#351 Honey “Million” (2013)

Nowa płyta Honey jest dla mnie wielkim zaskoczeniem. Myślałam, że dziewczyna da sobie spokój ze śpiewaniem i zajmie się modą. Nic z tego. Dwa lata po debiucie otrzymujemy album “Million”. Włączyłam go pełna obaw, bo nie mam dobrych wspomnień związanych z poprzednim krążkiem polskiej wokalistki. Płyta “Honey” jest straszna. Pełna tanecznych utworów zrobionych na jedno kopyto. Żadna z piosenek się nie wyróżniała. Żadna nie zapadła w pamięć. Wadą albumu była również sama Honey, której wokal pozostawiał wiele do życzenia. Miała ciekawą barwę, ale nie była dobrze przygotowana technicznie. Wokalistce brakowało też własnego stylu. Była gorszą wersją Ke$hy. Czy w ciągu dwóch lat otworzyła się trochę i w swoich piosenkach pokaże nam siebie?

Największą inspiracją do powstania tej płyty była Wielka Improwizacja z 3 cz. Dziadów A. Mickiewicza. Wtedy właśnie z ust Konrada padły słowa “nazywam się milijon, bo za milijony kocham i cierpię katusze”. Podczas pisania piosenek na MILLION, czułam się skłócona z całym światem, ze wszystkim co mnie otacza, a przede wszystkim toczyłam wewnętrzną walkę z samą sobą

– tak powstanie tego albumu komentuje sama Honey. Uznałam to niedawno za największy obciach 2013 roku i zdania nie zmienię. Po prostu nie pasuje mi porównanie polskiej wokalistki do bohatera Mickiewicza. Tym bardziej, że słuchając “Million” zupełnie nie odczuwam buntu przeciwko całemu światu. Nie te problemy, sytuacja życiowa i otaczająca rzeczywistość.

Na “Honey” pełno było electropopwych koszmarków. “Million” jest miłym zaskoczeniem. Więcej tu spokojniejszych piosenek, mniej klubowych brzmień. Więcej przyjemnego dla ucha popu, mniej topornej, tanecznej muzyki. Warto też dodać, że Honey zdecydowała się nagrać kilka piosenek po polsku. Poprzednia płyta była cała po angielsku. Widocznie wokalistka postanowiła pójść śladami Eweliny Lisowskiej, której sławę przyniosły single nagrane w ojczystym języku.

Krążek otwiera singlowy przebój “LaLaLove”. Nie kierujcie się tytułem – utwór jest po polsku. Mi podoba się średnio. Niby przyjemny, chwytliwy, ale brakuje mu lekkości i radości. Pod koniec słuchania “Million” nawet się go nie wspomina. Nieco lepszą piosenką jest drugi singiel z płyty – “Nie powiem jak”. Kawałek nie jest może tak bujający jak “LaLaLove”, ale słucha się go całkiem przyjemnie. Jedynym mankamentem piosenki są fragmenty, gdzie Honey nuci

oooo jejeje.

Czy tylko mi kojarzy się to z “Endless Summer” Oceany?

Z całego krążka najbardziej podoba mi się utwór zatytułowany “Drama”. To kawał porządnej, popowej muzyki. Wyczuwam w tym nagraniu sporo emocji i – co mnie cieszy najbardziej – szczerość i autentyczność. Dobre wrażenie zrobił na mnie także numer “Street Drug”. Gdybym nie wiedziała, kto ten utwór wykonuje, stawiałabym, że jest to demo dla Rihanny. Piosenka brzmi bardzo świeżo i ma fajny bit. Szybko polubiłam utwór “Spadam”, który wyróżnia się nie śpiewanym, ale recytowanym refrenem. To bardzo ciekawe rozwiązanie, nie spodziewałam się czegoś takiego po Honey. Na tle całego albumu uwagę na siebie zwraca też numer “The Real Me”. Może i bit oklepany, ale wielki plus za próbę stworzenia w Polsce kawałka na miarę najpopularniejszych światowych produkcji łączących w sobie pop i hip hop. Pojawiająca się gościnnie w utworze Ewa Pac nie jest kolejną Eve czy Lil’ Kim, ale jej rap prezentuje się całkiem dobrze. Trochę gorzej sama Honey, która w niektórych momentach ma głos przepuszczony przez auto tune. Powiem szczerze, że widziałabym ten kawałek na listach przebojów. Jeśli nie na całym świecie, to chociaż w Europie. Podobnie jak dynamiczne “Listen to Your Heart” i (niestety) mające w sobie coś ze starszych piosenek Honey “Insomnia”.

Z polskojęzycznych utworów znajdziemy tu jeszcze “Uratuj mnie”, który zrobił na mnie średnie wrażenie. Nudna, banalna kompozycja. Znacznie lepsze jest “Po nocy przyjdzie dzień”. Podszyte jest to trochę elektroniką, ale robi dobre wrażenie. Szczególnie szybszy refren. Myślę, że piosenka, gdyby Honey wydała ją na singlu, mogłaby być polskim hitem wakacji. W innym stylu jest natomiast zagrane na pianinie “Wołam cię”. Przyjemna, popowa ballada, która nieco rozkręca się podczas refrenu. Może i nie wzrusza ani nie skłania do refleksji, ale warto posłuchać.

W ciągu dwóch lat, jakie minęły od wydania debiutanckiego krążka “Honey”, polska wokalistka zrobiła ogromny postęp. Śpiewa lepiej, wydaje się być bardziej świadoma swojej wartości i tego, jak jej muzyka ma wyglądać. Nie naśladuje już tak bezmyślnie zagranicznych gwiazd. Teraz czerpie z ich twórczości to, co najlepsze. I chociaż na “Million” są utwory, przy których się krzywię (“Insomnia”, “Uratuj mnie”), są i takie, które wspominać będę bardzo ciepło (“Spadam”, “The Real Me”). Co tu jeszcze dodać  – dobra robota, Honey.

28 Replies to “#351 Honey “Million” (2013)”

  1. Nie wiem czy dam radę się do niej przekonać. “Lalalove” było dla mnie okropne. Dobrze, że się poprawiła. Nie można przecież ciągle stać w miejscu.
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

  2. No coz, w takim razie uzbrajam sie w cierpliwosc i czekam na recenzje Green Day, bo bardzo lubie ich muzyke. Co do Honey to jest tyle dobrych nowych plyt ze chyba sobie ja odpuszcze.

  3. Ja do Honey nic nie mam. Jeżeli dobrze czuje się w takiej muzyce jaką wykonuje to mi nic do tego. Jednak uważam że jej piosenki niczym nie różnią się od siebie i nie mają charakteru. Całego albumu jeszcze nie przesłuchałam, także wszystko przede mną. Zapraszam na nową recenzję http://www.PatriciaxLife.blogspot.com

  4. Chętnie przesłucham piosenek z tego albumu 😉 powiedzmy, że mnie zachęciłaś do niej. Bo podobnie mi też nie podobał się jej debiut. Lala Love niestety ma głupi tekst ale muzyka wpada w ucho. Ciekawa jestem reszty utworów z płyty 🙂 Cieszę się, że Honey śpiewa w języku polskim..w końcu 🙂 z tym Mickiewiczem to rzeczywiście przesadziła. Kicz i klasyka..:) u mnie news 🙂 [love-ashley]

  5. A ja tą płytę akurat posiadam od dnia wczorajszego 😉
    Krążek po przesłuchaniu okazuje się całkiem zjadliwy, oczywiście najbardziej wyróżniające się nagrania to LaLaLove oraz Nie powiem Jak, cała reszta trochę jakby w cieniu tych dwóch liderów, być może mam takie odczucie po dopiero drugim odsłuchaniu 🙂
    Pozdrowienia!

  6. Czytałam wytłumaczenie Honey już wcześniej (Mickiewicz itd.) i też wydało mi się to… nie wiem… dziwne i trochę śmieszne? Nie słychać w tych piosenkach nawiązania do szanownego Konrada. Mimo, że ją lubię, to wydaje mi się, że ma skłonność do egzaltowania, czego nie lubię u artystów.
    ,,LaLaLove” szybko mi się znudziło, a teledysk może i jest pozytywny, ale jakoś nie zrobił na mnie większego wrażenia. ,
    Ktoś zauważył, że ,Nie powiem jak” jest podobne do jednej z piosenek Cerekwickiej. Odsłuchałam ją i rzeczywiście jest duże podobieństwo. Możliwe, że to przypadek, ale jednak. Muzyka w tym singlu jest w porządku, ale słowa mnie jakoś nie przekonują.
    W teledysku Honey wygląda ślicznie, plenery też są niczego sobie, ale nie zauważyłam tam opowiadania historii… Chyba te same osoby zajęły się reżyserowaniem. Rozumiem, że Honorata stawia na zaufany zespół, ale głupio, gdy teledyski są bardzo podobne. Przydałaby się jakaś nowa osoba ze świeżym, innym spojrzeniem i to nie w postaci reklamy Magnum (nie wierzę, że ona musiała szukać sponsorów) czy dziwnego jedzenia hamburgera.

  7. Nie, nie, nie zdecydowanie nie dla wokalistki o pseudonimie Honey. Nie wróżę jej żadnego sukcesu, zwyczajna wokalistka, która szybciej zniknie niż się pojawiła. Głos też ma cieniutki, i jestem pewna że gdyby nie Zombie Boy, to o Honey mało by kto wiedział. Jedyna świetna piosenka z tej płyty, którą jako tako zapamiętam przez kilka lat to Lalalove, Honey ładnie się w nim prezentuje, melodia fajna, aczkolwiek artystka jak wiele innych w naszym kraju.

  8. Nic dziwnego, że zdecydowała się na kilka piosenek po polski, i wcale nie dlatego, że Ewelina z polskojęzycznymi piosenkami osiąga sukces, ale, że jej “Sabotaż”, pierwszy singiel po polsku odniósł większy sukces od dwóch poprzednich anglojęzycznych 🙂
    Zastanawiałam się, czy sięgać po tę płytę, ale po Twojej pozytywnej oceny, przesłucham ją 😉

  9. Słuchałem raz i cóż – mnie się tak nie podoba. Pamiętam tylko “Lalalove”, którego nie lubię, głównie za beznadziejny tekst, no i “Nie powiem jak”, które jest baaaardzo pospolite.
    Nowa recenzja: “Królestwo” Hunter (fizzz-reviews.blogspot.com)

  10. Mi sie LaLaLove niepodobał ale drugi singiel z płyty „Nie powiem jak” to co innego strasznie wpadł mi w ucho. Uważam ze ta piosenka jest o wiele lepsza od nowej piosenki Eweliny Lisowskiej

  11. Serdeczne zaproszenia w stronę MUZYCZNEGO INSTYTUTU LIST RADIOWYCH! Tam czeka ostatnia walka ĆWIERĆFINAŁU, już teraz możesz oddawać głosy na swojego faworyta oraz.. do sprawdzenia NN o Michaelu Buble, która znajduje się tuż pod Finalnymi Pojedynkami 4!

Odpowiedz na „~Inna_odInnychAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *