#532 Justyna Steczkowska “Anima” (2014)

Justyna Steczkowska, która muzyczną karierę rozpoczęła w latach 90., jeszcze niedawno była mi wokalistką całkiem obojętną. Zresztą – jak cała polska scena muzyczna, pełna klonów zagranicznych gwiazd. Zmienić to myślenie starają się młodzi twórcy, którzy nie oglądają się na innych i próbują tworzyć swój własny świat. A co ze starszymi artystami? Mają dość odwagi na zmiany i przełamywanie schematów? Na wychodzenie ze swoich skorup? Przykład Justyny Steczkowskiej pokazuje, że na muzyczną ewolucję i metamorfozę nigdy nie jest za późno.

Muzyka polskiej wokalistki nigdy nie była mi szczególnie bliska. Kilka singli znałam, ale nie spieszyło mi się z poznawaniem jej studyjnych albumów. Dlatego też do “Animy” podchodzę z dystansem, na zimno. Bez oczekiwań, bez marzeń i życzeń. Co będzie to będzie, myślę sobie. Nawet nie chciało mi się sprawdzać, jak nowy album Steczkowskiej przyjęty został przez polskich słuchaczy i krytyków. I, szczerze mówiąc, dobrze zrobiłam, bo inaczej tej płycie nie udałoby się mnie tak zaskoczyć.

“Anima” nie jest lekkim popowym albumem. To raczej wciągająca podróż wgłąb tajemnic ludzkiej duszy, przy trip hopowych, zmysłowych a przede wszystkim wielowymiarowych dźwiękach, i ładnych wokalach.

Zaczyna się najlepiej, jak tylko mogło. Utwór “Terra” to epicka wręcz kompozycja, w której spotykają się elektroniczne elementy, orkiestrowe melodie i niemalże woodkidowe bębny. Wspaniale brzmi również kolejna propozycja artystki – przestrzenne “Wybaczcie mnie złej”. Nocny klimat siada nieco przy kołyszącym, zwiewnym “Leć”, by w pewnym stopniu na nowo odrodzić się za sprawą bujającego, miłosnego muzycznego opowiadania “Szachmistrz”.

Do najlepszych nagrań na “Animie” należy prosty tekstem, ale cechujący się aranżacyjnym bogactwem “Pryzmat”. Powolna, senna kompozycja potrafi przenieść słuchacza w inny wymiar. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że kolejna propozycja Justyny – “Kochankowie syreny” – zabiera nas… na klubowy parkiet. Mocny bit ładnie kontrastujący z łagodnym wokalem artystki tworzy numer, o którym długo się nie zapomina. Bardziej klasycznie (piękne smyczki) i tylko trochę mniej nowocześnie robi się w spokojnym “To co jest ci dane”, lirycznym “Tam” (niczym kołysanka!) oraz refleksyjnym “Nie jestem tym kim byłam”. Tytuł drugiej kompozycji najlepiej oddaje nastrój i brzmienie albumu “Anima”.

Nie jestem tym kim byłam, mój anioł o tym wie, zamykam jego oczy i płynę w dół przez mgłę.

Ostatnie dwie piosenki zaskakują. Tytułowy utwór to instrumentalna, piękna, filmowa wręcz kompozycja. “High Heels” to jedyny anglojęzyczny numer na albumie. Justynie towarzyszy w nim Pati Yang. Jest to wyrazista, elektroniczna piosenka z pazurem, pełna seksapilu i swego rodzaju elegancji.

Justyna Steczkowska ma dwa oblicza. Jedno z nich zasiada, m.in. obok Edyty Górniak, w fotelu jurora w (nudnym) telewizyjnym talent show “The Voice of Poland”, którego promocja w mediach opierała się na wzajemnej niechęci obu wokalistek. Widzowie, którzy liczyli, że poleje się krew, mocno musieli się zawieść. Drugie oblicze wykracza poza ramy komercyjnego show. To Justyna-artystka, która nie boi się eksperymentować i tworzyć muzykę, która nie odnajdzie się w radiowym eterze. “Anima” nie jest trudną płytą. Co najwyżej taką, do której należy podejść więcej niż raz. Wyobraźnia mi podpowiada, że tak mogłaby brzmieć następna płyta Kate Bush, gdyby tylko ta chciała pokazać nam swoją elektroniczną, nowoczesną twarz.

 

11 Replies to “#532 Justyna Steczkowska “Anima” (2014)”

  1. album znajduję się w mojej muzycznej biblioteczce, jestem z niego bardzo zadowolony i nie żałuję wydanych na niego pieniędzy.
    lubię twórczość Justyny i jej głos, a Anima jest dziełem doskonałym i mogę przyznać, że może zyskać miano jej kolejnego najlepszego albumu od czasów Dziewczyny Szamana 😉

    1. Górniak jest lata świetlne za Steczkowska .Ona ma ogramny głos w swoich występach śpiewa dużo ozdobnikow jest pięknie .Górniak za to jeczy jakby umierała.wydaje piosenki typu consequenses a postaw sobie obok tej piosenki założmy to co jest ci dane to przecież rozwala ja w pył .

  2. Do tej pory mogłam o tej płycie powiedzieć tylko tyle, że ma ładną okładkę 😉 Twoja recenzja mnie zainteresowała, przesłucham sobie kiedyś płytę Justyny 🙂

Odpowiedz na „Aga_12Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *