#424 Ashanti “Ashanti’s Christmas” (2003)

W 2003 roku nie tylko miała miejsce premiera świątecznego albumu Whitney Houston “One Wish: The Holiday Album”, którego recenzję mogliście przeczytać kilkanaście dni temu, ale i ukazało się podobne wydawnictwo amerykańskiej wokalistki r&b Ashanti. Jako, że artystek tych porównywać nie wypada, skupię się tylko na bożonarodzeniowych dokonaniach autorki przeboju “Foolish”.

Na album – zatytułowany może i mało oryginalnie, ale jednoznacznie i wskazując na jego intymny charakter “Ashanti’s Christmas” – składa się jedynie dziesięć utworów. Ich długość jest niezwykle nierówna. Z jednej strony mamy kompozycje trwające cztery minuty, z drugiej takie, które liczą sobie niecałe dwie. Kiedy wokalistce kończył się pomysł na wykonanie jakiejś piosenki, po prostu ją skracała. Sprawia to, że “Ashanti’s Christmas” się nie dłuży i bez problemu możemy przesłuchać go kilka razy pod rząd.

Ile razy przed Bożym Narodzeniem słyszy się o świątecznym obżarstwie? Podczas spotkań z rodziną przy bogato zastawionym stole ciężko odmówić sobie kolejnego kawałka babcinego ciasta. Jeśli więc dbacie o linię i obawiacie się, że nie będziecie potrafili oprzeć się piernikom, album Ashanti na pewno powstrzyma wasz apetyt. Dawno bowiem nie miałam do czynienia z… tak słodką płytą. Słodycze są zbędne, idealnie zastąpią je piosenki artystki. Utwory Ashanti są mieszanką r&b i muzyki świątecznej. Melodie przygotowane przez ekipę wokalistki ładnie współgrają z jej dziewczęcym, ujmującym głosem. Momentami ciężko uwierzyć, że nagrywając ten album Ashanti miała dwadzieścia trzy lata. Jednak jej wokal, choć bardzo uroczy, nie do końca przypadł mi do gustu. Wydaje mi się, że momentami wokalistka śpiewa zbyt wysoko, a nie zawsze jest to konieczne.

W 2003 roku ukazała się również druga studyjna płyta Ashanti, “Chapter II”. Chociaż praca nad albumem wymaga czasu i nie jest nigdy prosta, artystka nie poszła na łatwiznę przygotowując na swój świąteczny krążek jedynie cudze utwory. Znalazła czas na napisanie kilku własnych.

Do autorskich piosenek Ashanti zalicza się otwierające album, łagodne “Christmas Time Again”. Nie jest to zbyt wymagająca i ambitna propozycja, ale podbiła moje serce krótkim monologiem wokalistki, w którym to cofa się w czasie i wspomina swoje święta Bożego Narodzenia. Niby nic, ale jest to miłym przerywnikiem, który przybliża nam nie tylko postać Ashanti, ale i pokazuje, że choć jest (a może raczej była) wielką gwiazdą r&b, w głębi duszy jest taka jak my. Lubię również zabawne, ale króciutkie “Hey Santa” oraz melodyjne “Sharing Christmas”. Te trzy piosenki bardzo pasują do Ashanti. Tak jak ona są wesołe, pogodne. W nieco inną stronę zmierza ostatnia z jej autorskich kompozycji – balladowe, ciche “Time of Year”.

Po zapoznaniu się z coverami Ashanti znanych mi świątecznych piosenek, jeszcze bardziej doceniłam jej własne utwory. Nie podoba mi się jej wersja “The Christmas Song”, gdzie o uwagę słuchacza walczy wysoki, subtelny wokal artystki i grające trochę zbyt ciężko pianino. Nie przekonuje mnie również “Silent Night” w wykonaniu Ashanti. Jest to szczególna kompozycja, wymagająca specjalnej oprawy. Wokalistka zaśpiewała ją nieco płytko i bez emocji. Słabe wrażenie zrobiła na mnie również nudna, ale na szczęście bardzo krótka wersja “Joy to the World”, w której, wbrew tytułowi, radości za wiele nie słychać. Wystarczy włączyć sobie ten tradycyjny bożonarodzeniowy kawałek w wykonaniu Mariah Carey czy Whitney Houston. Różnica kolosalna. Honor coverów ratuje jazzujące “Winter Wonderland” oraz przyjemne “We Wish You a Merry Christmas”.

“Ashanti’s Christmas” płytą wybitną nie jest. To raczej przyjemna, choć niezajmująca propozycja. Podoba mi się jej długość – pół godziny spędzone w towarzystwie bożonarodzeniowych piosenek Ashanti wystarczą, by poczuć klimat świąt.

5 Replies to “#424 Ashanti “Ashanti’s Christmas” (2003)”

  1. Dla mnie takie świąteczno-zimowe płyty nie mają sensu, są jedynie nabijaniem konta kolejnymi dużymi sumkami dolarów. Nigdy pewnie żądnej tego typu płyty nie przesłucham i nie żałuję. O artystce nie słyszałam.
    Możesz informować mnie znowu o NN tym razem na Namuzo w spamie?

    Pozdrawiam, Namuzowani.blog.onet.pl

Odpowiedz na „~AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *