#453 Shakira “Shakira” (2014)

Pojawiła się w 1991 roku, ale sławę zyskała dopiero pięć lat później za sprawą “Pies Descalzos”. Później poszło z górki. Kolejne albumy, rzesze fanów, nagrody, szacunek. Trendy w muzycznym światku się zmieniają. Kariery wielu zaczynają się spektakularnie i równie widowiskowo kończą. Pojawiło się nowe pokolenie słuchaczy, dla którego muzyka ma być przede wszystkim mało absorbującym tłem do codziennych czynności. Im prostsza, tym lepiej. Jak w takim razie Shakirze udało się tyle lat utrzymać w czołówce najpopularniejszych wokalistek, a przy tym pozostać sobą?

Pochodząca z Kolumbii artystka zaczynała od rockowych brzmień. Pod koniec lat 90. wydała dwa hiszpańskojęzyczne krążki (“Pies Descalzos” i “Dónde Están los Ladrones?”), na których pokazała swoje ostrzejsze oblicze. Następny album w kolejce, “Laundry Service”, na którym to Shakira połączyła latynoskie melodie z popem i rockiem otrzymując naprawdę dobrą i przebojową mieszankę, uważam za jedno z jej lepszych dzieł. I do potańczenia (“Whenever, Wherever”) i do refleksji (“Fool”). Kolejne dwie płyty zachwyciły mnie jeszcze bardziej. Hiszpańskojęzyczne “Fijación Oral Vol.1” czaruje delikatnością, a anglojęzyczne “Oral Fixation Vol.2” różnorodnością (obok “Illegal” mamy “Hips Don’t Lie”; zaraz za dynamicznym “Costume Makes the Clown” błogie “Something”). Na electropopowej płycie “She Wolf” Shakira najmniej przypominała siebie. Przeprosiła za ten wyskok w dyskotekowe rejony krążkiem “Sale El Sol”, na którym wokalistka nie tylko powróciła do naturalniejszych dla siebie brzmień, ale i znów zaczęła śpiewać po hiszpańsku.

Przez lata Shakira swój muzyczny styl modyfikowała, by jej twórczość jak najbardziej pasowała do współczesnych czasów. Nie inaczej postępuje na najnowszym albumie, który dostał mało oryginalny, ale wymowny tytuł “Shakira”. Wokalistka była ostrożniejsza, jeśli chodzi o zapowiedzi płyty, od swoich koleżanek po fachu. Do moich uszu dotarły tylko opinie, że ma to być jej osobisty album będący dodatkowo powrotem do rockowych brzmień. Co do pierwszej rzeczy nie mam żadnych wątpliwości. Shakira jest szczęśliwą osobą. Przekłada się to na jej nagrania, które są bardzo optymistyczne. Jeśli zaś chodzi o gitary (w końcu z jedną artystka pozuje na okładce) – poszły w ruch i dodają przygotowanym przez Shakirę piosenkom rockowej energii. Sporo jednak na płycie popu, tanecznych brzmień, elementów country czy nawet reggae. Dla każdego coś miłego.

Najnowszy album wokalistki podzielić możemy na dwie części. Tradycyjnie – z jednej strony utwory spokojne, z drugiej żywiołowe. Zacznę od tych drugich, bo Shakira w końcu znana jest ze swoich tanecznych umiejętności i ciekawa byłam, czy będzie miała do czego kręcić biodrami podczas kolejnych koncertów. Wątpliwości rozwiewa już pierwsza piosenka – “Dare (La La La)”. Szybka, wyrazista, z klubowym posmakiem. Posiadająca świetne zwrotki, w których to Shakira balansuje na granicy śpiewu i rapu. W ucho wpada (i nie chce wylecieć!) melodia występująca po refrenie. Nie podoba mi się jednak modyfikacja wokalu artystki w dalszej części nagrania. Sama nie wierzę, że ten electropopowy kawałek przypadł mi do gustu. Wakacyjny killer. W wykonaniu każdej innej wokalistki bym go wyśmiała. Swobodnym, letnim klimatem odznacza się zawierające wpływy reggae “Cut Me Deep”. Ostrzejszymi piosenkami są “Spotlight” oraz “Empire”. Nieco spokojniej, ale wciąż gitarowo jest w “You Don’t Care About Me”. Nie możemy zapomnieć o najszerzej komentowanym utworze z “Shakira” – singlu “Can’t Remember to Forget You”. Udział Rihanny w tym projekcie miał przełożyć się na komercyjny sukces, a tymczasem utwór dużej kariery nie zrobił. A szkoda, bo to dość ciekawa propozycja. Chociaż strasznie rozdmuchana. Trochę popu, trochę muzyki dance, gdzieniegdzie reggae a na dokładkę rockowy refren. Co za dużo to niezdrowo. Mamy również przebojowe, ale wiejące nudą “The One Thing”.

Przedstawicielką spokojniejszej części albumu jest akustyczna, urocza kompozycja “23”. To śliczna piosenka, która pokazuje nam liryczną stronę artystki. Należę również do fanów zaśpiewanego po hiszpańsku utworu “Loca Por Ti”, które brzmi jak cudownie odnaleziona piosenka z płyty “Sale el Sol”. Całkiem ładnie przedstawia się również zawierające w sobie wpływy muzyki country “Broken Record”, w którym warto zwrócić uwagę na cichą pierwszą zwrotkę, w której uwaga skupia się na pięknym, charakterystycznym wokalu Shakiry. Najmniej z balladowych kawałków podoba mi się duet z kolegą Kolumbijki z planu “The Voice” – Blakiem Sheltonem. Podobnie jak to miało miejsce w jego współpracy z inną jurorką tego talent show, Christiną Aguilerą, tak i Shakira przejęła muzyczny styl Sheltona. “Medicine” to przebojowa piosenka z szufladki z napisem country. Nie zaskakuje, nie zachwyca. Blake brzmi bardzo przeciętnie, a, co wiemy chociażby ze wspomnianego już duetu z Aguilerą “Just a Fool”, pochwalić się może mocnym głosem.

Po usłyszeniu singla “Can’t Remember to Forget You” przestałam pokładać w płycie Shakiry jakieś wielkie nadzieje. Ok, utwór jest całkiem niezły, ale w pamięci mam przecież wiele innych, dużo lepszych kompozycji artystki. Na szczęście jej najnowszy studyjny album “Shakira” okazał się być pozytywnym zaskoczeniem. Nie ma na nim może typowych dla wokalistki tanecznych piosenek, ale cieszy, że szybsze nagrania na krążku zawierają w sobie rockowe elementy. Z kolei ballady nie przynudzają, ale robią dobre wrażenie swoją prostotą. Shakirze wystarczy jedynie gitara akustyczna, by oczarować słuchacza. Gratuluję całkiem udanej płyty, ale zadaję pytanie, czy z podstawowej wersji płyty nie można by usunąć “Nunca Me Acuerdo De Olvidarte” (hiszpańskie “Can’t Remember to Forget You”) na rzecz pięknej ballady “That Way” z edycji deluxe.

9 Replies to “#453 Shakira “Shakira” (2014)”

  1. “Can’t Remember to Forget You” na początku nie przypadł mi do gustu, ale sądzę, że Empire jest trochę gorsze… Nie mam jeszcze zdania na temat tego albumu, ale mam zamiar go przesłuchać. Sądząc po twojej ocenie jesteś nim chyba zawiedziona. Pozdrawiam.

  2. “Can’t Remember to Forget You” nie podoba mi się strasznie i nie wiem czy kiedykolwiek się do niego przekonam. Empire jest trochę lepsze (na mój gust) ale i tak nie zachęca mnie to do przesłuchania płyty. Zgadzam się z Papparazzi: “stara” Shakira najlepsza ^^

  3. Mnie się płyta bardzo podoba, wydaje mi się, iż udał się Shakirze ten powrót! Piosenki mają piękne teksty, ujmują prostotą i szczerością. Ciężko mi wybrać ulubione kawałki,ale chyba postawiłabym na “Broken record”, “Medicine” “23” i “Dare (la la la) 😉

  4. przyznam, że czekałam na jej płytę, z tego względu, że podoba mi się jej muzyka. co prawda nie jest to ‘stara’ Shakira, aczkolwiek płyta przyjemna i warta posłuchania 🙂

    nowa notka
    {theQueen.blog.onet.pl}

  5. Piosenka „Can’t Remember to Forget You” na początku uważałam za kiepską a potem jak kilka razy usłyszałam ją w radiu wpadła mi w ucho co innego Empire które wcale mi się nie podoba i wątpię czy zmienia zdanie do tego utworu. Zastanawiam się czy sięgnąć po ten album bp czytałam rożne opinie i każda była inna. Podobno płyta się słabo sprzedaje w USA.

    U mnie muzycznomaniaa.blogspot.com/ nowe notowanie

  6. “Can’t Remember To Forget You” w ogóle nie przypadło mi do gustu. Drugi singiel “Empire” zrobił na mnie większe wrażenie. Bardzo lubiłam Shakirę z lat 2005 – 2007, szczególnie kawałki “Illegal” i “Las de la Intuicion”. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂
    PS. jednak przesłuchałam “Kiss Me Once” Kylie. Nie jest tak beznadziejne jak przypuszczałam, ale nie ma co tego porównywać z jej klasykami.

  7. Kilkakrotnie słuchałem jej najnowszej płyty i mam jakiś niedosyt. Bardziej chciałbym usłyszeć ją samą w takich mocnych energicznych kawałkach. Mam pretensje do Dare (La La La), które podobno stało się jakimś hitem piłkarskim prawda? Jedyne co mnie w tym nagraniu denerwuje to refren. Dlaczego ja słyszę “Lego”? Co ma to wspólnego z całym utworem? Cały krążek melodramatyczny, spokojny ale piękny, szczególnie cenię go właśnie za Broken Record, światowy Can’t Remember To Forget You, oraz Loca Por Ti. Przeładowany emocjami The One Thing. Shakira zdecydowanie poszła ku nowoczesności, chociaż nie miałem styczności z jej poprzednimi płytami to zapamiętałem ją jako energiczną, niezwykle seksowną (co się nie zmieniło) ale jednak dziką do okiełznania artystkę. Ten album to dla mnie bliższa znajomość z blond pięknością 🙂

Odpowiedz na „LollexAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *