#384, 385, 386 Kelly Clarkson “My December” (2007) & “All I Ever Wanted” (2009) & “Stronger” (2011)

Ostatnie trzy studyjne albumy Kelly Clarkson pokazują, że wokalistka nie ma talentu do wyszukiwania tytułów dla swoich krążków.  Wszystko jest nie tak, jak być powinno. Czemu zawierające muzykę, przed którą broniła się Kelly “All I Ever Wanted” (PL: Wszystko, czego zawsze chciałam) tak zatytułowano? Lepiej pasowałoby to do trzeciej płyty – “My December”. Z kolei tytuł “My December” (PL: Mój grudzień) pasowałby lepiej do “Stronger” (PL: Silna), bo album ukazał się pod koniec roku. W tej sytuacji płyta “All I Ever Wanted” powinna nosić tytuł “Stronger”. Ironicznie. Tak więc…

“My December” -> “All I Ever Wanted”
“All I Ever Wanted” -> “Stronger”
“Stronger” -> “My December”

I wszystko gra.

 

Ukazanie się trzeciej płyty Kelly Clarkson naznaczone było pasmem skandali i kłótni. O co poszło? Może w skrócie. Artystka chciała nagrać płytę dojrzalszą, mocniejszą. Jej wytwórnia nalegała zaś na proste, chwytliwe pop rockowe piosenki, które mogłyby stać się hitami na miarę “A Moment Like This” czy “Behind These Hazel Eyes”. Kelly postawiła jednak na swoim (brawo!) i nagrała album, o jakim marzyła. Chociaż premiera “My December” odbyła się w wakacje, kiedy to o końcu roku nikt jeszcze nie myśli, fani nie musieli się powstrzymywać i czekać do grudnia, by lepiej poczuć klimat nagrań Clarkson. Piosenki wokalistki sprawdzą się bowiem w każdą porę roku. Komu mogłabym polecić “My December”? Na pewno osobom uwielbiającym dwie pierwsze płyty Avril Lavigne. Muzyka Kelly spodoba się także sympatykom P!nk a nawet Evanescence (polecam tajemnicze, cudowne “Haunted”). Warto posłuchać świetnie zaśpiewanego “Never Again”; balladowego “Sober”; ciężkiego “One Minute” oraz niebanalnego, nieco agresywnego “Hole”. Całkiem podoba mi się (do połowy) spokojniejsze “Don’t Waste Your Time”. Jeśli ktoś ma ochotę na inne ballady w wykonaniu Kelly, polecam akustyczne “Maybe” oraz charakteryzujące się sporą ilością użytych instrumentów (skrzypce, wiolonczela, saksofon, nie mówiąc już o gitarze) “Be Still”. Nie należy pominąć jednego z najcichszych utworów wokalistki – “Irvine”, za  którym Kelly schowała akustyczne “Chivas”. Co jeszcze przygotowała dla nas Clarkson? Niezbyt chwytliwe, ale zadziorne i pogodne “How I Feel”; wyróżniające się świetną gitarą “Can I Have a Kiss” oraz interesujące, pomysłowe “Yeah”. Po części nie dziwię się, że “My December” sukcesu dużego nie odniosło. Mało tu piosenek, które mogłyby namieszać na listach przebojów. Jednak brak potencjalnych hitów nie oznacza, że trzeci album Kelly to pozycja nie godna uwagi. Wręcz przeciwnie. To najmocniejszy krążek wokalistki, najbardziej rockowy, najmniej popowy. Szczery, prawdziwy. Wreszcie jakiś.

 

Po artystycznym sukcesie “My December” i komercyjnej porażce tejże płyty (m.in. odwołaniu trasy koncertowej) Kelly postanowiła nagrać album “All I Ever Wanted”. Warto dodać – wzorowy album. Jednak nie w opinii miłośników dobrej muzyki, ale jej wytwórni, która już zacierała ręce i przeliczała, jakie zyski przyniosą nowe nagrania wokalistki. Czwarte dzieło Clarkson to odejście od mocnych, rockowych klimatów na rzecz słabego pop rocka (z naciskiem na to pierwsze) z elementami muzyki tanecznej. Na otarcie łez przygotowała na szczęście i kilka ballad. Uwielbiam emocjonalne nagranie “Cry” (świetny refren!) oraz wzruszające, piękne “If No One Will Listen”. Mniej podoba mi się słodkie i nieco nudne “Save You”. Nie cierpię natomiast ballady “Already Gone”, która charakteryzuje się muzyką podobną do “Halo” Beyonce. Piosenka jest niesamowicie męcząca i mało ciekawa. Uważam, że to najsłabsza ballada Kelly. A reszta piosenek na “All I Ever Wanted”? Clarkson próbuje nam wcisnąć lekko elektroniczne, taneczne ale gitarowe “My Life Is Suck Without You” (z refrenem, którego nie lubię); napisane przez Katy Perry “I Do Not Hook Up”, które lepiej i ciekawiej prezentowałoby się w wykonaniu jej niż Kelly; mocne i nie tak słodkie “Don’t Let Me Stop You” oraz mające banalny refren “All I Ever Wanted” (które brzmi jak numer ukradziony P!nk). O pozostałych piosenkach nie ma nawet za bardzo co wspominać. Miłym wyjątkiem jest bowiem tylko “Whyyawannabringmedown” – świeże, przebojowe nagranie zawierające w sobie elementy punku. Jeśli Kelly chciała nagrać radośniejszą płytę niż “My December”, powinna postawić właśnie na takie utwory jak “Whyyawannabringmedown”, a nie np. przesłodzone “I Want You”. Jestem “All I Ever Wanted” bardzo zawiedziona. To banalna, infantylna płyta z dwoma świetnymi balladami (które znalazły się tu chyba przez przypadek) i jednym dobrym numerem. Do innych piosenek nie ma się ochoty po prostu wracać.

 

Piąta studyjna płyta Kelly Clarkson “Stronger” swoją premierę miała pod koniec 2011 roku, rok przed dziesiątą rocznicą triumfu wokalistki w “Idolu”. Kolejny będący sukcesem album pokazał, że Kelly nie jest jedną z tych osób wypromowanych przez talent show, o których słuch szybko ginie. “Stronger” to krążek mocniejszy niż “All I Ever Wanted”. Mniej jednak zróżnicowany – o ile na poprzednim albumie Kelly połączyła ballady z tanecznymi nagraniami i granica między nimi była bardzo wyraźnie zarysowana, tak tu większość piosenek brzmi tak samo, a spokojne kawałki zostały oparte na tym samym pomyśle – delikatne, stonowane zwrotki, rockowe refreny (“Honestly”, “The War Is Over”, “Dark Side”). Mam ze “Stronger” spory problem, bo mało która kompozycja się wyróżnia. Mamy tu przyjemne “Mr. Know It All” (bez wątpienia najlepszy singiel z płyty); kiczowate, taneczne “Stronger (What Doesn’t Kill You)”; szybkie “You Love Me” oraz słodkie, spokojne “Standing In Front of You”. A na dokładkę charakteryzujące się irytującymi, elektronicznymi dźwiękami “I Forgive You”; przebojowe “Let Me Down” oraz pogodne “Hello”, które mogłoby stać się kolejnym singlem. Podobne (ale znacznie gorsze) do “Let Me Down” jest chaotyczne, zbyt wykrzyczane, a mimo tego nudne “You Can’t Win”. Od stylu płyty nieco odstaje (na plus) piosenka o tytule “Einstein”. Gitary dodają jej nieco rockowego pierwiastka, tak potrzebnego muzyce Clarkson. Najlepszą kompozycję artystka zostawiła na sam koniec. Jest nią ballada “Breaking Your Own Heart”. W przeciwieństwie do innych nie rozkręca się przy refrenie. Utwór zagrany jest głównie na gitarze akustycznej. Pojawiają się i piękne smyczki. Całość daje cudowny efekt. “Stronger” nie jest płytą, do której wracałabym jakoś często. Co innego do pojedynczych utworów takich jak np. “Honestly” czy “Mr. Know It All”. Ogólnie jednak piąty studyjny krążek Kelly nie powalił mnie na kolana.

17 Replies to “#384, 385, 386 Kelly Clarkson “My December” (2007) & “All I Ever Wanted” (2009) & “Stronger” (2011)”

  1. Znam tylko niektóre kawałki Kelly i prędko się nie zapoznam z jej twórczością. Próbowałem przesłuchać “Stronger”, ale jakoś nie przetrwałem :C Zacznę w takim razie od “My December” 😀

  2. Właśnie mam to samo co Ty z All I Ever Wanted, bo to nie jest to co ona zawsze chciała. 🙁 album zrobiony tylko i wyłącznie by odnieść komercyjny sukces. Ale już za to Stronger mi się bardzo podoba 😀 uwielbiam ten album <3

  3. Przestałam interesować się Kelly po “My December”, które – jak czytałam – było totalnym niewypałem. Jedynym “hitem” (nie wiem, czy to odpowiednie słowo) było “Never Again”. Z “All I Ever Wanted” kojarzę “My Life Would Suck Without You” i “I Do Not Hook Up”, pamiętam je, ale nie wydawały mi się jakieś one wybitnie rewelacyjne. Ze “Stronger” kojarzę tytułowy utwór, którego nie znoszę. Tęsknię za starą Kelly z czasów “Breakaway”.
    U mnie NN, zapraszam i pozdrawiam 🙂

  4. Piosenki z albumu “My December” nie kojarzę a co innego z “All I Ever Wanted” bo „My Life Is Suck Without You” kocham ta piosenkę i nawet Don’t Let Me Stop You” uważam że to nie zły numer.
    Wszystkie wydane single z płyty Stronger uważam że to fajne utwory a szczególnie Stronger (What Doesn’t Kill You) i teledysk też dobrze zrobiony:)

  5. “My December” to jej zdecydowanie najlepszy album i raczej go już nie przebije. No a jeśli będzie dalej nagrywać taką papkę w stylu “All I Ever Wanted” to na pewno nie. Mała poprawa nastąpiła na “Stronger”. Ale to nadal nie to.
    Nowa recenzja: “Jazz-Iz Christ” Serj Tankian (fizzz-reviews.blogspot.com)

    1. A nie robię tego? 😉 3x Kelly zaproponowała mi jedna dziewczyna przez stronę odpowie.pl (mój profil – http://odpowie.pl/profil-Zuziio). Teraz ze zgłoszonych będzie Soniamiki i Margaret. Mogę ci zdradzić, że w następnym MadHousie (14.09) będzie recenzja “Demi” i “Halcyon Days”. W tym roku planuje jeszcze OneRepublic, Jaya Z, Kanye’go. Sporo tego. Mam masę płyt do poznania 🙂

  6. Czytając pozytywne recenzje “My December” spodziewałam się czegoś świetnego, ale jak przyszło do przesłuchaniu płyty, to nie powaliło mnie to na kolana… Tak naprawdę poza “never again”, które uwielbiam, nie pamiętam nic innego… A przesłuchałam ten krążek z 4 czy 5 razy… Może w przyszłości, po zapoznaniu się z późniejszymi albumami Kelly, docenię, ale na razie jestem zawiedziona 🙁

Odpowiedz na „~Inna_odInnychAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *