#180 Destiny’s Child “Destiny Fulfilled” (2004)

Pożegnalna płyta powinna być albo rewelacyjna albo kiepska. Ma sprawić, że zespół pożegna się z wielbicielami najlepiej jak umiał lub wręcz przeciwnie – pokazać, że jest w słabej formie i zawiesić działalność by fani nie jęczeli. Dziewczyny z Destiny’s Child wybrały niestety opcję po środku. Styl grupy się nie zmienił. Nadal przeważa r&b i pop. Dzięki gościom takim jak T.I. czy Lil Wayne (oboje śpiewają w singlowym przeboju “Soldier”) dostajemy niedużą dawkę hip hopu.

Płyta Destiny’s Child jest nudna. Dla mnie kończy się po dwóch pierwszych utworach (“Lose My Breath” i “Soldier”). Reszta zlewa się w jedną całość. Nie podoba mi się również to, że jedna z dziewczyn (a konkretniej Beyonce) za wszelką cenę stara się górować nad pozostałymi. Musiałam się bardzo wysilić, by zauważyć jakiś fragment śpiewany przez Michelle czy Kelly Rowland. Więc jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy usłyszałam utwór “Bad Habit” wykonywany tylko przez Kelly. Szok. Gdyby jeszcze Michelle dostała coś swojego, byłoby fajnie. Solowy utwór Kelly jest całkiem ok, szybko się niestety nudzi. No i w ogóle nie zostaje w pamięci. Brakuje mu tego czegoś, co by go wyróżniało. Na tle pozostałych ballad na tym krążku wypada blado.

Zaczęłam tak od niezbyt miłych słów pod adresem dziewczyn. Nie można jednak nie docenić ich głosów. Są świetne. Brzmią tu zdecydowanie najlepiej. Na dwóch pierwszych płytach nieco niepewnie dysponowały swoimi wokalami, ale tu już jest super. Za to wielki plus. Oczywiście jak już pisałam, najwięcej słychać Beyonce, ale nie znaczy to, że pozostałe są gorsze. Knowles ma niestety taką manierę, zdarza jej się przesadzić, chce być najlepsza za wszelką cenę. Nie znam jej osobiście. Może prywatnie jest skromną i miłą kobietą, ale daje nam niestety obraz siebie jako rozwydrzonej diwy, która chce być najważniejsza. Chce po prostu błyszczeć, lub jakby to powiedziała Dżoana “szajning lajk a star”. Cieszę się jednak, że wszystkie dziewczyny miały swój wkład w pisanie tekstów. To właśnie słowa piosenek są ich najmocniejszą częścią. Opowiadają o miłości, nie trzeba mieć piątek z polskiego by to stwierdzić. W “T-Shirt” śpiewają Wake up in your t-shirt Still smell the scent of your cologne When I need your feel (I sleep in your t-shirt) (PL: Budzę się w twojej koszulce Nadal czuje woń twojej wody kolońskiej Kiedy potrzebuje twojego dotyku (Śpię w twojej koszulce)). Kiepskie “Free” również nadrabia tekstem: Ain’t no feelin’ like being free When your minds made up And your heart Is in the right place Ain’t no feelin’ like being free When you done all you could (PL: Nie ma to jak czuć się wolnym Gdy twój umysł jest w całości A twoje serce we właściwym miejscu Nie ma to jak czuć się wolnym Kiedy zrobisz co do ciebie należy).

Zainteresowała mnie piosenka “Game Over”. Spodziewałam się numeru z serii “schodzimy ze sceny, wam dziękujemy, to były wspaniałe lata”. Otrzymałam numer o miłości, ale za to całkiem niezły. szczególnie refren mi się podoba. Nie mogę znieść natomiast piosenki “If”. Nie podoba mi się w niej to, że każda z dziewczyn śpiewa kiedy jej się żywnie podoba. Żadnego porządku czy zgrania. To chyba najbardziej obrazuje rozłam jaki nastąpił w Destiny’s Child. Każda dziewczyna poszła swoją drogą, zajęła się własnymi projektami. Przyznam jednak, że dobrze, że to wszystko tak się skończyło. Chcę kojarzyć Destiny’s Child z takich genialnych piosenek r&b jak “Say My Names” czy “Survivor”. Gdyby zespół przetrwał do dzisiaj, kto wie, czy nie otrzymywalibyśmy electropopowych piosenek. A przy takich nawet płyta “Destiny Fulffiled” brzmiałaby jak arcydzieło. A tymczasem – mała klapa.

3 Replies to “#180 Destiny’s Child “Destiny Fulfilled” (2004)”

  1. “Lose my breath” całkiem niezłe ;D Jednak właśnie Destiny’s Child będa mi isę kojarzyć z piosenką “Say my name”, którą na prawde lubie ;D [t-teenager]

  2. A mi się ten krążek kompletnie nie podoba. Jest potwornie nudny, dziewczyny ogólnie brzmią mocno średnio, a w niektórych momentach (T-Shirt, Is She the Reason) brzmią koszmarnie. Nie znoszę też “Free”, “If”, “Love”, “Cater 2U”… “Through with Love” mimo pozytywnych opinii, jak dla mnie jest bardzo przeciętne i nie podoba mi się. Lubię “Lose My Breath” i tylko to (fizzz-reviews)

  3. Cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór na szczęście w nich zapisany jest… Ręka do góry, kogo w wakacje nie wkurzała ta piosenka. Chodzi tu oczywiście o “Małe rzeczy” Sylwii Grzeszczak. Na początku bardzo mi się ten numer podobał. Z czasem mam go po dziurki w nosie. Chodzi tu oczywiście o hit “Małe rzeczy”. Kiedyś byłam tym numerem zauroczona. Z czasem mam go dość. Przyznam jednak, że tekst tego utworu (a dokładniej wers, który wpisałam na początku recenzji) wzięłam sobie do serca. No sorry. ja nie potrafię zapamiętać tych wszystkich wzorów z fizyki czy matmy. A taka mała ściąga to przydatna rzecz. Ale żeby potem nie było, że sprowadzam was na złą drogę 😉

Odpowiedz na „~AgaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *