#389 Demi Lovato “Unbroken” (2011)

Demi Lovato, będąca, wydawałoby się, najtrzeźwiej myślącą gwiazdą z wytwórni Disney’a, przeżyła małe załamanie. Nie będę wnikać, co było przyczyną złego samopoczucia wokalistki i aktorki – po co przypominać chwile, o których fani artystki chcieliby pewnie zapomnieć? Grunt, że Demi stanęła na nogi i deklaruje, że jest unbroken (PL: niepokonana, niezłomna).

W pracy nad nową płytą wokalistka wspierana była przez cały sztab producentów. Imprezowy charakter niektórym piosenkom nadali m.in. team Dreamlab (chętnie wybierani przez gwiazdy Disney’a: Vanessę Hudgens, Miley Cyrus, Selenę Gomez), producenci z Rock Mafia (podobnie jak Dreamlab) oraz mniej rozchwytywany niż jeszcze dziesięć lat temu Timbaland (przedstawiać go chyba nie trzeba). Jeśli chodzi o teksty piosenek, spotkało mnie duże rozczarowanie. Mało który wyszedł spod ręki Demi. Kiedy wokalistka się leniła, dobrą robotę wykonali za nią m.in. Ryan Tedder (“Bleeding Love” Leony Lewis), Toby Gad (“Don’t Hold Your Breath” Nicole Scherzinger) oraz Tim James (“Naturally” Selena Gomez). Swoje trzy grosze wtrącili również inni wokaliści: James Morrison oraz Kerli.

Demi Lovato swoją trzecią płytą udowodniła mi, że jest osobą, która woli patrzeć w przyszłość niż rozpamiętywać minione lata. Słuchając “Unbroken” nigdy by mi nie przyszło do głowy, co naprawdę przeżyła Lovato. Zamiast nagrać szczery i dojrzały album opisujący jej uczucia i przeżycia (tak jak zrobiła to np. Amy Winehouse na “Back to Black”), ona postawiła przede wszystkim na zabawę. Piosenki na “Unbroken” są radosne, pogodne. Demi porzuciła pop rock na rzecz zwykłego, lekkiego popu z elementami muzyki tanecznej i r&b. Na krążku znajdziemy jednak i ballady, które pokazują nam, że wokalistce nie tylko dobra zabawa w głowie.

Na żadnej z dwóch poprzednich płyt Demi nie miała tylu duetów co na “Unbroken”. Bez wątpienia najciekawszą kolaboracją jest ta z Missy Elliott (no dobra, i buczącym Timbalandem) w utworze “All Night Long”. Jest to szybka, taneczna kompozycja, której smaczku dodaje rap Missy. Całkiem podoba mi się efekt współpracy Lovato z Dev – utwór “Who’s That Boy”. To niezła, dziewczyńska piosenka, w której największe zrobiła na mnie nie Demi, ale towarzysząca jej Dev. Świetnie wypadła i, gdybym nie kojarzyła jej solowej twórczości, natychmiast sięgnęłabym po jej album. W ostatnich dwóch duetach wokalistka łączy siły z dwoma panami. W lekkim, wakacyjnym, ale nie zachwycającym “You’re My Only Shorty” gościnnie pojawia się Iyaz. Natomiast w spokojniejszym (ale jednocześnie będącym najsłabszą balladą na “Unbroken”) popowo-rhythm-and-bluesowym kawałku “Together” usłyszeć możemy Jasona Derulo.

Moim numerem jeden z całej płyty Demi jest utwór “My Love Is Like a Star”. Zaskoczenie? To piękna piosenka łącząca w sobie r&b oraz soul. Cieszy mnie to, że Demi pokazała się wreszcie z tej dojrzalszej i kobiecej strony. Brakowało mi takich eleganckich kompozycji w jej twórczości. Pięknie prezentują się emocjonalne ballady: “Lightweight” oraz delikatne “Skyscraper”. Samą siebie Demi przeszła jednak w nagraniu “For the Love of a Daughter” – poruszającej balladzie, w której na pierwszy plan wysuwa się wokal Lovato – raz mocny, raz subtelny, ale zawsze pełen emocji. Warty uwagi jest sam tekst utworu:

Don’t you remember I’m your baby girl? How could you throw me right out of your world? (PL: Nie pamiętasz, że jestem twoją małą dziewczynką? Jak mogłeś wyrzucić mnie ze swojego życia?).

A pozostałe piosenki? Zupełnym nieporozumieniem jest dla mnie umieszczenie na trzeciej płycie wokalistki takich numerów jak “Unbroken” czy “Hold Up”. Oba są electropopowymi kawałkami. Pierwszy z nich jest chaotyczny i przekombinowany. Słyszymy w nim taneczny bit, nieznośną obróbkę wokalu Demi a w dodatku spokojniejszy bridge, który w ogóle nie pasuje do zwrotek i refrenu. “Hold Up” zawiera w sobie elementy dubstepu. Najbardziej razi w tym utworze refren. Koszmar. Szkoda Demi na takie coś. Ciekawiej przedstawia się rhythm-and-bluesowe, wyraziste “In Real Life” oraz bardziej popowe, ale również zawierające w sobie wpływy r&b “Mistake”. Na zakończenie polecam dwie ballady – słodkie “Fix a Heart” oraz pogodne “Give Your Heart a Break”. Warto również zwrócić uwagę na “Skyscraper” (Wizz Dumb Remix). Mam alergię na samo słowo remix, więc do przeróbki znanego singla Demi podchodziłam z obawą. Na szczęście nie przerobili tej spokojnej piosenki na taneczną rąbankę. Jedyne co, to podrasowali lekko samą melodię.

Nie jestem fanką Demi Lovato, ale przyznam, że trzeci album gwiazdy zrobił na mnie dobre wrażenie. Jest tu kilka piosenek, które podnoszą jego poziom (“My Love Is Like a Star”, “Skyscraper”), jest i parę zapychaczy (“Mistake”, “Together”) a nawet utworów, które nigdy nie powinny się na krążku znaleźć (“Unbroken”, “Hold Up”). Ogólnie rzecz biorąc Lovato odwaliła kawał dobrej roboty. Jeśli ktoś jeszcze kręci nosem na album “Unbroken”, polecam zapoznać się z kolejną płytą artystki zatytułowaną po prostu “Demi”. W mig docenicie piosenki z trzeciego krążka.

17 Replies to “#389 Demi Lovato “Unbroken” (2011)”

  1. Lubię tę płytę. Jest różnorodna i głos Demi jest najlepszym który ‘wyszedł spod szyldu Disney’a’. Wiadomo, do perfekcji temu albumowi brakuje wiele, ma swoje minusy, ale na szczęście następnym albumem pokazała, że stać ją na coś więcej. 😀

  2. Muszę przyznać, że twoje zapoznanie z twórczością Christiną było bardzo zawiłe :). Mnie zainteresowała w 2006 roku, kiedy pojawiło się “Ain’t No Other Man”. Znam tylko jej największe hity i uwielbiam “Beautiful” – piosenkę i teledysk. Muszę się zapoznać z dyskografią Xtiny. Pozdrawiam gorąco :).

  3. Chyba w końcu skuszę się na tym album, bo odkładam go i odkładam. Jeśli wytrwałem przy “Star Dance” to “Unbroken” chyba nie sprawi mi problemu. Bo gorzej od Seleny, to już chyba gorzej być nie może, prawda?

  4. Nigdy nie przepadałam za Demi. Co innego Christina, która imponuje mi jej różnymi wcieleniami i przede wszystkim głosem.

    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

  5. Moim numerem jeden jest “For the Love of a Daughter” 🙂 Zdecydowanie najlepszy utwór z płyty. Duetów nie lubię – teraz ich nawet nie pamiętam, od przesłuchania albumu minęło kupa czasu, a ja duety wywaliłam. Tak samo jak ten remix, jednak doskonale pamiętam, że mnie wkurzało buczenie czy co to tam było. Co do „Unbroken” i „Hold Up” nie zgodzę się, ja te utwory bardzo lubię i z chęcią ich słucham. Co prawda również uważam że “Unbroken” jest trochę przekombinowane, ale ma to “coś”, przez co naprawdę mi się podoba – aż sama jestem zdziwiona. I jakimś cudem jest to jeden z moich ulubionych utworów Demi o_O

  6. znam ją tylko z jednego kawałka skyscraper i chyba na tym zaprzestanę, bo ogólnie nie przepadam za disney’owskimi gwiazdami.

    nowa notka
    { theQueen.blog.onet.pl}

  7. “Unbroken” jest dobrą płytą. Na pewno lepszą niż koszmarek “DEMI”. Lovato postawiła na przyjemne, popo-r&b i piękne ballady. No i wygrała. Jest lepiej i równocześnie mniej słodko niż wcześniej; dużo lepiej i nie tak ciężko jak później.
    Nowa recenzja: “Halcyon Days” Ellie Goulding (fizzz-reviews.blogspot.com)

Odpowiedz na „~AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *