure jest na swój sposób nową płytką, więc poczekamy pewnie sobie jeszcze kilka lat, tak twierdzę 🙂 Jeżeli jakaś informacja co do nowej płyty Ashley dotrze do mnie to od razu opublikuje ją na blogu, a jeśli będziesz chciała to poinformuję Cię również o tym :)i dodaję do laff 🙂 żeby tu jeszcze wpaść. tisdale-information.

  2. Muzyki Nory nie znam;) Więc na temat jej płyty się nie wypowiem.Kiedyś bluesa nie lubiłam, ale ostatnio miałam fazę na Dżem i jakoś do niego się przekonałam 😉 Może kiedyś po nią sięgnę… nie wiem

  3. Nie znam “Not Too Late” w całości, ale “Sinkin’ Soon” jest genialne. Naprawdę jej się udało (fizzz-reviews)

Odpowiedz na „~FizzzAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *