#276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)

Fanką amerykańskiej artystki Nory Jones stałam się w przeciągu minionych trzech lat. Uwielbiam jej muzykę. Można się przy niej zrelaksować oraz odpocząć po ciężkim dniu. Wszystkie jej albumy utrzymują wysoki poziom. Lecz te ostatnie (“Not Too Late”, “The Fall”) każą mi jeszcze bardziej uwielbiać Jones. Więc kiedy dowiedziałam się, że w maju ukaże się jej nowy album, zaczęłam odkładać na niego pieniądze. Nie mogłam tego przegapić.

Norah Jones ma swój styl i zasady, których się trzyma. Nie pojawia się w mediach, nie wywołuje skandali. A i tak jej płyty sprzedają się jak świeże bułeczki. Jest jedną z najbardziej cenionych wokalistek, laureatką wielu prestiżowych nagród (ma na półce 9 statuetek Grammy!). I to co mi się w niej najbardziej podoba – ewoluuje, zmienia się. Na początku była nieśmiałą, skromną dziewczyną, delikatnym głosem śpiewającą “Come Away With Me” czy “Sunrise”. Później jej muzyka nabrała charakteru (“Sinkin’ Soon”, “Until the End”) by w końcu stać się wyrazista i wciągająca jak nigdy wcześniej (utwory z “The Fall”).

Przygodę z gitarami i perkusją Norah kontynuuje na “…Little Broken Heatrts”. Uważam, że to świetny wybór, bo dzięki temu jej muzyka nabrała tego niesamowitego charakteru i pazura. Sama wokalistka również dojrzała. Ma teraz więcej pewności siebie i seksapilu. Wszystko to doskonale słychać na jej piątym krążku. Nie zapomniała jednak o tym, co przyniosło jej sławę. Jej muzyka wciąż pełna jest dźwięków pianina. Może to już nie ten sam jazz co na pierwszych krążkach, ale równie wspaniały retro pop. I pomyśleć, że gdy go zakupiłam i po raz pierwszy przesłuchałam, miałam wątpliwości, czy warto było wydawać pieniądze. Dziś już jestem pewna, że jak najbardziej.

Nie raz słyszałam historie o tym, że kiedy przejdziesz przez jakieś gówno piszesz lepsze piosenki. To do dupy, ale zupełnie prawdziwe – tak w wywiadzie dla “Rolling Stones” mówiła Norah. Coś w tym musi być, bo będąca po rozstaniu z ukochanym wokalistka serwuje nam paradę świetnych piosenek ze szczerymi, nie banalnymi tekstami. Jeszcze nie raz o jakimś wspomnę.

Album promowany był singlem “Happy Pills”. Jest to zahaczający o jazz i soft rock kawałek, który – jeśli mam być szczera – nie definiuje tej płyty. Nie oznacza to jednak, że jest do niczego. Wręcz przeciwnie. Szybko wpada w ucho i ma całkiem optymistyczny charakter. Norah śpiewa With you gone, I’m alive, makes me feel like I took happy pills (PL: Wraz z twoim odejściem odżywam, sprawiasz, że czuję się jak po wzięciu pigułek szczęścia). I ja się uśmiecham.

Niemal od razu zwróciłam swoją uwagę na utwór zatytułowany “Miriam”. Piosenka jest wprost magiczna, niezwykła. Mogę jej słuchać kilka razy pod rząd i mi się nie nudzi. Co sprawia, że ten kawałek tak szybko mnie zaczarował? Przede wszystkim uwielbiam jego klimat. Jest to nieco mroczna, tajemnicza, gorzka piosenka. Głos Nory w tym utworze brzmi bardzo surowo, można wyczuć w nim odrobinę gniewu i poirytowania. Świetnie pasuje do tekstu utworu. Tytułowa Miriam to kochanka ukochanego wokalistki. Norah dowiaduje się o ich romansie i oskarża I know he said it’s not your fault but I don’t believe that’s true (PL: Wiem, że on powiedział, że to nie twoja wina ale ja nie wierzę, że to prawda). Jednocześnie śpiewa Oh Miriam, that’s such a pretty name and I’ll keep saying it until you die (PL: Och, Miriam, to takie piękne imię, i utrzymam to stwierdzenie dopóki nie umrzesz). W połączeniu z teledyskiem wywołuje to u mnie gęsią skórkę. Na koniec zaryzykuję stwierdzenie, że „Miriam” to najlepsza piosenka tego roku i na pewno najlepsza od Jones.

Każda piosenka zawarta na “…Little Broken Hearts” zasługuje na własny akapit, ale nie chcę was zanudzać. Obok „Miriam” mam jeszcze kilka swoich ulubionych kawałków z tej płyty. Jednym z nich jest cudowna, delikatna ballada „Good Morning”. Innym rewelacyjne „Little Broken Hearts”. Uwielbiam też spokojne, magiczne „Take It Back”. Szczególnie zwrotki zdobyły moje serce. Najbardziej lubię fragment, gdzie Norah śpiewa How breath delivers such poison to someone too weak to stand (PL: Jak w oddechu może być tyle trucizny dla kogoś, kto jest zbyt słaby by utrzymać się na nogach). Ma wtedy niesamowity wokal. Warto posłuchać szybszego „Say Goodbye”, optymistycznych a jednocześnie uroczych „Travellin’ On” oraz „Out on the Road”. Nie zapominajmy o „After the Fall”, mającym w sobie coś z kołysanki „She’s 22” oraz zróżnicowanym „4 Broken Hearts”. Na początku trochę przerażała mnie długość ostatniej piosenki na albumie (ponad 6 minut!) – „All a Dream” – ale teraz ją uwielbiam.

Norah znana jest z tego, że nie lubi mówić o swoim życiu prywatnym. Swoimi przeżyciami dzieli się więc za pomocą piosenek. To właśnie z nich możemy wyczytać słowa, które artystka chciałaby przekazać ukochanemu. Jak chociażby fragment “Say Goodbye” brzmiący It ain’t easy to stay in love if you can’t tell lies (PL: Nie jest łatwo utrzymać miłość jeśli ciągle kłamiesz). Innym razem jest zdecydowana, że czas powiedzieć “żegnaj” (“Out on the Road”) a nawet cieszy się z końca tego związku (“Happy Pills”). Momentami jednak pisze wprost, co, a raczej kto jest odpowiedzialny za rozpad ich miłości (“She’s 22” i wspomniane wcześniej “Miriam”).

Podsumowanie będzie krótkie, bo o czym miałam wspomnieć, już wspomniałam. Powtórzę jeszcze tylko na zakończenie, że jestem w najnowszej płycie Nory Jones zakochana. To kawał świetnej, a przede wszystkim pięknej muzyki. Piosenki są dopracowane, cudownie zaśpiewane i kapitalnie zagrane. Jak na razie – najlepszy album 2012.

 

22 Replies to “#276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)”

  1. Dzięki, że wpadłaś do mnie na http://www.musicthatrocks.nablogu.pl :)Nore poznałam chyba w tamtym roku, kiedy obejrzałam film “Jagodowa miłość”. A zrobiłam to, bo gra w nim jeden z moich ulubionych aktorów – Jude Law 🙂 Przesłuchałam kilkanaście jej kawałków i stwierdziłam, że jest dla mnie za spokojna, ale faktycznie jest wyjątkową artystką, chociażby ze względu na brak gwiazdorstwa, czy jakiegokolwiek promowania się w zły sposób. Jest jedna piosenka, w której się zakochałam – “Broken”. Absolutnie magiczna. Pozdrawiam 🙂

  2. Ta złamana noga to oczywiście dlatego, że byłaś zauroczona “Broken” i pewnie nie patrzyłaś pod nogi 😉 Można powiedzieć, że muzyka naprawdę fizycznie na ciebie działa ;p

  3. Zachęciłaś mnie do przesłuchania 🙂 Zapraszam na recenzję albumu Nirvany “Nevermind” [Złoty-Gramofon]. Pozdrawiam!

  4. Blog rewelka. ; ) Dopracowany w każdym najmniejszym calu ^^ Normalnie aż przesłucham kilka piosenek Jones. Szczerze gdzieś o niej słyszałam. Ale nie do końca kojarzę, wiec mam okazję. Ale ci zazdroszczę prawka. Normalnie nie rozumiem jak można zdać za pierwszym razem. Ale gratulacje, jeździj ostrożnie. ; ) // itsyourlife.blog.onet.pl // zapraszam do komentowania.

  5. Norah to nie moje klimaty raczej, ale na pewno jest wielką artystką. Może kiedyś dojrzeję do jej muzyki, póki co to nie nastąpiło… czekam 😉 [top25]ps. wysłałem Ci zaproszenie na last.fm (MrDmn ;))

  6. Na Twojej liście brakuje mi dwóch albumów (aczkolwiek nie liczę, że Ci się spodobają. W szczególności jeden z nich xD), a więc moich faworytów na najlepszy album tego roku czyli Halestorm “The Strange Case of…” oraz Marilyn Manson “Born Villain” 🙂 Oba dostałyby statuetkę, gdybym zrobiła podsumowanie, ale na 95% go nie będzie. A no i mogłoby Ci się spodobać z tego roku Eisblume “Ewig” 🙂 Recenzowanego przez Ciebie albumu nie znam i jak na razie mnie do niego nie ciągnie 😉

  7. Ahh, co za szkoda. Ale jak to robić podsumowanie nie biorąc pod uwagę genialnego albumu Halestorm? 😀 Bo, ze Brian to nie twoje klimaty to wiem 😉 Więc byłabym bardzo zdziwiona, gdyby Ci się spodobał ten album. Gdyby Ci się spodobał jakikolwiek jego album, aczkolwiek sama znam aż 2 xD Na razie xD

  8. Ahh, co za szkoda. Ale jak to robić podsumowanie nie biorąc pod uwagę genialnego albumu Halestorm? 😀 Bo, ze Brian to nie twoje klimaty to wiem 😉 Więc byłabym bardzo zdziwiona, gdyby Ci się spodobał ten album. Gdyby Ci się spodobał jakikolwiek jego album, aczkolwiek sama znam aż 2 xD Na razie xD

  9. Ooo, wielkie gratulacje, że zdałaś 😉 I to za pierwszym, to jeszcze większe! Ja niestety za trzecim.. Ech.. Zapraszam na nową wielką notkę – w niej narody z konkursu graficzengo i polecenia – w tym też i Twojego świetnego bloga ;)) Norah Jones nie znam, nie słyszałam ani jednej piosenki.. Patrząc na okładkę płyty zdziwiłam się że jest z 2012, myślałam że o wiele starsza, bo w takim stylu zrobiona. Pozdrawiam // FREAKIES & GRIME

  10. Podzielam zdanie na temat tej płyty w 100%. Pokochałem Norah za szczerość, która bije z tego albumu. Chciałbym, aby więcej takich rzeczy nagrywała. Uwielbiam „Little Broken Hearts”!

Odpowiedz na „~listaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *