#300 Leona Lewis „Glassheart” (2012)

Zwyciężczyni brytyjskiej edycji “X-Factor”, Leona Lewis, powróciła z nowym albumem. Jest to już jej trzecie dzieło. Debiutancki krążek, “Spirit”, został zakupiony przez9 milionów osób. Z “Echo” poszło gorzej, bo znalazło tylko 2,5 milionów nabywców. Czy Leona jest jeszcze w stanie powtórzyć sukces pierwszej płyty?

Trzeba przyznać, że fani artystki są bardzo cierpliwymi osobami. “Glassheart” ukazać się miało już rok temu, we wrześniu. Został nawet wydany pierwszy singiel – “Collide”. Ten klubowy, taneczny kawałek bardzo mnie zawiódł. Nie tego oczekuje się od obdarzonej tak pięknym głosem Lewis. Posypały się słowa krytyki. Artystka ogłosiła później, że przesuwa datę premiery płyty, bo ma nowe pomysły na piosenki. Wskazany przez nią 26 marzec 2012 również nie okazał się tym właściwym dniem, kiedy fani mogli udać się po nowy album. Kolejną prawdopodobną datą była końcówka listopada, ale ostatecznie “Glassheart” trafiło do nas miesiąc wcześniej.

Jak na każdym albumie Leony, tak i tutaj, materiał można podzielić na dwie części. Jedna to ballady, które wychodzą wokalistce naprawdę dobrze (m.in. “Trouble”, “Fireflies”), druga taneczne numery, dwa razy bardziej przebojowe od tych, które dostaliśmy ostatnim razem (m.in. “Shake You Up, “Sugar”). Muzyka Leony nie przeszła jakiejś wielkiej metamorfozy. To nadal pop, r&b oraz soul.

Najbardziej byłam ciekawa ballad. Leonie wychodzą one naprawdę świetnie. Chociaż te na poprzedniej płycie były średnie, spokojne kawałki ze “Spirit” wspominam bardzo miło. Często wracam m.in. do “Homeless”. Na “Glassheart” przewaga ballad nad tanecznymi piosenkami jest znacząca. Mamy tu m.in. singlowe, piękne nagranie “Trouble”, przebojowe “Lovebird” oraz odrobinę elektroniczne “Come Alive”. Byłabym zadowolona z nagrania “Un Love Me”, ale zupełnie nie mogę znieść jego zbyt łzawego refrenu. Trochę zmarnowany został też potencjał “Stop the Clocks” czy “When It Hurts”. Bardzo natomiast podoba mi się delikatne “Fireflies” i “Fingerprint”. Jednak moim numerem jeden spośród wszystkich ballad jest pełne mocy nagranie “I To You”. Warto dodać, że na “Glassheart” znajdziemy również nową wersję “Trouble”. Od oryginału różni się tylko tym, że dodano rap Childish Gambino. Gościa nie znam, ale podoba mi się jego part. Fajnie kontrastuje z łagodnym wokalem Leony.

Jednak obok całkiem udanych ballad pojawiają się taneczne piosenki. Niestety, Leona nie jest w nich tak dobra jak Rihanna, Beyonce czy Madonna. Nie wydaje mi się, by czuła się pewnie w takiej stylistyce. Nie pasuje mi ona do niej. Nie potrafię wyobrazić sobie jej utworów przerobionych na remixy i puszczanych w klubach. Dla mnie one są po prostu przecinkami pomiędzy jedną balladą a drugą. Rozkręcają album i sprawiają, że nie zasypiamy słuchając trzeciej płyty brytyjskiej wokalistki. Podoba mi się “Shake You Up” oraz “Favourite Scars”. To całkiem ciekawe, bujające numery. Nie znoszę natomiast tytułowego kawałka – “Glassheart”. Gdyby nie był tak mocno podszyty elektroniką, mógłby trafić nawet do moich ulubionych piosenek z tego krążka.

Warto sięgnąć po rozszerzoną wersję “Glassheart”. Znajdziemy na niej akustyczne wersje trzech utworów, dwa nowe nagrania oraz remix pierwszego singla – “Collide” – który na szczęście nawet w oryginalnej formie nie załapał się na wersję podstawową. O ile nowa wersja “Trouble” nie dużo różni się od oryginału i za bardzo mnie nie zainteresowała, tak jestem zachwycona akustycznym “Come Alive” i “Glassheart”. Obie te piosenki w nowych aranżacjach brzmią znacznie lepiej niż normalnie. “Come Alive” wprowadza słuchacza w melancholijny, smutny nastrój. “Glassheart” straciło znany z pierwotnej wersji, tragiczny elektroniczny podkład i prezentuje się bardzo ładnie. Jednym z nowych kawałków jest taneczne, ale ciekawe “Sugar”, drugim ballada “Colorblind”. Znalazła się ona na wydanym rok temu mini-albumie “Hurt: The EP”. Z początku nie zwracałam na nią większej uwagi. Ot, kolejna ballada w karierze Leony. Ostatnio jednak spojrzałam na nią inaczej, doceniłam ją. Dość powiedzieć, że melodia jest piękna, a sama Lewis śpiewa lepiej niż w niektórych utworach.

Nad następczynią “Echo” artystka pracowała bardzo długo. Premiera wielokrotnie była przekładana, Leona zdecydowała się dograć nowe utwory. Aż boję się myśleć, jakie one musiały być. “Glassheart” jest płytą, która ani mnie do Leony nie zniechęciła, ani też nie sprawiła, że będę odliczać do dnia, w którym album ukaże się w Polsce. Trzeci krążek wokalistki jest poprawny. Tylko. Znalazłam na nim kilka perełek, do których na pewno będę wracać, ale po całość szybko nie sięgnę. Nie wydaje mi się, by Leonie udało się powtórzyć niebywały sukces “Spirit”. Nie ten czas, nie te piosenki. Nie ta publiczność.

21 Replies to “#300 Leona Lewis „Glassheart” (2012)”

  1. recenzja jak zwykle świetna, no i gratuluję wygranej w konkursie 😉 mam do ciebie wielką prośbę… gdzie się robi to menu u góry pod szablonem? bo siedzę nad tum i nie mogę tego znaleźć. 😉
    pozdrawiam
    //ADELEZONE

  2. Tak. Widziałem na Fb, że Zuziio wygrała tą płytę. Gratuluję.;)

    A co do recenzji. Leona jak Leona. Płyta pewnie nie odniesie sukcesu, można porównać do najnowszego albumu Alexsandry Burke.

    Ps. Mile widziana będzie recenzja nowego albumu Rihanny.;D

  3. sporo gwiazdek 😀 zagłosowałam w każdej ankiecie. jeśli chodzi o grafikę to najbardziej podoba mi się 1 i 3 zdjęcie
    Gratuluję kolekcji płyt!
    u mnie nn. zapraszam! – emms-watson.blog.pl

  4. Cześć : ** <3
    Masz bardzo ładne ikonki .
    Mam prośbe : *
    To mój blog : http://magic-benture.blog.onet.pl/ .
    Niedawno go założyłam, chociaż to nie mój pierwszy blog.
    Możesz ocenić czy ładne robię ikonki, możesz dodać komentarz. Bardzo by mi zależał na jakimś dopingu : )
    I czy byś mogła polecić mój blog w następnej notce . ? : 3
    Dzięki . < 3 : *****

  5. Recenzja ok. Album nie osiągnie większych sukcesów. Jej najlepszą piosenką pozostanie Bleeding Love 🙂 W tych sondach: LANA DEL REY I DEBIUT?! “Trochę” naciągane

  6. Hej. Ciekawi mnie jak w ogóle trafiłaś na mojego bloga. Informowałabym cie o nowych postach, ale ich już niestety albo stety nie będzie. Tamten post, który opublikowałam był opublikowany bez żadnego celu, był zapisany w szkicach już od chyba roku czy dwóch lat. Tak na prawdę nie wiem nic co się teraz dzieje w blogosferze. Ale widzę, że interfejs mocno poszedł w górę, więc ten mój stary blog może się po prostu schować.
    Mogłabym się bawić znowu w to, bo jestem właśnie na studiach informatycznych o specjalizacji grafika, ale wątpię czy znalazłabym na to czas. W każdym razie życzę powodzenia w prowadzeniu bloga. Może jeszcze tu wpadnę, tymczasem idę spać.
    Pozdrawiam, http://silence-wish.blog.onet.pl/

  7. Dużo też zależy od kierunku studiów. Germanistyka nie jest prostym kierunkiem, ze względu na ilość przedmiotów itp. Ale myślę, że można dać sobie radę. Ja jakoś sobie radzę… na razie… bo nie wiem jak dzisiejszy kolos, masakra…
    A myślisz, że ja się tego bólu nie boję? Najbardziej się obawiam, że jak Paweł mi zacznie tam robić, to ja ucieknę z krzykiem xD Ale myślę, że te tatuaże mi się nie znudzą. Od trzech lat jestem przekonana, że chcę je mieć, marzę o nich, a czasami czuję taką potrzebę, żeby je mieć. Po drugie to moje motta, które coś dla mnie znaczą i to coś jest bardzo dużym coś 😉 Nie jest to taka spontaniczna decyzja, tylko naprawdę dogłębnie przemyślana 😉 Jeszcze tylko musimy nad tymi wzorami popracować 🙂

  8. Muzyka Leony zawsze wydawała mi się mdła i nudna. Jednak lubię jej kilka utworów ze ‘Spirit’, aż sobie chyba zaraz odświeżę ten album 🙂

    U mnie nowa notka, zapraszam 🙂

  9. W końcu znalazłam czas na przeczytanie.
    Płyty Leony nie znam, prawdę mówiąc nie znam jej żadnej płyty, jednak zamierzam je przesłuchać. Czy sięgnę po tę – zobaczę jak spodobają mi się jej poprzednie krążki 🙂

Odpowiedz na „gariadAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *