#270 Birdy “Birdy” (2011)


Naprawdę nazywa się Jasmine van den Bogaerde i pochodzi z Anglii. Występuje jednak pod pseudonimem Birdy. W 2008 roku wygrała w konkursie muzycznym Open Mic UK, co zaowocowało podpisaniem kontraktu z wytwórnią Warner Music Group i wydaniem debiutanckiej płyty. Aha, bym zupełnie zapomniała. Ma 16 lat.

Debiutancki album Birdy, zatytułowany bardzo pomysłowo “Birdy”, ukazał się w 2011 roku. W naszym ‘kochanym’ kraju z pewnym opóźnieniem, ale w końcu najważniejsze, że i my możemy wybrać się do sklepu po krążek młodej Brytyjki. Gdybym nie miała tyle innych płyt, które chcę zakupić, “Birdy” znalazłoby się w mojej domowej biblioteczce. Skłamałabym, gdybym napisała, że krążek Birdy był dla mnie zaskoczeniem. Sama okładka sporo nam mówi. Patrzy na nas z niej młoda, niczym nie wyróżniająca się nastolatka. Pozuje na tle nieco zniszczonej zębem czasu ścianie. Jest melancholijnie, nawet powiedziałabym tajemniczo.

Ile to już nastolatek zaczynało w ostatnim czasie swoją karierę muzyczną. Zdecydowanie za dużo, biorąc pod uwagę, co proponowali słuchaczom. Od razu można było poznać, że zależy im na szybkim sukcesie. Komercyjnym. Album “Birdy” przesłuchałam, zanim dowiedziałam się, ile naprawdę lat ma wokalistka. Stawiałam gdzieś w okolicach 19. Gdzie tam! W chwili nagrywania krążka miała zaledwie 15 lat.

Pierwsza rzecz, na jaką zwróciłam uwagę, to wokal Birdy. Ma bardzo ciekawą barwę. Brzmi dojrzale i subtelnie. Nieco nawet niewinnie. Nie jest pusty, tylko pełen emocji. Birdy nie recytuje bezbarwnie z pamięci poszczególnych wersów, ale maluje je całą paletą barw.

Album “Birdy” składa się z 11 piosenek. Aż 10 z nich stanowią covery. Tylko jeden to autorska kompozycja młodej wokalistki. Muzyka zawarta na płycie jest stonowana, spokojna. Nie ma tu kawałka, który skrajnie różniłby się od pozostałych. Wszystkie nagrane są przy akompaniamencie fortepianu. Tylko od czasu do czasu melodie urozmaicane są gitarą (“1901”, “Young Blood”), skrzypcami (“People Help the People”) czy nawet perkusją (“The District Sleeps Alone Tonight”). Obawiałam się na początku, że z tego wszystkiego piosenki zleją mi się w jedno, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

Wśród artystów, których utwory scoverowała Birdy możemy dostrzec Bon Ivera (“Skinny Love”), The xx (“Shelter”) oraz The National (“Terrible Love”). Przyznam, że nie kojarzę ani jednego z tych wykonawców. Tym większe brawa dla Birdy, że nie poszła na łatwiznę. Domyślam się również, że ci artyści są jej idolami. To mogłoby tłumaczyć taką a nie inną muzykę nagrywaną przez Birdy. Mało komercyjną, nie mająca wiele wspólnego z muzyką współczesną. Nawet trochę wycofaną.

Birdy poznałam dzięki utworowi “People Help the People”. Od razu wpadł mi w ucho i kazał zapoznać się z bliżej z muzyką Birdy. Piosenka jest niesamowicie klimatyczna, ale też smutna i refleksyjna. Uwielbiam wokal Birdy w tym numerze, wzruszający, ale też silny i zdecydowany. Bardzo podoba mi się tekst. Wiem, że nie jest autorstwa wokalistki, ale nie zaszkodzi mi go zacytować if I had a brain I’d be cold as a stone and rich as the fool, that turned, all those good hearts away, people help the people (PL: Gdybym tak miała rozum byłabym zimna jak głaz i bogata jak głupiec, który odwrócił się od wszystkich dobrych serc, ludzie, pomóżcie ludziom). Moim zdaniem to najmocniejszy moment na albumie. Nie mniej dobre jest “Skinny Love”. Bardzo pasuje mi do Birdy. Jest to wzruszający, delikatny, eteryczny kawałek.

Ciężko mi wskazać najgorszy numer na tej płycie. Każdy trzyma bardzo wysoki poziom. Najmniej jednak do gustu przypadła mi piosenka “I’ll Never Forget You”. Muzyka zagłuszyła wokalistkę, a kiedy już słychać Birdy nieco lepiej, nie zachwyca jak w pozostałych utworach. Brzmi trochę zbyt płaczliwie i nudno. Na szczęście do innych piosenek nie mogę się przyczepić. Warto posłuchać pogodnego, ale wciąż spokojnego “White Winter Hymnal”, odrobinę niepokojącego “The Discrit Sleeps Alone Tonight”, różnorodnie zaśpiewanego “Shelter”.

Wśród 10 coverów Birdy umieściła na płycie jedną autorską kompozycję. Kawałek nosi tytuł “Without a Word”. Muzyka nie jest zbyt wyszukana. Raczej prosta, ale urocza. Pasuje do pozostałych piosenek. Zauważyłam tylko, że Birdy postanowiła w nim pobawić się swoim wokalem. W poprzednich piosenkach jakby się powstrzymywała nad pokazaniem całej skali swojego głosu, tutaj pokazuje, na co ją stać. Brzmi świetnie. Byłam również ciekawa tekstu, w całości pióra Birdy. Przyznam, że mi się podoba. Prosty, ale ma w sobie ‘to coś’. Birdy śpiewa Stand there and look into my eyes and tell me that all we had were lies (PL: Stań tam i popatrz mi w oczy i powiedz mi, że to wszystko co mieliśmy to kłamstwa).

Muszę przyznać, że płyta “Birdy” jest świetna. Bardzo mi się spodobała, urzekła mnie i zaczarowała. Ma swój klimat. Duże brawa dla Birdy, która brzmi bardzo dojrzale i autentycznie. Jej debiutancka płyta jest subtelna, refleksyjna i bardzo dobra. Trochę szkoda, że wokalistka poszła na łatwiznę nagrywając covery, tym bardziej, że jej autorska kompozycja jest przykładem porządnej muzyki. Więcej wiary w siebie, Birdy. Na koniec dodam, że teraz ze śmiechem patrzę na wokalistki pokroju Katy Perry czy Rihanny. Birdy jest od nich dużo bardziej ciekawsza i wartościowa.

28 Replies to “#270 Birdy “Birdy” (2011)”

  1. Pierwszy raz zainteresowałam się Birdy gdy usłyszałam jak śpiewa Skinny love później było People help the people i tak nawet ją polubiłam nie zagłębiałam się specjalnie w inne piosenki bo też nie miałam kiedy. uważam że ma wspaniały głos i ciągle zastanawiam się dlaczego wokaliści tacy jak ona nie robią kariery tylko gwiazdy pokroju Miley Cyrus i Katy Perry – bez urazy dla fanów. Na blogu już dawno byłam ale zaraz wszystko nadrobię. Przeczytałam już recenzję Recovery Eminema i bardzo mi się podobała lubię jego teksty jednak czasem dobrze też spojrzeć na to okiem kogoś innego – ramify

  2. Czekam na dwa nowe działy, jestem ciekawa, jakie zdjęcia się tam pojawią, ale i tak najbardziej ciekawi mnie wywiad ;)Co do artystki, kojarzę okładkę i nic więcej.

  3. Zdziwiłem się kiedy czytając twoją recenzję dowiedziałem się, że prawie wszystkie piosenki na jej płycie to covery. Uwielbiam jej płytę od jakiegoś czasu i dopiero teraz się o tym dowiaduję 😀 Całkowicie się zgadzam z twoją oceną. Napisałem propozycję do recenzji i mam nadzieję, ze ja napiszesz 😉 // BUBIO.blog.onet.pl

  4. heh nie znam jej ale mam nadzieje ,ze jej muzyka mi się spodoba jak usłyszę;p Zapraszam serdecznie do Siebie i jak byś mogła mnie polecić w swojej Nowej notce bym była zadowolona jak nie to trudno ale z góry dziękuje jak być mogła PS. Czy byś mogła mnie informować o nowych postach ? 😉 Truskawka-xdd.blog.onet.pl/

  5. Cieszy mnie to, że Birdy udaje się przebić, że znajduje odbiorców w dobie Kejti Peri, Niki Minaż i Rijany. Kiedyś udało mi się natrafić na klip do “People Help The People” w TV, co mnie ucieszyło i sprawiło, że uwielbiam tę piosenkę 🙂 [top25]

  6. Świetna grafika z Mariną, a recenzja, jak zwykle boska! Zgadzam się z Tobą, muzyka Birdy i sama ona jest bardziej wartościowa od jakichś tam komercyjnych gwiazdeczek nie wiedzących, co tu jeszcze ze sobą zrobić by pozyskac rozgłos.. Lubię czasem posluchac wolniejszych kawałków i Birdy bardzo się nadaje. Najbardziej lubię Skinny Love, ale inne kawałki też są świetne. Pozdrawiam gorącoo. Aaa, i czekam na prace z Ne-Yo. Nie zauważyłam też banneru konkursowego na Twoim blogu, więc jeśli wkleiłaś to mnie poinformuj.. Jeszcze raz pozdrawiam ;)) // FREAKIES

Odpowiedz na „agrafka@onet.com.plAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *