#234, 235 Katie Melua “Pictures” (2007) & Kelis “The Hits” (2008)

Dwa lata po naprawdę świetnej płycie zatytułowanej „Piece by Piece”, Katie Melua powróciła z nowym materiałem. Nie jest już znaną w wąskich kręgach artystką, ale prawdziwą gwiazdą. Przed wydaniem trzeciego krążka mówiła: Na “Pictures” są piosenki napisane z dwoma kompozytorami, z którymi wcześnie nie pracowałam i to doświadczenie było dla mnie zupełnie nowe. Świetnie się jednak zgrali, bo na płycie nie ma nic, czego byśmy wcześniej nie znali w wykonaniu Katie.

Album bardzo trafnie został zatytułowany „Pictures”. Po polsku oznacza to ‘obrazki’, a sam album wydaje się ich zbiorem. Świetnie obrazuje to dodana do płyty książeczka. Jedna strona, to jedno zdjęcie a zarazem jedna piosenka oraz historia opowiedziana przez artystkę. Raz wokalistka wyśpiewuje nam historię spełnionej miłości, innym razem wciela się w postać porzuconej kobiety. Rozwiązanie bardzo ciekawe, aczkolwiek w przypadku Katie nie do końca się sprawdziło. W muzyce Meluy nadal przeważają delikatne, jazzowe i bluesowe dźwięki. Jej wokal bardzo dobrze – jak zawsze –  z tym współgra. Pojawia się jednak pewne znużenie. Żadną inną płytą artystki nie byłam tak zmęczona jak tą. To, co na „Call off the Search” czy „Piece by Piece” czarowało, wzbudzało w słuchaczu zachwyt i wprowadzało w magiczny świat muzyki Katie, tutaj nie robi już takiego wrażenia. Artystka sama nie wydaje się zdecydowana, czy woli śpiewać żywsze utwory, czy ballady. Można wyróżnić piosenki, które charakteryzują się nieco szybszą melodią (np. „Spellbound”, „Scary Films”) oraz spokojne kompozycje (np. „It’s All In My Head”, „What I Missed About You”), ale granica między nimi jest ledwo co zauważalna. Żadnych konkretów. Katie jakby bała się zaszaleć ze swoim głosem i muzyką. Na razie może dość tych mniej pochlebnych opinii na temat „Pictures”.

Na płycie nie znajdziemy niestety takich utworów, jak posiadające uzależniająca melodię „Nine Milion Bicycles” czy świetnie ‘zagrane’ „Lilac Wine”, ale nie oznacza to też, że nie warto po „Pictures” sięgać. Bardzo podoba mi się marzycielskie „It’s All In My Head”, w którym nie pozbawionym uroku głosem Katie śpiewa (momentami nawet szepce) Every Night we fall into bed, but it’s all in my head (PL: Każdej nocy padamy na łóżko Ale to wszystko w mojej głowie). Lubię również „Scary Films”. Z horrorem to ma tyle wspólnego co muzyka Davida Guetty z soulem. Wybaczam to jednak Katie, bo piosenka jest naprawdę udana. Sama melodia – cudowna, wyraźnie zarysowana, nie gubiąca się pośród pozostałych utworów na „Pictures”.

Zainteresował mnie również jej tekst Hey baby, thanks for clearing my dreams, Of all those horror scenes, Which crept in uninvited (PL: Hej kochanie, dziękuję że oczyściłeś moje sny Ze wszystkich przerażających scen, Które wkradają się nieproszone). Całkiem dobrze na tle innych wypada jeszcze „Dirty Dice” oraz „Perfect Circle”. Za co? Ciężko uzasadnić. Podobają mi się. Po prostu. Przyjemnie się ich słucha. Nie trawię natomiast „If the Light Go Out”. Początek wypada strasznie. W dalszej części nie podoba mi się wokal Katie. Momentami bardzo irytujący. Zawiódł mnie również ostatni kawałek na „Pictures” – „In My Secret Life”. Jak niektórzy może się orientują, jest to znany, popularny utwór Leonarda Cohena. Artystce ten cover nie wyszedł. Szkoda. Starała się wypaść dobrze, zaśpiewać podobnie, ale niektórych piosenek się po prostu nie coveruje. Ta jest jedną z nich. Poza tym za każdym razem kiedy słucham wersji Katie, mam w głowie jej wykonanie przez Cohena – dojrzałe, głębokie, bez jakiegokolwiek cienia fałszu.

Swoją trzecią płytą Katie Melua trochę mnie zawiodła. Lubię, kiedy artysta się rozwija i nie boi sięgać po zupełnie nowe rozwiązania w temacie samej muzyki jak i sposobie śpiewania. Można powiedzieć, że Katie weszła po raz trzeci do tej samej rzeki. O ile w przypadku dwóch pierwszych albumów udało jej się niemal suchą nogą przedostać na drugi brzeg, tak tu w połowie drogi zatonęła. Brakuje świeżości, elementu zaskoczenia. No i brakuje hitów na miarę „Nine Milion Bicycles” czy „Spider’s Web”. Czy to umiarkowane przyjęcie płyty „Pictures” popchnęło Katie do współpracy z Williamem Orbisem, na zawsze zapamiętanym jako twórca „Ray of Light” Madonny? Efektem tego jest album „The House”, którego recenzja kiedyś się ukaże.

 

Składankę zawierającą największe hity Kelis wydała w 2008 roku. Zawarte na niej zostały piosenki z czterech pierwszych płyt artystki: „Kaleidoscope” (1999), „Wanderland” (2001), „Tasty” (2003) oraz „Kelis Was Here” (2006). Więc jak widać, wokalistka ma co podsumowywać.Na „The Hits” znalazły się takie popularne utwory jak „Trick Me” czy „Bossy”. Na pewno i wam się kiedyś obiły o uszy. Krążek pokazuje również, z jak dużą ilością innych artystów miała okazję współpracować Kelis. Pojawia się tu i Cee Lo Green, Nas oraz Andre 3000. „The Hits” urozmaicają również utwory, w których to gościnnie pojawiła się Kelis: “Got Your Money” (Ol’ Dirty Bastard), “Finest Dreams” (Richard X),  “Truth Or Dare” (N.E.R.D). Zobaczymy, czy pojedyncze kawałki zachęcą mnie do poznania pozostałych płyt nowojorskiej artystki.

W swoich piosenkach Kelis nawiązuje do r&b oraz hip hopu. To jej baza.Czasem miesza to z elektroniką („Milkshake”), czasem z synthpopem („In Public”). Dzięki temu jej muzyka jest zapamiętywana. Zaczyna się od niesamowitego „Caught Out There”. Jest to rewelacyjny, przebojowy feministyczny kawałek. Kelis w swojej historii opowiada o tym, że zdradził ją chłopak. Piosenka zaczyna się od słów This song is for all the women out there That been lied to by their men  (…) Yo, maybe you didn’t break the way you shoulda broke, yo But I break, knowwhatumsaying  (PL: to piosenka dla wszystkich kobiet gdzieś tam okłamywanych przez swoich facetów (…) może nie przerwałyście tego jak trzeba było ale ja to zrobiłam i wiem co mówię). Niemożna przejść obojętnie obok refrenu, gdzie Kelis krzyczy o tym, jak bardzo swojego chłopaka nienawidzi.

Świetnym kawałkiem jest również „Milkshake”. Wciągające połączenie hip hopu z elektroniką oraz popem. Bardzo podoba mi się również„Bossy”. Kojarzyłam ją już wcześniej, jednak nigdy specjalnie mnie nie interesowała. Jak widać – trzeba do niej po prostu przywyknąć. Zaliczyłabym ją do najbardziej zadziornych utworów, jakie znam. Kelis jest w niej bardzo pewna siebie, śpiewa o tym, że jest despotyczną suką. Piosenki te jednak blakną przy „Suspended”. Wspaniała, soulowa ballada. Momentami zahaczająca o jazz. Chociaż w utworach takich jak „Bossy” czy „Trick Me” Kelis pozuje na silna, niezależną kobietę, tak tu miło posłuchać jej bardziej romantycznej strony. Byłam ciekawa,na jakiej płycie Kelis znalazł się ten numer. Okazało się jednak, że to utwór specjalnie opublikowany na potrzeby „The Hits”. Podobnie zresztą zmylił mnie kawałek „Good Stuff”. Kelis nagrała go z raperką o pseudonimie Terrar. Dziewczyny stworzyły świetnie dopełniający się duet. Trochę śpiewania, trochę rapu. Myślałam, że to zupełnie nowa kompozycja. Jak się okazało – jeden z singli z pierwszej płyty artystki. Co więc robi na końcu?

Nie jest to jedyny duet, który możemy znaleźć na składance. Wyróżniającym się jest „Lil’ Star” z Cee Lo Green. Średnio mi się jednak podoba. Może to przez Cee Lo? Nigdy nie byłam fanką jego wokalu. Znacznie lepsze jest „In Public” z Nas’em. Szczególnie jest to zasługa Kelis. Rapera właściwie nie pamiętam. To wokalistka skupiła na sobie całą moją uwagę. Brzmi super! Warte uwagi jest też „Truth or Dare” ft. N.E.R.D. Z pośród pozostałych utworów na „The Hits”wyróżnia się mocniejszą muzyką. Szkoda, że podobnej siły nie ma „Got Your Money” z Ol’ Dirty Bastard. Kelis pojawia się tylko w refrenie, co i tak nie ratuje całej piosenki. Nie podoba mi się rap mężczyzny. Nie przekonuje mnie też „Young, Fresh n’ New” w wykonaniu samej Kelis. Piosenka jest po prostu nudna i niczym ciekawym się nie odznacza.

Ze wszystkich płyt, które do tej pory wydała Kelis, znam tylko jedną, najnowszą- “Flesh Tone”. To, co prezentuje na niej, zupełnie nie zachęciło mnie do jej muzyki. Na szczęście w ręce wpadł mi krążek “The Hits”. Przekonałam się, że Kelis jest wartościową artystką, której muzyka jest nie tylko przebojowa, ale ma w sobie to ‘coś’, co nie pozwala łatwo o niej zapomnieć. Poszczególnie single pokazują, że warto sięgnąć po całe longplay’e. I to w najbliższym czasie zrobię. Minusem jest niestety to, że artystka mało przyłożyła się do tego projektu. Brakuje tu nowych utworów, czy chociażby remixów starych, by składanka była również atrakcyjna dla wiernych fanów jak i tych nowych.

4 Replies to “#234, 235 Katie Melua “Pictures” (2007) & Kelis “The Hits” (2008)”

  1. Nie przepadam za wokalem K Melua, drażni mnie jej głos, a Nicky lubię, bardzo podoba mi się ta nowa piosenka z Davidem G, choć nie przepadam za jego muzyką, ta się im udała ;))No i do zobaczenia, wrócę w Maju, postaram się być jeszcze na recenzji MDNA, ale nie wiem czy na pewną będę, więc się żegnam, do napisania, pa, trzymaj się.

  2. Nie znam muzyki Kelis (coś mogło mi się o uszy obić, ale nie wiem o tym), ale okładka tej składanki, mimo tej prostoty, jest śliczna i zachęcająca;)

  3. Oj, dla mnie akurat “Pictures” jest jedną z lepszych płyt Katie, na równi z “The House”. Chociaż przyznaję, że słuchając jej pierwszy raz, miałam podobne wrażenie jak Ty, potem na jakiś czas ją odłożyłam, wróciłam i zachwyciłam się, zastanawiając się, jak wcześniej mogłam jej nie docenić…Ulubione piosenki, cóż, trochę tego będzie. Zdecydowanie “It’s All in my Head”, jedna z moich ogólnie faworytów od Katie, uwielbiam ją w takich klimatach. “If You Were a Sailboat” – jedna z pierwszych piosenek Katie, którą pokochałam całym sercem. “Dirty Dice” – boski, seksowny kawałek, z genialnym tekstem, kocham. “What I Miss About You” – utwór doceniłam dosyć późno, dopiero w tamtym roku, ale teraz jest w czołówce moich piosenek Katie. Słowa są zabójcze, jadą pięknie po emocjach, ale wydaje mi się, że trzeba przejść coś podobnego, aby w 100% docenić ten utwór. Poza tym po koncercie polubiłam też “Perfect Circle”, dobrze się przy niej bawiłam 😉 Zapraszam ponownie na http://www.twoje-hity.blogspot.com/ , bo ostatnie głosy przepadły 🙁

Odpowiedz na „JetAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *