#323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)

Moja przygoda z zespołem Nightwish zaczęła się w 2011 roku. Wymyśliłam sobie, że ocenię album inny niż popowy czy rhytm’and’bluesowy. I tak wypadło na Nightwish. Wybrałam sobie na chybił trafił jedną pozycję z ich dyskografii i wypadło na “Once”. Nie powiem, by album ten przygwoździł mnie swoją wielkością i perfekcyjnością do ziemi, ale dało się go posłuchać. Trochę gorzej było z poznanym przeze mnie jakiś czas później debiutem zespołu. “Angels Fall First” to jednostajny, mało zaskakujący krążek. Nie pozostałam również obojętna na inne płyty Nightwish. Posłuchałam, poznałam i odłożyłam na bok. Aż do czasu, kiedy w moje ręce wpadł ostatni jak na razie studyjny album zespołu – “Imaginaerum”.

Jest to drugi krążek Nightwish nagrany razem z Anette Olzon, która zastąpiła Tarję. Pierwszy, “Dark Passion Play”, nie przypadł mi do gustu. Jest jakiś taki bez ładu i składu. Anette nie zastąpiła godnie Tarji, która dysponowała wielkim, operowym wokalem. Można więc było obawiać się o stan płyty “Imaginaerum”.

Kiedy po raz pierwszy przesłuchiwałam ten album nie dałam się porwać jego magii. Dopiero kolejne podejścia utwierdziły mnie, że to dzieło wyjątkowe i wspaniałe. Spójne, kompletne, zaczarowane. Mroczne i mocne. Trochę trudne w odbiorze, ale kiedy się już na muzykę Nightwish otworzymy, dostarczy nam niezapomnianych wrażeń i emocji.

Album otwiera piosenka zatytułowana “Taikatalvi”. To spokojny, delikatny numer z pięknymi dźwiękami dochodzącymi jakby z pozytywki. Klimat utworu jest bajkowy. Jako ciekawostkę dodam, że nie usłyszymy w “Taikatalvi” Anette. Utwór w całości (po fińsku) wykonywany jest przez Marco Hietalę. Brzmi świetnie. Marco ma bardzo dobry głos i talent – nie dość, że gra na gitarze, to jeszcze i śpiewa i growuluje. Melodyjny wstęp do świata “Imaginaerum” to tylko przykrywka. Ma uśpić naszą czujność. Chociaż pięknie komponuje się z całą płytą, jest zupełnie inne od pozostałych piosenek na niej zawartych.

Zaraz po ostatnich taktach “Taikatalvi” muzyka zaczyna przyśpieszać i otrzymujemy najprawdopodobniej najbardziej chwytliwy kawałek na albumie – “Storytime”. To świetny numer, choć ja wolę następujące po nim “Ghost River”, gdzie stonowany śpiew Anette miesza się z krzykami, wrzaskami i świetnym chórkiem dziecięcym zaprezentowanym na koniec utworu. Jednak piosenka, która następuje po “Ghost River” bije wszystkie inne na głowę. “Slow, Love, Slow” to utwór, którego za nic nie spodziewałam się na “Imaginaerum” usłyszeć. Co więcej – nie sądziłam, że Nightwish zdecyduje się na taki krok i zostawi metal na rzecz… jazzu. Bardzo mi tym zaimponowali, bo uwielbiam ten gatunek. Wielki szacun dla zespołu za to nagranie. “Slow, Love, Slow” brzmi cudownie, wspaniale i… a zresztą sami otwórzcie sobie słownik synonimów. Najwspanialsze jest jednak to, że zespołowi jazz pasuje i nie wyszła im karykatura tego gatunku. Co więcej, to ważna piosenka, bo zdaję sobie sprawę, że wiele osób omija jazz szerokim łukiem zakładając, że to gatunek dobry dla ludzi po pięćdziesiątce. Krótko mówiąc Nightwish pokazali, jak podać jazz osobom kochającym metal.

Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie również piosenka “Scaretale”. To wielka, potężna produkcja ze stopniowo budowanym napięciem. Słucha się tego z zaciekawieniem i zachwytem. I nawet nie przeszkadza fakt, że utwór trwa ponad 7 minut. Podobają mi się różne odgłosy – głosy dzieci, dźwięki dobiegające jakby z cyrku. Słowem – nie macie czasu na dobry horror? Polecam “Scaretale” na dobranoc. W zupełnie innym stylu jest “Turn Loose the Mermaids”. To piękna ballada, będąca najspokojniejszym kawałkiem na “Imaginaerum”. Można przy niej odpocząć po mocnych brzmieniach takich numerów jak “I Want My Tears Back” czy “Ghost River”.

Wśród utworów wyśpiewywanych przez Anette znalazły się dwa takie, gdzie sama muzyka gra pierwsze skrzypce. Pierwszym z nich jest charakteryzujące się nieco orientalnym brzmieniem “Arabesque”. Drugim natomiast zamykający “Imaginaerum” kawałek tytułowy. Na początku nie do końca podobał mi się pomysł pomieszania ze sobą melodii z zaprezentowanych wcześniej piosenek z tego krążka, ale teraz stwierdzam, że to naprawdę piękne zwieńczenie przygody z magicznym ale i mrocznym światem stworzonym przez Nightwish.

Oceniając “Imaginaerum” nie sposób nie wspomnieć o “Song of Myself”. To najdłuższa kompozycja na krążku – trwa ponad 13 minut! Nie mamy się jednak obawiać nudy. Brzmienie utworu zmienia się. “Song of Myself” składa się z czterech, różnych od siebie części: instrumentalnego “From a Dusty Bookshelf”, dynamicznego, chóralnego “All That Great Heart Lying Still”, mroczniejszego i bardziej tajemniczego “Piano Black” oraz najbardziej zaskakującego, bo nie śpiewanego lecz mówionego przez wszystkich członków zespołu “Love”.

Bardzo dobrym utworem jest również “Rest Calm”, w którym słyszymy na zmianę Anette oraz Marca (ale jakże inaczej on brzmi niż w “Taikatalvi”!). Na zakończenie piosenki podobnie jak w “Ghost River” otrzymujemy fragment wykonywany przez chórek dzieci. Podoba mi się również singlowe, delikatne (a nawet trochę popowe) nagranie “The Crow, the Owl and the Dove”. Jako że wspomniałam już o prawie wszystkich piosenkach zawartych na “Imaginaerum”, nie mogę przegapić mocnego, ale melodyjnego “Last Ride of the Day”.

Album “Imaginaerum” zrobił na mnie strasznie pozytywne wrażenie. To porcja zarówno szybkich utworów, jak i spokojniejszych kompozycji. Nie ma tu słabych utworów. Wszystkie są warte uwagi i godne tego, by się nimi zachwycać. Podoba mi się to, że “Imaginaerum” to album wykonany z rozmachem. Wystarczy tylko spojrzeć, ile różnych orkiestr czy chórów brało udział przy jego nagrywaniu. Na pewno będę do tej muzyki często wracać. Jest tego warta!

17 Replies to “#323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)”

  1. Nightwish! Aaaah! <333 Kocham, kocham, kocham! <3 Ojj, wygląda to trochę gimbusiarsko co napisałam, ale trudno. Uwielbiam Nightwish za czasów Tarji. Moim zdaniem grali lepszą muzykę i Tarja w przeciwieństwie do Anette miała talent wokalny (i nadal ma, o czym możemy się przekonać słuchając jej solowych płyt, polecam). Nightwishem jaram się od początków podstawówki, ale wtedy jeszcze nie tak jak teraz.
    Cytat jaki zamieściłaś na początku może mieć dwojakie znaczenie. Otóż dużo osób uważa, że Tuomas był zakochany w Tarji, a swoje uczucia wkładał w tworzoną muzykę, lecz Tarja złamała jego serce żeniąc się z innym mężczyzną. Dobrym przykładem może być tekst do "Ghost Love Score". Jeden z moich ulubionych.
    No dobrze, czas wypowiedzieć się o płycie. Moim zdaniem byłaby naprawdę wspaniała gdyby nie Anette. Uważam, że nie pasuje do Nightwish i cieszę się, że zdecydowała się na opuszczenie zespołu. Lubię piosenki, które śpiewa Marco, lub te gdzie jest jak najmniej Anette. Dla mnie Marco jest niesamowity i przewyższa wokalnie Tarję, Anette i Floor razem wzięte. Kocham takie wokale! Męskie, silne, mocne. 😉
    Muzyka jak to zwykle w Nightwish bywa stoi na najwyższym poziomie. To właśnie za umiejętności muzyków najbardziej cenię sobie ten zespół. I chyba jeszcze za klimat, który potrafią tworzyć. Na opisywanym przez Ciebie krążku wyraźnie go czuć.
    Chyba już wystarczająco dużo się rozpisałam. Nie zanudzam już 😉 Pozdrawiam. True-Villain.blog.pl

  2. Moja przyjaciółka kiedyś słuchała tego zespołu 🙂 może się do nich przekonam po przesłuchaniu tego albumu 🙂 U mnie nn 🙂 [love-ashley]

  3. Płyta “Imaginaerum” jest po prostu rewelacyjna. Bardzo pobudza wyobraźnię; jest to również prawdziwie wymarzona właśnie produkcja Tuomasa. Już przy “Once” i “Dark Passion Play” korzystali z pomocy orkiestr, ale tu to nabrało zupełnie innego formatu. Te wszystkie instrumenty: gitary, perkusja, smyczki, nawet dudy (“I Want My Tears Back”!) oraz chóry nadają tej płycie niesamowitego – magicznego i tajemniczego – klimatu.
    Nowa recenzja: “The Singles” Goldfrapp (fizzz-reviews.blogspot.com)

      1. Pannę Y stać tylko na ciągłe oskarżenia i anonimki, nawet nie potrafi się podpisać. Dręczy mnie na gg, na moim blogu i teraz tu, bo to czysty stalking. Na szczęście ludzie mają oczy i własny rozum.

  4. Zamierzam sięgnąć po ich muzykę, ale nie wiem, kiedy to zacznę robić i kiedy dojdę do tego krążka 🙂 Ale widzę, że oceniłaś wysoko, co mnie jeszcze bardziej zachęciło i zaintrygowała ta jazzowa piosenka 🙂

  5. Autorka pisze:
    “Moja przygoda z zespołem Nightwish zaczęła się w 2011 roku. ”
    I w tym momencie recenzja powinna się kończyć, bo przecież autorka nie ma zielonego pojęcia o Nightwish – tym prawdziwym!.

    tym razem Nightwish poszedł o krok dalej i połączył rocka z klimatem z najnowszych (najgorszych) bajek Disneya z klimatem polskiej remizy, wesela w remizie i kawałka “ona tańczy dla mnie”.
    Nie ma Tarji Turunen, nie ma Nightwish. Bolesna prawda, z którą trzeba się pogodzić.
    Syanowna autorko + najpierw posłuchaj, potem pisz!

    1. Drogi czytelniku. Nie wiem czy doczytałeś dalej, ale to, że moja przygoda na NW zaczęła się w 2011 nie oznacza, że pierwszą poznaną płytą zespołu było właśnie “Imaginaerum”. Znam pozostałe i niestety nie zaczarowały mnie tak jak najnowszy. To moje zdanie. Każdy może mieć własne. Życie.

Odpowiedz na „~JessamineAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *