#350 will.i.am “#willpower” (2013)

Czwarta solowa płyta jednego z członków zespołu The Black Eyed Peas, will.i.am’a, miała ukazać się już w 2011 roku. Z początku jej tytuł miał brzmieć “Black Einstein”, ale sam will.i.am chyba zreflektował się, że porównywać się z Einsteinem mu nie wypada. Tym bardziej, że muzyk geniuszem na pewno nie jest. Tytuł zmieniono i rozpoczęło się przekładanie premiery albumu. Z końcówki 2011 roku na początek 2012, potem na końcówkę ubiegłego roku aż w końcu doczekaliśmy się. “#willpower” ukazało się w kwietniu i możemy wreszcie nacieszyć nasze uszy tą wybitną muzyką. Dobra, nie będę już tak brutalnie żartować. Recenzję nowej płyty will.i.am’a mogłabym napisać i bez jej słuchania. Jednak postanowiłam się trochę nią pokatować.

Will.i.am’a na spokojnie można postawić w jednym rzędzie z Pitbullem czy Davidem Guettą. Bez featuringów z innymi gwiazdami nie istnieje. Nic więc dziwnego, że na “#willpower” więcej niż połowę płyty stanowią duety. Chodziły słuchy, że will.i.am chce nagrać piosenki z Alicią Keys, Rihanną czy Ne-Yo. Nic z tego nie wyszło i musiał zadowolić się mniej popularnymi nazwiskami (Skylar Grey, Nicole Scherzinger) bądź artystami, których gwiazda powoli gaśnie (Britney Spears, apl.de.ap).

Na długo przed wydaniem albumu, “#willpower” promowane było utworem ” T.H.E. (The Hardest Ever)”. Gościnnie w piosence słyszymy Jennifer Lopez i… Micka Jaggera. Nie mogę zrozumieć, jak szanowany wokalista zespołu The Rolling Stones zgodził się na taką współpracę! To obraża rozum… . Na szczęście kolejne single były mniej eksperymentalne. Pierwszym numerem promującym krążek było “This Is Love” z niejaką Evą Simons, którą od kilku lat bez większych sukcesów próbuje trafić do pierwszej ligi gwiazd. Jeśli nie wypracuje swojego stylu i nie popracuje nad wokalem – szans nie widzę. Śpiewa tragicznie. “This Is Love” jest słabym utworem. Zaczyna się bardzo obiecująco (pianino!), ale kończy jak zawsze – electropopowy szajs. Nieco tylko lepsze jest “Scream & Shout” z Britney Spears. Piosenka jest strasznie komputerowa. Nie brzmi jak śpiewana przez żywe osoby, ale roboty. Chociaż raczej Britney i jej pseudoseksownemu głosowi bliżej do Google Translatora. Tak to było nagrywane? Może… . Trzeci singiel ucieszył niemal wszystkie nastolatki. Został nim numer z Justinem Bieberem – “#thatPower”. Co tu dużo mówić – znacznie bardziej wolę Justina solo. Po co babrać się w takich banalnych dźwiękach?

Co jeszcze znajdziemy na “#willpower”? Pospolicie brzmiące “Hello”, w którym podoba mi się jedynie chórek powtarzający co jakiś czas za will.i.am’em tytułowe słowo. Dalej otrzymujemy niczym nie wyróżniające się piosenki: “Let’s Go”, “Gettin’ Dumb”, “Geekin'” i “Freshy”. Zawodzi też “Fall Down”, w którym gościnnie pojawia się Miley Cyrus. Piosence kompletnie brakuje energii i przebojowości. Spore nadzieje pokładałam w utworze ze Skylar Grey “Love Bullets”. Początek kawałka jest świetny. Aż szkoda, że chwilę później numer zamienia się w electropopowe nagranie a sama Skylar nie czaruje swoim głosem. I ona śpiewała w “I Need a Doctor” Dr. Dre i Eminema? Ciężko w to uwierzyć. Byłam ciekawa piosenki z Nicole Scherzinger – “Far Away From Home”. Typowa taneczna sieczka.

Na szczęście album przed kompletną klapą ratuje kilka piosenek. Jedna z nich jest otwierające krążek nagranie “Good Morning”, gdzie miejsce tandetnej elektroniki zajęły żywe instrumenty a głos will.i.am’a brzmi nie irytująco. No i warto wspomnieć o chórku. Zdecydowanie jeden z najlepszych utworów na płycie. Szkoda, że taki krótki. Podoba mi się również stonowane, ale nie balladowe “Ghetto Ghetto” (ft. Baby Kaely). To jedyny numer na albumie, w dzięki któremu przypomniałam sobie, jaki will.i.am był jeszcze kilka lat temu. Nie mogę zrozumieć, czemu na podstawową wersję płyty nie weszły takie piosenki jak “Mona Lisa Smile” i “Bang Bang”. Pierwsza piosenka nagrana jest w zupełnie odmiennej stylistyce od tego, co zazwyczaj tworzył will.i.am. Jest bardzo delikatna i subtelna. Z pięknym kobiecym chórkiem. “Bang Bang” natomiast prowadzi w nas w nieco bardziej taneczne rejony, ale nie wyczuwa się w nim kiczu, na który można narzekać w innych piosenkach.

Płyta will.i.am’a na pewno będzie hitem. Wystarczy popatrzeć, jakie zamieszanie wywołały takie piosenki jak “Scream & Shout” czy “This Is Love”. “#willpower” ma wszystko to, co w dzisiejszych czasach sprzedaje się najszybciej – taneczne, elektroniczne melodie, teksty o niczym i plejadę gwiazd. Radia, kluby, dyskoteki to pokochają. Ale co z tego, skoro  artystycznie płyta nic sobą nie reprezentuje? Will.i.am nie wymyślił nic nowego. Każda melodia na jego albumie brzmi znajomo. Aż szkoda patrzeć, w jaką stronę poszedł will.i.am, który jeszcze nie tak dawno tworzył dobre płyty (z “Monkey Business” na czele) The Black Eyed Peas. Dziś większe znaczenie mają dla niego zera na koncie niż muzyka. I nawet jeśli parę momentów na “#willpower” było znośnych, i tak przyćmiewane są przez komercyjne hity.

20 Replies to “#350 will.i.am “#willpower” (2013)”

  1. Duety sa obecnie modne chyba juz nie ma artysty ktory nie ma na swojej płycie piosenki ktorą z kimś wykonuje.
    Piosenki z płyte willpower posłuchałam na muzodajnie w fragmentach i kilka piosenek “może być” ale bym musiała je w czałości posłuchać i chyba to zrobie. Mi osobiscie This Is Love” z Evą Simons piosenka bardzo sie podoba a Scream & Shout na początku nie ale pożniej stwierdziła że nie jest taka zła. Musze przyznać ze piosenka z Justinem Bieberem strasznie wpadła mi w ucho.

  2. Powieść opowiada o dwóch mężczyznach, przyjaźniących się ze sobą od lat i o ich codziennym życiu. Andrew to typowy, odważny podrywacz i łamacz damskich serc, a Steven spokojny i wrażliwy romantyk. Mimo że mają różne charaktery, świetnie się ze sobą dogadują. Wkrótce w ich życiu pojawią się dwie piękne kobiety, a oprócz tego wielkie kłopoty… Ciekawi Cię opis mojej książki? W takim razie zapraszam na mojego nowego bloga: http://www.troubles-of-love.blogspot.com
    Mam nadzieję że wpadniesz. Jeśli Ci się spodoba, pozostaw po sobie jakiś ślad. 😉 Pozdrawiam i bardzo przepraszam za spam!

  3. Może po kolei: zdecydowanie jestem na nie dla piosenki Good Morning, za wolna, troszkę balladowa, coś czego nie lubię. Hello to piosenka, która mi się spodobała od początku ze względu na Afrojacka. Kolejną świetną piosenką jest znakomite ,,This is love”, początek i potężny głos Evy najlepszy z całej piosenki. Kolejnym hitem według mnie i udaną piosenką jest oczywiście świetnie ,,Scream and shout”. Taka Britney najlepsza! Nieudana piosenka z Chrisem, czyli postacią której nie lubię. Już jego twarz doprowadza mnie do obrzydzenia, a co dopiero głos. W piosence z Miley Cyrus zdecydowanie najlepsze jest auto tune. No i na końcu Ghetto Ghetto, o Getcie najlepiej śpiewał Presley, i niech tak pozostanie.

  4. Jakiś czas temu byłam fanką twórczości BEP do 2006 roku. Później nagrywali już szajs, ale to co obecnie nagrywa William to już nawet nie jest szajs. To coś gorszego. Kiedyś był niesamowicie pozytywnym raperem, a dzisiaj tylko kasa, kasa, kasa. Szkoda, baardzo go kiedyś szanowałam. BEP robią nowe castingi na wokalistkę… Ciekawe kogo wezmą. Może Biebera?
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

  5. Oczywista sprawa iż duety rządzą światem i wyzwalają większe emocje oraz podobają się bardziej niż solowe występy. I właśnie jest kilka takich które mnie rozwalają na łopatki między innymi tak jak wspomniałaś Nick Cave z Kylie czy pamiętne serie Jaya Z z Beyonce…
    A co do płyty will.i.am’a to sam bardzo chciałbym ją mieć bo znajdę tam wiele nagrań które rządziły wcześniej i te nowe nieodkryte. I nie zgodzę się z Tobą że duet z Evą SImons wyszedł jako szajs. Kawałek taneczny i mimo że elektroniczny to moim zdaniem najfajniej skomponowany ze wszystkich tu duetów. I prawdą jest to że will teraz produkuje samą czystą elektronikę i lepiej się sprzedaje niż solowe wybryki bez instrumentów typowo komputerowych. Po prostu tak jest teraz skonstruowany świat. A ja często lubię wracać do jego kompozycji takich jak WHERE IS THE LOVE czy MEET ME HALFWAY. Ale staram się podążać ku nowoczesności. Recenzja wyczerpująca i świetna, oby takich dalej 🙂 życz mi by w moje dłonie trafił ten krążek bo naprawdę warto 🙂

    Serdeczne zaproszenia w stronę MUZYCZNEGO INSTYTUTU na wgląd do 503 Podsumowania tego, co grane oraz przede wszystkim oddawanie swoich głosów w drugim ĆWIERĆFINALE 4 edycji. Jeśli tylko wybór jeszcze nie został dokonany 🙂

    milr3.blogspot.com.

  6. Na temat Williama Adamsa to mogę gadać i gadać. Black Eyed Peas straciło na oryginalności przechodząc na pop i elektro. Niedawno oglądałam program o Will.I.Amie i o tym, jakim on jest geniuszem i och i ach… Przez większość programu było o tym, jak nagrywano w Luwrze kawałek “Mona Lisa’s Smile” (z Nicole Scherzinger oczywiście) i szkoda, że nie znalazł się on na #willpower bo to bardzo dobry utwór, polecam. P.S. słuchałaś może poprzedni album Willa “Songs About Girls?”. Nie rani tak uszu ;). Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

  7. No niestety dzisiaj muzykę robi się dla pieniędzy, nie dla sztuki, która pozostanie na długo. Łatwo napisać banalne teksty, wyprodukować muzykę i pozmieniać głosy. Łatwe, fajne, dające spore zyski. Mam jednak nadzieję, że taka muzyka odejdzie w końcu w cień i wreszcie usłyszę jakąś perełkę na miarę hitów Michaela Jacksona czy starszych ballad z lat 80/90. Ale ,,This is love” lubię 🙂

  8. ja osobiście uważam, że this is love jest jedną z najlepszych. no ale oczywiście każdy ma swój gust i nie musi się z tym zgadzać:) tak samo jak scream&shout też zaliczam do lepszych piosenek.
    nowa notka.
    {theQueen.blog.onet.pl}

  9. O.o Nie wiedziałem, że już wyszło to hashtagowane gówno. Nie nastawiam się na nic ambitnego – ostatnie dwie płyty boleśnie uświadomiły mi jak kończą się jego zabawy z autotune’m. Single są beznadziejne, a reszta płyty będzie taka sama. Już zasysam 😀 Pozdrawiam (a recenzja aż zachęca do zapoznania się z nowym Willem – ach Ci kochani Pitbull i Guetta)

  10. Piosenka ze Spears to MASAKRA. Tego się nie da słuchać. Zawsze, gdy zdarzy mi się trafić na to w radiu, automatycznie przełączam, nie jestem w stanie tego znieść.
    Mnie osobiście same jego nazwisko odstrasza. Bardzo, bardzo, bardzo ostrożnie podchodzę do piosenki, spodziewając się wszystkiego najgorszego, jeśli wiem, że on maczał w niej palce

Odpowiedz na „~denAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *