#178, 179 Ashley Tisdale “Headstrong” (2007) & “Guilty Pleasure” (2009)

 

Postanowiłam zrobić porównanie obu płyt Ashley Tisdale i jeszcze raz przesłuchałam jej debiutancki album pt. “Headstrong”. Został on wydany po sukcesie “High School Musical”, w którym to Ashley wcieliła się w rolę wrednej i podstępnej Sharpay Evans. Wiadomo, płyta nie jest sountrackiem do filmu, ale Tisdale mogła pożyczyć od granej przez siebie postaci nieco pewności siebie i zadziorności. A przede wszystkim przekonania, że jest się kimś niezwykłym. Ashley chciała niestety udowodnić, że może być nową Britney Spears.

Nie będę komentować tego, kto jest jej autorytetem. Piosenki Ashley są niezbyt udanym odzwierciedleniem tego, co na początkach swojej kariery (płyty “Baby One More Time” i “Oops! I Did It Again”) nagrywała Britney. Ashley, tak samo jak Spears nie ma dobrego głosu. O ile do drugiego krążka – “Guilty Pleasure” – dało się go jakoś wyćwiczyć, tak na “Headstrong” wyje niemiłosiernie. Przyznam jednak, jak już mówimy o Spears, szkoda, że Ashley nie pokusiła się o nagranie coveru jednej z jej piosenek. Chciałabym usłyszeć jej wersję “Born to Make You Happy” czy “Lucky”. Płytę otwiera intro złożone z fragmentów kilku piosenek. Masakra. Szczególnie dobił mnie wykorzystany moment z utworu “Unlove You”. Brrr. Jakby ją ze skóry obdzierali. Dalej mamy kilka tanecznych numerów i parę spokojnych. Szybkie piosenki wychodzą Ashley całkiem nieźle. Łatwiej jej głos wtedy zatuszować by ludzie mogli tego słuchać. W balladach jest znacznie gorzej. Po prostu niektórzy nie są stworzeni od ich śpiewania. Tutaj mamy zmasakrowane “Unlove You”, bez polotu “Love Me For Me”, nudne “Suddenly” (najlepiej brzmi w tym numerze) oraz najbardziej przebojową ze spokojnych piosenek – “We’ll Be Together”. Na “Headstrong” są dokładnie dwie piosenki, które mi się podobają. Jedną z nich jest “He Said She Said”. Ma fajny, taneczny bit. W niektórych momentach Ashley brzmi jakby rapowała, co dodatkowo urozmaica ten numer. Moim ulubionym jest jednak niezaprzeczalnie “Not Like That”. Od kilku lat uwielbiam tę piosenkę. Ashley też brzmi inaczej niż zazwyczaj. Podoba mi się również tekst. Nie jest mega ambitny, ale jestem na tak: I feel oh so glamorous, looking super fabulous Sometimes I’m insecure, something I can’t ignore All the flashing cameras, try my best to handle it I’m just the girl next door, I can hear the rumors take all…(PL: Czuję się och tak uroczo, wyglądam super fantastycznie czasem jestem niepewna, czegoś nie mogę zignorować wszystkie światła aparatów staram się jak najlepiej z nimi uporać jestem tylko taką dziewczyną z sąsiedztwa mogę słyszeć wszystkie plotki). Właściwie tylko te dwie piosenki mi się podobają. Inne po prostu ulatują lub są kiepskie. W “Goin’ Crazy” nie cierpię refrenu. “Positivity” samo z siebie jest straszne. Pamiętam z tego numeru tylko refren. I wystarczy mi. Tytułowy numer – “Headstrong” – to po prostu słodka, popowa pioseneczka. Początek jest ciekawy, szkoda, że potem wszystko się psuje. “Over It” zaczyna się rozmową telefoniczną. Bezsensowny zabieg. Nic nie wnosi ciekawego do piosenki. Jakby to wszystko podsumować? Szkoda czasu. Lepiej włączcie sobie nową płytę Ashley.

Ashley Tisdale największą popularność przyniosła rola Sharpay w hicie “High School Musical”. Nic więc dziwnego, że niedługo potem ukazała się jej debiutancka płyta pt. “Headstrong”. Wszystkie gwiazdki Disney’a tak mają. Najpierw rola, choćby najmniejsza i najgłupsza, w jakimś ich serialu, potem piosenka a na końcu cała płyta. Nie inaczej było z Ashley. Szkoda tylko, że postawiono na to, by płyta dobrze się sprzedała i trafiła w gusta dziewczynek, niż na jakość. Piosenki były kiepskie i przyprawiały mnie o ból zębów. Jednak po zakończeniu zdjęć do “High School Musical” Ashley podjęła decyzję, że czas na zmiany. Przefarbowała włosy, zaczęła ubierać się bardziej rockowo. Zerwała z chłopakiem. Nie chciała być już tą samą słodką dziewczynką. No i nagrała płytę.

Kiedy tylko usłyszałam fragmenty piosenek, które znalazły się na “Guilty Pleasure”, zapragnęłam mieć ten album w swojej domowej biblioteczce. Kiedy dorwałam go w swoje ręce, męczyłam się nim non stop. Przynajmniej przez pierwszy tydzień. Cieszę się, że Ashley odeszła od słodkich, wesołych, popowych pioseneczek. W utworach łączących w sobie elementy rockowe sprawdziła się świetnie. Jej muzyka stała się bardziej charakterystyczna. Niektóre piosenki są taneczne (“Hair”, “Crank It Up”), inne to ballady (“What If”, “Me Without You”) a jeszcze inne to po porostu pop rockowe numery (“Acting Out”, “How Do You Love Someone”). Do moich ulubionych należy przede wszystkim “Masquerade”. Jest to szybki, zadziorny numer. Tekst tez niczego sobie. Ashley śpiewa m.in. Hot waiter, cool skater Traiblaze, pulse raiser Naughty or nice whatever you want to be (PL: Gorąca kelnerka, Zimna Łyżwiarka Szlak Ognia, Ktoś Ważny Niegrzeczna lub miła, mogę być jakakolwiek chcesz). Jeszcze bardziej uwielbiam “How Do You Love Someone”. Ashley świetnie tu brzmi. Tekst opowiada o dziewczynie, której rodzice się rozwodzą. I tu jedyny taki minus. Słowa same w sobie są ładne, przemyślane. Niestety, nijak się mają do tego, co przeżywałaby Ashley. Warto jednak zacytować chociażby fragment (brawa dla Alaina Beaton – autorki): Momma never taught me how to love Daddy never taught me how to feel Momma never taught me how to touch Daddy never showed me how to heal  Momma never set a good example Daddy never held momma’s hand Momma found everything hard to handle Daddy never stood up like a man (PL: Mama nigdy nie nauczyła mnie jak kochać Tatuś nigdy nie nauczył mnie jak czuć Mama nigdy nie nauczyła mnie jak dotykać Tatuś nigdy nie pokazał mi jak leczyć  Mama nigdy nie dawała mi dobrego przykładu Tatuś nigdy nie trzymał mamy w ramionach Mama sądziła, że sobie z tym nie poradzi Tatuś nigdy nie zachował się po męsku). Oprócz tych dwóch wymienionych numerów uwielbiam też “Crank It Up”. Głos Tisdale i Davida Jassy’ego fajnie się dopełniają. Są na “Guilty Pleasure” i utwory, za którymi nie przepadam. Nudzi mnie “Overrated”. Nie cierpię głosu Ashley w pięknej balladzie “What If”. Jednak najbardziej nie mogę ścierpieć “Delete You”, “Switch” i “Hair”. W “Delete You” całkiem ok są zwrotki. Jednak refren mnie odpycha. “Switch” jest strasznie nijakie. Nie wiem czemu znalazło się na płycie. “Hair” z kolei zupełnie nie pasuje do pozostałych utworów na “Guilty Pleasure”. Dla mnie brzmi jak piosenka, o której zapomniano na “Headstrong”. Strasznie słodka, nieco dziecinna. A tekst mnie wręcz rozwala: You’re the only one that keeps me singing la la la I love to smell your t-shirt I like the way you are But most of all I like it – like it I like what you do to my hair (PL: Jesteś jedynym który sprawia że śpiewam la la la Kocham zapach twojego t-shirtu Lubię sposób w jaki jesteś Ale najbardziej ze wszystkiego lubię, lubię… Lubię to, co robisz z moimi włosami). Porównując płytę “Guilty Pleasure” do poprzedniej – “Headstrong” – nie można nie napisać, że Ashley wykonała wielki krok do przodu. Znacznie lepiej sprawdziła się w takich numerach – z charakterem niż w słodkich popowych pioseneczkach. Jak to się rozwinie? Poczekamy, zobaczymy.

6 Replies to “#178, 179 Ashley Tisdale “Headstrong” (2007) & “Guilty Pleasure” (2009)”

  1. “Headstrong” nie jest takie złe. Mnie się niektóre piosenki całkiem podobają. “Not Like That” jest świetne, “We’ll Be Together” też mi się podoba. Oprócz tego lubię “Over It”. Reszta nie pociąga, a “Unlove You”, “Positivity” i “Headstrong” wręcz nie cierpię (fizzz-reviews)

  2. A mnie się podoba. Lubię takie popowe piosenki (lepsze to niż to co dziś “rządzi” w radiu) a uwielbiam “Suddenly” – to moja ulubiona piosenka z tego krązka.

  3. Gratuluję polecenia 🙂 “Guilty Pleasure” jest świetne. Bardzo lubię ten album. Ostrzejsza wersja Ashley po przesłodzonej do bólu “Headstrong”. Ja właśnie bardzo lubię “Delete You”. Jednak najbardziej uwielbiam “How Do You Love Someone”. / soscream

  4. Nie pamiętam już za bardzo piosenek z “Guilty Pleasure”, pamiętam jednak, że kiedyś namiętnie tej płyty słuchaliśmy 😉 Lubię “Acting Out”, “What If” (mój faworyt; Ashley zaśpiewała to bardzo dobrze), “Me without You”. Pozostałe mocno średnio pamiętam. “Crank It Up” jest ok (ale nic więcej), “Tell Me Lies” i “Hot Mess” są przeciętne, “Hair” kiepskie, “How Do You Love Someone” nudne; bez polotu. Kiedyś miałem fazę na “Erase & Rewind” (a właściwie na jej początek xD), a teraz ledwo wytrzymuję do refrenu… (fizzz-reviews)

  5. No GP to taki komercyjny szmelc szczerze powiedziawszy ;pZ utworów tego albumu to przypadło mi do gustu tylko jedna jej piosenka ” It’s Alright it’s ok”.Zapraszam tymczasem na Nową Notkę na Cosmo-Glam.blog.onet.plTym razem Party Look ViVa! 🙂

Odpowiedz na „~FizzzAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *