#531 4 Non Blondes “Bigger, Better, Faster, More!” (1992)

Jeśli poprosilibyście mnie o wskazanie zespołu, który rozpadł się za wcześnie, a powinien zaprezentować nam kolejne udane płyty i dostarczać dalej masę emocji, bez chwili wahania wskazałabym na amerykańską grupę 4 Non Blondes. Ta założona w 1989 roku formacja przeszła kilka przetasowań w składzie, zanim w 1992 roku wydała swój pierwszy i ostatni studyjny album. Czwórka muzyków o włosach innego koloru niż blond na zawsze zapisała się w historii wielkim, głośnym przebojem “What’s Up?”. Z identycznym pytaniem w głowie usiadłam do przesłuchania “Bigger, Better, Faster, More!”.

Głową, głosem i sercem 4 Non Blondes jest Linda Perry. Po rozpadzie zespołu zajęła się pisaniem utworów dla innych artystów. Można więc powiedzieć, że Linda była dla song-writerskiego światka tym, kim dzisiaj jest Sia. Spod jej rąk wyszły takie przeboje jak “Get the Party Started” P!nk, “What You Waiting For?” Gwen Stefani czy “Superwoman” Alicii Keys, a wszyscy fani Christiny Aguilery liczą na ponowną współpracę ich idolki z Perry, która zaowocowała w końcu niezapomnianymi balladami “Beautiful” i “Hurt”. Talent nie tylko do pisania poruszających utworów, ale przede wszystkim wokalny Lindy podziwiać możemy na “Bigger, Better, Faster, More!”. Bez niej ta płyta by tak nie brzmiała.

O kunszcie Perry napisać da się niejedną książkę. Ja jednak pochwały pod adresem Lindy skrócę do jednego akapitu. Piosenek zawartych na debiucie 4 Non Blondes nie można zaśpiewać lekko, delikatnie. Nie można podchodzić do nich na zimno. Artystka doskonale zdawała sobie z tego sprawę, dlatego też “Bigger, Better, Faster, More!” pod względem wokalnym przegania wiele innych płyt o lata świetlne. Linda idealnie operuje swoim głosem, dzięki czemu możemy poznać wszystkie jego barwy, a także bez trudu wyczuć, w jakim właśnie nastroju jest wokalistka. Emocje aż kipią.

Album 4 Non Blondes otwiera zabarwiona country piosenka “Train”, która osiąga prędkość (nie)sławnego Pendolino. Już po tym jednym utworze wiedziałam, że przejażdżka z amerykańską rockową grupą należeć będzie do przyjemnych i wartych powtórzenia. Wysiadka na pierwszej stacji nie jest wskazana. Kolejna kompozycja, nieco funkujące “Superfly”, należy do najbardziej przebojowych nagrań 4 Non Blondes. Następujący po nim utwór “What’s Up?” to małe arcydzieło i jeden z największych protest songów. Porywający, łatwy do powtórzenia refren potrafi utknąć w głowie na długie godziny, a pełne złości, ale też poirytowania zwrotki zachwycają:

Then I take a deep breath (…) and I scream from the top of my lungs: “what’s goin’ on?” (PL: Potem biorę głęboki wdech (…) i krzyczę z całych sił w płucach: “co się dzieje?”)

Piosenka “Pleasantly Blue” stanowi przeciwieństwo singlowego przeboju. Jest lekka i przystępna, a jej ozdobą jest kokietująca słuchacza Linda Perry. O ile w tym utworze wokalistka schowała nieco pazurki, tak co jakiś czas lew budzi się w niej w stonowanym, ale niesamowicie emocjonalnym “Morphine & Chocolate”. Poskakać nie da się również przy podniosłym “Spaceman”. To jedna z tych kompozycji, podczas których na koncercie w górę powinny iść zapalniczki. Zapalniczki, nie smartfony.

Znane z piosenki “Train” inspiracje muzyką country powracają w żwawym, dziarskim “Old Mr. Heffer”. “Calling All the People” ponownie skręca w alternatywno-rockowe rejony, stając się najbardziej stadionowym utworem na “Bigger, Better, Faster, More!”. Następująca po nim kompozycja “Dear Mr. President” ponownie pokazuje nam nie tylko nastrojową, ale i zaangażowaną w sprawy społeczeństwa twarz zespołu, będąc niechlubną laurką dla rządzących.

It’s such a wonderful country, but the man he’s burning it down (PL: To taki piękny kraj, ale człowiek go spala).

Dwie ostatnie piosenki przygotowane przez 4 Non Blondes nie należą do mojej czołówki nagrań amerykańskiej formacji, ale lubię ich od czasu do czasu posłuchać. Szczególnie lekko nerwowego, temperamentnego “Drifting”, w którym na pierwszy plan wysuwają się gitary akustyczne oraz ekspresyjne wokalizy Lindy Perry. Punkowe “No Place Like Home” to niezła, choć nie olśniewająca jak poprzednie propozycje grupy, kompozycja, wraz z której ostatnimi dźwiękami wyjeżdżamy z muzycznego nieba, gdzie zabrała nas debiutancka płyta 4 Non Blondes.

“What’s Up?” znałam od lat. Już wtedy, będąc małą dziewczynką, słysząc go, podświadomie wiedziałam, że jest to wielki utwór, ale nie do końca rozumiałam jego przesłanie. Album “Bigger, Better, Faster, More!” wcale nie skrywa gorszych kompozycji. Jest to dość równa, a przede wszystkim zajmująca płyta. Ekscytująca, przyciągająca, barwna. Chociaż 4 Non Blondes działali dość krótko, zdążyli postawić sobie solidny muzyczny pomnik. Ich debiut jest jednym z najlepszych krążków, jakie wpadły mi w ręce. Klasa.

11 Replies to “#531 4 Non Blondes “Bigger, Better, Faster, More!” (1992)”

  1. What’s Up- klasa! Szkoda ze nie dodalas w poscie tego kawalka. Album tej grupy ma chyba moja siostra, ale raczej go nie sluchalem. Moze jednak sie na niego skusze.

  2. “What’s Up?” to faktycznie już klasyk, a wokal zawsze mnie zachwycał. Po Twojej recenzji chyba jestem zmuszona do przesłuchania całego utworu 😉 Zapraszam na nowy post – “Granda”, Brodka > bruisesly.blogspot.com

  3. Znam oczywiście “What’s Up”. Tylko nie znałem tego wcześniej z tytułu i zespołu, który wykonuje tą piosenkę. Oczywiście ten utwór jest dla mnie przyjemny dla ucha i bardzo fajnie się go słucha. Fajnie się dowiedzieć, że ta piosenka się tak nazywa i faktycznie jest ona ponadczasowa. Oczywiście świetna recenzja. 🙂
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

  4. Aż sześć gwiazdek? Muszę koniecznie przesłuchać. Nie będę się rozpisywać na temat, jakie to “What’s Up?” jest kultowe. Szkoda mi tylko zespołu, myślę, że otrzymalibyśmy jeszcze wiele hitów od nich.
    Pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „~michalo9846Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *