#289 Imany “The Shape of Broken Heart” (2011)

Jak trafiłam na Imany? Przypadkiem. Najpierw zobaczyłam jej płytę w “Twoim Stylu”, potem jeszcze znalazłam wątek na jej temat na zaprzyjaźnionym forum. Byłam spragniona nowych głosów (ile można słuchać Lany Del Rey czy Christiny Aguilery), więc postanowiłam nową ‘obczaić’. Pierwsze wrażenie było jak skok do zimnej wody, do tego na główkę.

Zanim Imany została piosenkarką, była modelką. Dobrze, że dowiedziałam się o tym po przesłuchaniu jej albumu, bo inaczej trzymałabym się od niego z daleka. Wybaczcie, ale zawód modelki kojarzy mi się z zawodem, w którym myśleć za wiele nie trzeba (przecież zrobią to za nas inni), wystarczy się ładnie uśmiechać, a najważniejszym problemem jest ile łyków wody wypić, by czasem nie przytyć. Gdybym miała do zawodu modelki przypasować jakąś muzykę, byłby to lekki, mało wymagający pop. Imany natomiast nijak nie pasuje mi do stereotypu typowej modelki. Nie jest ani zabójczo piękna, ani banalna, wydaje się mieć coś w głowie. Może dlatego tak szybko zdobyła moje zaufanie.

Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy po włączeniu albumu “The Shape of Broken Heart” Imany, to porównanie jej do innej artystki. Jak myślicie, do której? Do Ayo. W obu żyłach płynie afrykańska krew, obie karierę zaczęły w europejskich państwach (Imany – we Francji, Ayo w Niemczech). Wykonują nawet podobną muzykę. Ich utwory to mieszanka soulu, folku oraz bluesa. Jednak ‘pojedynek’ na głosy wygrywa Imany. I tu właśnie powrócę do początku recenzji, gdzie pisałam, że ‘pierwsze wrażenie było jak skok  do zimnej wody’. Nie spodziewałam się, że może ta niepozorna, skromna wokalistki dysponować takim głosem. Jeśli chodzi o skalę to daleko jej do Christiny Aguilery czy Adele. Co innego barwa jej wokalu. Na początku strasznie mi przeszkadzała, irytowała mnie. Imany śpiewa jakby przez nos (mieliście kiedyś katar i z tego powodu problemy z normalnym mówieniem i oddychaniem? – właśnie tak brzmi ta artystka). Ale oczywiście doceniam to, że jej głos jest oryginalny i niepowtarzalny. Wskażcie mi drugą taką wokalistkę.

Płyta Imany jest bardzo spójna. Nie ma tu ani typowych ballad, ani przesadnie skocznych kawałków. Piosenki nie są przepełnione po brzegi różnymi instrumentami itp., to raczej surowe, ale całkiem urocze kompozycje. Wprowadzają w słuchacza w zarówno melancholijny, jak i wesoły nastrój. Nie potrafię wskazać jednego, najlepszego, moim zdaniem, utworu. Podoba mi się “Slow Down”. Delikatna gitara świetnie współgra z charakterystycznym głosem artystki. Dobre wrażenie zrobił na mnie również kawałek tytułowy  – “The Shape of Broken Heart”. Jest to odrobinę smutny numer. Zaczyna się wspaniale, Imany brzmi na początku cudownie. Pod koniec niestety trochę zaczyna zawodzić. Lubię też szybsze “Pray for Help” oraz “You Will Never Know”. Uwielbiam “Take Care”. Podoba mi się w nim połączenie dziecięcego, słodkiego chórku z gorzkim wokalem Imany. Słabe punkty płyty? Nie wskażę żadnej z piosenek, bo wszystkie utrzymują wysoki poziom. Wydaje mi się jednak, że artystka mogłaby bardziej ‘zagrać’ w tych utworach. Każdy kawałek jest zaśpiewany właściwie tak samo.

Muzyka Imany to nie tylko dobrze zaśpiewane, posiadające ładne melodie utwory. To również teksty. Opowiadają one o miłości. Imany jednak podjęła ten temat w całkiem ciekawy sposób. Podoba mi się tekst do “I’ve Gotta Go”, w którym wokalistka śpiewa, że I do deserve a better life without you by my side (PL: zasługuję na lepsze życie, takie, bez ciebie obok). Z ukochanym rozlicza się też w utworze “Where Have You Been” – I’ve been wasting my life with you and I’ve been holding on to you I don’t know who I am anymore (PL: zmarnowałam z tobą życie, bo trzymałam się ciebie, nie wiem już kim jestem). Przeglądając teksty piosenek zauważyłam, że w wielu z nich Imany stosuje powtórzenia. Chociażby w “Please and Change”: I could say please, please, please, You’ll never change, change, change (PL: mogłabym prosić, prosić, prosić, a ty nigdy się nie zmienisz, zmienisz, zmienisz). Podobnie mamy w “Grey Monday” czy “Kisses in the Dark”. Ciekawe.

Chociaż jestem osobą, która lubi mieć wszystko zaplanowane, przekonałam się, że czasem przypadek może przynieść coś ciekawego. I tak właśnie było z Imany. Nie planowałam zapoznawać się z “The Shape of Broken Heart”, jednak to zrobiłam. I nie żałuję. Chociaż początek naszej ‘znajomości’ był trudny, wkręciła mi się jej twórczość. Nie jest nie wiadomo jak oryginalna, ale po porostu dobra. Idealna na jesienne, chłodne wieczory.


3 Replies to “#289 Imany “The Shape of Broken Heart” (2011)”

  1. Twoje recenzje są rewelacyjne, na prawdę zazdroszczę Ci tak lekkiego pióra, jeśli tak to można nazwać ;)wysłuchałam kilku piosenek Imany i jakoś jeszcze do mnie nie trafiają, ale chyba nigdy nie zdarzyło mi się, aby jakaś piosenka spodobała mi się za pierwszym razem… czekam na kolejną recenzję ;-){hour}

  2. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałam, ale z twojej recenzji nie wydaje mi się by jej muzyka mi się spodobała. Ładne obrazki [prixie]

Odpowiedz na „misqa@poczta.onet.plAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *