#290 P!nk “The Truth About Love” (2012)

Pod pseudonimem P!nk skrywa się amerykańska wokalistka Alecia Beth Moore. Zadebiutowała ponad dwanaście lat temu bardzo średnim albumem “Can’t Take Me Home”. Od tego czasu w nasze ręce oddała sześć studyjnych płyt. Ostatnia z nich, “Funhouse”, ukazała się w 2008 roku. P!nk uznała więc, że najwyższy czas znaleźć jej godną następczynię.

Rok przed wydaniem albumu wokalistka została mamą. Wydawałoby się więc, że macierzyństwo ją odmieni, sprawi, że nieco przystopuje. Bywa, że ważne wydarzenia w życiu prywatnym odciskają swoje piętno na muzyce danego artysty. Dla dziecka Lily Allen chciała rzucić śpiewanie. Po urodzeniu córki Madonna nagrała najdojrzalszy album w swojej karierze (“Ray of Light”), a Christina Aguilera po wyjściu za mąż zmieniła się w prawdziwą damę (“Back to Basics”). P!nk jednak stwierdziła, że najlepiej byłoby pozostać sobą.

Nad brzmieniem piosenek czuwali tacy producenci jak Greg Kurstin (Lily Allen, Britney Spears, Kelly Clarkson), Butch Walker (poprzednie krążki P!nk) oraz Max Martin (Nicki Minaj, Katy Perry, Ke$ha). Wywnioskować możemy z tego, że “The Truth About Love” to przebojowa produkcja. A jak jest naprawdę? Czy przez najbliższe tygodnie nie uwolnimy się od muzyki P!nk

Wokalistka niewiele ma na swoich płytach piosenek, które wykonuje z innymi artystami. Co innego na “The Truth About Love”. Obok P!nk możemy usłyszeć Lily Allen (występującą tu jako Lily Rose Cooper), Eminema i lidera zespołu fun. – Nata Ruessa. Niestety, w mojej opinii te duety są raczej przeciętne. Kawałek z Lily Allen jest nudny, przesłodzony, zbyt zwyczajny. Obie wokalistki są niezwykłymi, ciekawymi kobietami, a ich utwór “True Love” w ogóle o tym nie świadczy. Musiałam przesłuchać go kilka razy, by dostrzec fragment śpiewany przez Lily. P!nk niestety zdominowała ten kawałek. Z Eminemem Alecia już raz współpracowała. Nagrali razem świetny kawałek “Won’t Back Down” na płytę rapera zatytułowaną “Recovery”. Ich druga kolaboracja, “Here Comes the Weekend”, jest nieco gorsza. Piosenka ma może szybki, przebojowi bit, ale zawodzi Eminem. Jego rap zupełnie nie pasuje mi do tej piosenki. On i P!nk mijają się. Nie czuć, że to duet. A żeby nie było, że jestem nastawiona negatywnie do kolaboracji z “The Truth About Love” powiem, że kawałek “Just Give Me a Reason” zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przede wszystkim podoba mi się to, że utwór się wyróżnia. Takiego P!nk nie miała jeszcze w swojej karierze. Spora w tym zasługa Nata Ruessa, który zaprezentował wokalistce styl, w jakim obraca się w swoim zespole fun. Mamy więc świetnie podany indie pop. Coś w muzyce P!nk nowego, świeżego.

Najnowsza płyta P!nk to prawdziwa kopania hitów. Zaczyna się od stadionowego “Are We All We Are”. Najmocniejszym punktem kawałka jest refren, bardzo przebojowy i skoczny. Zwrotki natomiast utrzymane są w spokojniejszej stylistyce. Ten sam zabieg powtarza singlowy kawałek “Blow Me (One Last Kiss)”. O ile “Are We All We Are” mogę słuchać i słuchać, tak “Blow Me (One Last Kiss)” zbyt szybko mnie męczy.

Jestem fanką nagrania “How Come You’re Not Here”. Jest to dynamiczny, wybuchowy wręcz utwór. Refren typowy dla P!nk – dużo gitar, perkusje. To, co mi się w piosence podoba, to elektronika i delikatna obróbka głosu wokalistki w zwrotkach. Wypadło to bardzo ciekawie. Bliska obecność “How Come You’re Not Here” nie najlepiej wpływa na utwór “Slut Like You”. Mamy bowiem wrażenie, że piosenka jest jakaś taka nijaka i mało przebojowa. A wcale tak nie jest! “Slut Like You” to kolejny kawałek, który działa na mnie jak napój energetyczny. Podobnie napisać mogę o “Walk of Shame” czy “Here Comes the Weekend”.

To, co zawsze w muzyce P!nk mi się podobało, to ballady. Takie utwory jak “Nobody Knows” czy “Dear Mr. President” należą do moich najukochańszych piosenek od wokalistki. Cieszę się, że i na “The Truth About Love” znalazło się miejsce dla kilku spokojniejszych punkcików. Jednym z nich jest wybrana na singiel pop rockowa kompozycja “Try”. Muszę przyznać, że początkowo byłam do niej negatywnie nastawiona, nudziła mnie. Teraz natomiast moje zdanie o niej uległo zmianie. Lubię ją. Do ballad (może trochę naciągane) zaliczyłabym też wspomniane wcześniej “Just Give Me a Reason”. Bardzo podoba mi się akustyczny kawałek “Beam Me Up”. Natomiast trochę mniej umieszczona na samym końcu płyty piosenka “The Great Escape”.

Początki w show biznesie P!nk miała trudne. Pierwszej płyty nie lubię, druga jest ok., trzecia znów symbolizuje spadek w dół. Potem przyszła kolej na “I’m Not Dead”, który jak na razie był najlepszym krążkiem artystki. Zastanawiałam się, czy “The Truth About Love” go przebije. Jednak nie. Wciąż stawiam na “I’m Not Dead”, lecz najnowszy depcze mu po piętach. Byłam ciekawa w jakim kierunku pójdzie P!nk na nowej płycie. Poprzednia, przeciętne “Funhouse”, ukazała się cztery lata temu. Przez ten czas mogliśmy przecież zaobserwować okres krótkiej, ale burzliwej dominacji Lady GaGi czy LMFAO, autotune’a i muzyki elektronicznej. P!nk na szczęście pozostała sobą – zbuntowaną, przebojową, charyzmatyczną wokalistką, która kiedy trzeba, ślicznie zaśpiewa balladę lub powydziera się do mikrofonu. A przede wszystkim zawsze pójdzie własną drogą. I chociaż niektórzy mówią, że się powtarza, ja nie odczułam zmęczenia jej muzyką. Skoro wciąż nagrywa tak świetne piosenki, nie mam żadnych zastrzeżeń.

4 Replies to “#290 P!nk “The Truth About Love” (2012)”

  1. Z albumu znam tylko “Try”, wczoraj oglądałam klip do tej piosenki 😉 Nawet fajna.Do albumu kiedyś dojdę, ale jeszcze nie wiem, kiedy 🙂 Wolę się dogłębnie zapoznać z wcześniejszymi krążkami 🙂

  2. Zuziio, szkoda, że nie zwróciłaś uwagi na wersję deluxe płyty. Moim zdaniem “Run” miażdży całą resztę kawałków. Warto zapoznać się również z “Is This Thing On?” (mój drugi ulubiony z płyty:)) Pozdrawiam.

Odpowiedz na „~MaryyyyAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *