#172 Christina Aguilera “Back to Basics” (2006)

Na początku była niewinną dziewczynką pamiętającą czasy “Klubu Myszki Miki”. Później zrzuciła ubranie, zaczęła zachowywać się kontrowersyjnie i wulgarnie i kazała mówić na siebie Xtina. A przy okazji nagrała krążek o jakim jej fani mogli tylko pomarzyć. Perfekcyjny pod każdym względem. Więc kiedy fani zobaczyli teledysk do “Ain’t No Other Man”… Przynajmniej dwa razy się upewnili, że kosmici nie podmienili nam Christiny. To już nie jest ta sama artystka. Miłość do Jordana bardzo ją zmieniła. Zaczęła ubierać się elegancko, zerwała z imprezowym życiem no i nagrała płytę, na której składa hołd złotej erze Hollywood. Mimo tak wielu zmian, jedna rzecz pozostała taka sama: Aguilera nadal stawia przede wszystkim na rozwój oraz tak samo jak wcześniej (a momentami jeszcze lepiej) czaruje głosem.

Zastosowała dość trudny zabieg. Chciała,by jej nowe wydawnictwo było dwu-płytowe. Na początku wytwórnia nie chciała się na to zgodzić – jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wytworzenie takiej płyty więcej kosztuje. Mimo wszystko Christina była twarda i postawiła na swoim. Uważam, że był to świetny pomysł. Na pierwszej płycie znajdziemy bowiem piosenki nawiązujące do lat 20/30/40 XX wieku mające w sobie jednak sporo r&b, hip hopu a nawet śladowej ilości muzyki elektronicznej. Krótko mówiąc – nowoczesne spojrzenie na muzykę z tamtych lat. Muzyka na drugim krążku jest jakby nietknięta. Brak tu nowoczesnych zabiegów, nie ma też użytych sampli. I właśnie ta druga płyta opanowała moje serce i uszy. Każda piosenka się czymś wyróżnia. Na początku mamy intro “Enter the Circus”. Tytuł zdradza to, co usłyszymy. Następnie “Welcome”. Nieco pompatyczny, wzniosły numer. Ale mimo to bardzo czarujący. Dalej czeka na nas swingowe “Candyman”, seksowne “Nasty Naughty Boy”, sprawiające efekt jakby ‘ze starego radia’ “I Got Trouble”, wzruszająca balladę “Hurt”. No i dochodzimy do piosenki, która dosłownie zwala z nóg. “Mercy On Me”. Utwór zaczyna się chórkiem. Mnie to kiedyś odpychało, ale teraz uważam, że to genialny wstęp do tego, co będzie dalej. Bardzo żałuję, że Christina nie wykonała tej piosenki na żywo podczas Back to Basics Tour. Pozostaje nam jedynie wersja studyjna, w której Aguilera tak śpiewa, że aż ciarki przechodzą po plecach. Taka Rihanna czy Ke$ha to by jej buty mogły co najwyżej czyścić. Tekst utworu również jest genialny. Christina śpiewa Oh lord have mercy on my soul For I have walked a sinful road So I’m gonna get down on my knees Beg forgiveness to help set me free Lord have mercy on me, please (PL: Och władco ocal moją duszę Bo zbłądziłam na drodze pełnej grzechu Wiec klękam na kolanach Błagam odpuść mi i uczyń wolną od grzechu Władco, proszę ocal moją duszę). Jeśli jeszcze nie znacie tej piosenki, proszę odszukać ją sobie na YouTube. Wtedy zrozumiecie, czemu ją tak ubóstwiam. Przy niej blakną niestety dwa ostatnie utwory: “Save Me From Myself” (tak Christina jeszcze nigdy nie śpiewała) i “The Right Man” (wspaniała orkiestra, cudowny nastrój; ten kawałek będzie na 100% grany na moim ślubie xD). Płyta pierwsza jest nieco tylko gorsza. W intrze “Back to Basics” wyjaśnia, dlaczego postanowiła pójść w takim kierunku: I`m going back to basics To where it all began I`m ready now to face it  (PL:  Wracam do podstaw Gdzie to wszystko się zaczęło Teraz jestem gotowa aby się z tym zmierzyć). Świetne. Z następnych kawałków polecam przede wszystkim “Back In the Day”, “Ain’t No Other Man”, balladę “Oh Mother” (nie dorównuje jednak wersji live) i “F.U.S.S.”. Szczególnie chce zwrócić uwagę na tą ostatnią z wymienionych przeze mnie piosenek. Czytałam wiele opisów i recenzji “Back to Basics”, ale nikt nie poświęcił temu utworowi uwagi. Jestem tym zaskoczona, bo to świetna piosenka. Brakuje może takiego ładu, podziału na refren i zwrotki, ale mimo to jest ciekawa i zwraca na siebie uwagę. Dedykowana jest Scottowi Storchowi, który współpracował z Christiną przy “Stripped” (współtwórca “Walk Away”! <3). Ich drogi jednak się rozeszły, jak śpiewa Aguilera: And all I am to you now is a bridge that’s been burned (PL: Teraz wszystko co jest między nami to spalony most). Jedyną piosenką, która nie zdobyła mojego uznania jest spokojne “On Our Way”. W przeciwieństwie do innych utworów jest dość nijakie i mało interesujące. O płycie “Back to Basics” mogłabym napisać jeszcze więcej. Jest w końcu o czym. Najbardziej jednak podoba mi się to, że Christina do wszystkiego podchodzi perfekcyjnie. Mogła nagrać płytę zawierającą nieco soulu czy jazzu, a ona przygotowała cały krążek razem z orkiestrą i muzykami, na co dzień zajmującymi się właśnie taką muzyką. Dlatego też słuchanie “Back to Basics” to wspaniałe przeżycie. Dlatego też ogromnie polecam.

5 Replies to “#172 Christina Aguilera “Back to Basics” (2006)”

  1. Matko, ale narzuciłaś tempo z tymi recenzjami… Jeszcze jednej notki nie zdążyłam skomentować, a tu już następna…;PCo do Christiny to z tej płyty znam tylko ‘Hurt’, genialna ballada. Czy kiedyś sięgnę po krążek? Nie wiem. Jakoś mnie do niej i niego nie ciągnie.”ten kawałek będzie na 100% grany na moim ślubie xD” haha też tak mam nieraz z niektórymi piosenkami ;P

  2. Whoo, ale się rozpisałas :)) Szczerze powiedziawszy, jeśli znajdę czas to na pewno przesłucham krążek! Opisałas go wspaniale [infernalte]

  3. ‘Back To Basics’ to mój ulubiony album Christiny, której od kilku lat jestem wielką fanką, ale także jedna z najlepszych płyt ogółem. Jej głos wbija w fotel! Z racji tego, że uwielbiam starą muzykę, ten album jest dla mnie lepszy nawet niż genialne ‘Stripped’. Moje ulubione piosenki z B2B to: Mercy On Me, The Right Man, I Got Trouble oraz Still Dirrty. Marzę o tym, aby Xtina nagrała jeszcze płytę w takim stylu. Pozdrawiam, NATALIEDORMER

  4. Ale się napisałaś 😉 Płyta ” Back To Basics ” jest jedną z najlepszych płyt Christiny. Posiadam ją i polecam :)A gdy na twoim ślubie będzie grana piosenka ” Save Me From Myself ” to z chęcią przyjdę XDD xoxo Zooośś. // FIFIRIFI < 3

  5. Nie znam całego albumu, ale mam sentyment do trzech singli z niej. Co prawda wcześniej słyszałam gdzieś piosenki Xtiny, jednak dokładniejsze pojęcie kim ona jest i jaki ma wokal zyskałam po usłyszeniu “Ain’t No Other Man” i “Hurt”. Do dziś kocham obie piosenki. Jakie to były piękne czasy, kiedy Viva puszczała takie piosenki, a nie jakiś electroszajs. “Candyman” początkowo też mi się podobało, szalałam wtedy za tą piosenką, ale teraz już nie jestem nią tak zachwycona.wczoraj znów miałam kłopoty z onetem i komentarz nie chciał mi się dodać;/NN Resena.blog.onet.pl

Odpowiedz na „~InnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *