#550, 551, 552 VA “Home” (soundtrack) (2015) & VA “Insurgent” (soundtrack) (2015) & VA “Empire” (soundtrack) (2015)

W literaturze młodzieżowej jestem tak samo rozeznana, jak w książkach traktujących o fizyce kwantowej. Wiem, że istnieją, ale po co zaraz się w nie zagłębiać? Jak już nie raz wspominałam, jestem osobą, która nie uważa, że książki parzą. Jednak z uwagi na okrojoną ilość czasu wolnego wybierać wolę powieści kryminalne. A na młodzieżowy bestseller zawsze mogę wybrać się do kina. Tak jak teraz, kiedy lada dzień na polskie ekrany trafi film “Zbuntowana” – obraz na podstawie kolejnej części trylogii pisarki Veroniki Roth “Niezgodna”.

Powieść science fiction, opowiadająca o losach szesnastoletniej, walecznej Beatrice, po raz pierwszy na wielki ekran przeniesiona została w ubiegłym roku. Otrzymaliśmy wówczas płytę “Divergent: Original Motion Picture Soundtrack”, na którą swoje trzy grosze wtrącili m.in. Ellie Goulding, Snow Patrol, Zedd oraz Tame Impala. Część piosenek znaliśmy od dawna, kilka usłyszeć mogliśmy po raz pierwszy. Przyznam szczerze, że nie pokusiłam się o przesłuchanie tego soundtracku. Nie przekonywał mnie zestaw gwiazd, a trzykrotna obecność Ellie Goulding nieco odstraszała. Co innego album wspierający kolejny kinowy przebój.

Twórcy soundtracku postawili tym razem na jakość, a nie ilość. Zadbali także o to, by o ich płycie było głośno nie w mediach zajmujących się komercyjną, mainstreamową muzyką, lecz w grupie osób, które nie przepadają za gładkimi, poprawnymi popowymi melodiami. Statystycznemu Kowalskiemu takie nazwiska jak Anna Calvi czy SOHN niewiele raczej mówią. Ale płyta “Insurgent” jest dobrą okazją, by choć trochę dotknąć ich twórczości.

Soundtrack otwiera utwór “Holes in the Sky”, będący efektem współpracy dwóch zespołów – amerykańskiego babskiego tria Haim oraz francuskiego M83. Ich piosenka to udana kompozycja, charakteryzująca się patetycznym nastrojem, który potęgują przejmujące partie skrzypiec. Czekające na nas później nagranie Royal Blood, “Blood Hands”, to nieco uśpiony rockowy kawałek, który znamy z debiutanckiego albumu duetu. Znacznie wcześniej przed premierą “Insurgent” słuchaliśmy także kompozycji Imagine Dragons. O “Warriors” pisałam już dużo. Wciąż wielbię, wciąż podziwiam.

Jeśli chodzi o nowości, aż przebierałam nogami, by jak najszybciej usłyszeć, co wspólnie zmajstrowali Woodkid i Lykke Li. Ich duet, “Never Let You Down”, jest przejmującą, ponurą balladą. Co więcej – to najzwyklejsza piosenka w karierze Woodkida i jedna z najlepszych od Lykke Li. Mimo wszystko “Never Let You Down” jest, obok utworu Anny Calvi, najbardziej zapamiętywalnym momentem płyty. Brytyjska wokalistka stanęła na wysokości zadania. Może i w “The Heart of You” nie mamy Anny w swojej najmocniejszej postaci, ale artystce do tego przystępnego utworu udało się przemycić typową dla siebie ekspresję, wrażliwość i teatralny pierwiastek. Ładnie wypada także nowa propozycja SOHNa – elektroniczne, ambientowe “Carry Me Home” – oraz instrumentalne “Convergence” kompozytora Josepha Trapanese’a. Jedyny minusik postawiłabym obok mało pomysłowego, electropopowego “Sacrifice” młodej, dopiero stawiającej swoje pierwsze kroki na estradzie wokalistki Zelli Day. Takich jak ona ostatnio jest na pęczki.

Warto na soundtrack “Insurgent” poświęcić chwilę czasu. Dosłownie chwilę, bo płyta trwa nieco ponad pół godziny. Zaproszenie do współpracy nieoczywistych i nieogranych artystów zapewniło albumowi świeżość.

Studio DreamWorks, które wykreowało takie kinowe przeboje jak “Shrek”, “Madagaskar” czy “Kung Fu Panda”, być może wkrótce do listy sukcesów dopisze sobie kolejną animację. Film “Home” reklamowany był od dawna. Głównie za sprawą wokalistki Rihanny, która nie tylko użyczyła swojego głosu jednej z postaci, ale także, według plotek, przygotowywała koncepcyjny album inspirowany filmem. Dla jej fanów miała być to nie lada gratka, bo piosenkarka, która raczyła nas nowymi albumami co rok, ostatnio długo milczała. Ostatecznie na soundtrack “Home” trafiły tylko jej trzy premierowe kompozycje.

Płyta nie obfituje w dużą ilość piosenek. Znajdziemy na niej jedynie osiem utworów. Oprócz Rihanny swoje trzy grosze wtrąciły takie rozchwytywane ostatnio wokalistki jak Kiesza i Charli XCX. Wisienką na torcie jest obecność Jennifer Lopez. Na album trafiły także propozycje mało znanych artystów – Clarence Coffee Jr. oraz Jacoba Planta. Cały soundtrack utrzymany jest w pozytywnej, pogodnej stylistyce. Nie znajdziemy więc na nim ciężkich, ambitnych utworów. To płyta głównie dla dzieci i młodzieży, najchętniej spędzającej czas przy electropopowych, tanecznych nagraniach.

Z takich banalnych rejonów, co ciekawe, wyłamuje się Rihanna. Przerwa od muzyki dobrze jej zrobiła. O ile kiedyś załamywałam ręce nad kolejnymi jej singlami z “We Found Love” czy “Right Now” na czele, tak dzisiaj podoba mi się kierunek, w którym wokalistka zmierza. Zachwyca mnie jej prosta, ale efektowna ballada “As Real as You and Me”. Świetne wrażenie robi utrzymane w średnim tempie “Towards the Sun” (te chórki! te wokalizy!), charakteryzujące się podnoszącym na duchu tekstem:

Don’t look back, just carry on, and the shadows will never find you (PL: Nie patrz w tył, po prostu idź naprzód, a cienie nigdy cię nie znajdą)

Przy tych dwóch utworach słabo wypada niestety ostatnia piosenka Rihanny. “Dancing in the Dark” to udana, ale nie zwracająca na siebie większej uwagi popowa, radiowa kompozycja jakich wiele.

Spodobała mi się premierowa kompozycja Jennifer Lopez. Wokalistka nie miała ostatnio dobrej passy (album “A.K.A.” nie zbliżył się nawet na metr do pierwszych wydawnictw artystki), ale piosenką “Feel the Light” pokazała, że wciąż należy się z nią liczyć. Zawiodła mnie natomiast Kiesza ze swoim ani tanecznym ani balladowym nagraniem “Cannonball”. Ziewam także przy numerze Charli XCX – “Red Balloon”. Mimo wszystko nawet te dwie piosenki prezentują się zgrabniej przy pospolitym, ale wakacyjnym “Run to Me” Clarence Coffee Jr. czy elektronicznej (ale za to jakże wpadającej w ucho) rąbance “Drop That” Jacoba Planta. Świadomość, że ten drugi utwór pisany był przez dwie osoby, jest bardzo niekomfortowa.

Szumnie zapowiadany soundtrack “Home” przegrał niestety walkę o moje zainteresowanie. O ile Rihanna czy Jennifer Lopez stanęły na wysokości zadania i zaprezentowały się z dobrej strony, tak pozostali artyści pociągnęli ten soundtrack w dół.

Zaliczyć dobry telewizyjny debiut. Trafić na usta melomanów całego świata. Wydać soundtrack, który zablokuje samej Madonnie i jej płycie “Rebel Heart” możliwość wskoczenia na pierwsze miejsce amerykańskiej listy bestsellerów. Nowy serial (w Polsce emitowany przez stację FOX pod tytułem “Imperium”) opowiada o życiu rodzinnym i pracy właściciela dużej wytwórni płytowej. Słowem – szołbiznes od kulis. Nie miałam jeszcze okazji obejrzeć choćby jednego odcinka “Empire”, ale obiecałam sobie, że braki nadrobię w wakacje. Albo w sesji. Płyta z muzyką do serialu pokazała mi, że warto.

Nad utworami, które usłyszeć można także w serialu, w dużej mierze pracował nie kto inny jak słynny i nieco dziś zapomniany Timbaland. Niegdyś ten producent tworzył hit za hitem, wszyscy chcieli mieć go na swojej płycie a stworzone przez niego piosenki wspominane są (często z rozrzewnieniem) po latach. “Empire” mogło sprawić, że artysta wróci do gry. Przygotowane przez niego kompozycje brzmią jakby były przechowywane w szufladzie co najmniej od początku XXI wieku. Dla mnie jest to wielki atut tego soundtracku. Utwory łączące w sobie przyjemny pop, r&b oraz hip hop przypominają mi minione lata, kiedy na scenie królowali Destiny’s Child, Usher czy Kelis. Cieszy mnie, że Ameryka ponownie zapatrzyła się w takie brzmieniach. Pora na resztę świata.

Na płycie pierwsze skrzypce grają artyści, którzy wcielili się w serialu w dane postacie. Chociaż jest to ich wokalny debiut, nie odstają od gwiazd muzyki, które są z nami od lat i które również chętnie przyjęły propozycję współpracy z twórcami soundtracku. Zaskakuje obecność Courtney Love – rockowej damy muzycznej sceny. Jej gorzka, wyważona kompozycja “Walk Out On Me” jest jedną z najlepszych piosenek na “Empire”. Zachwyca także elegancka, soulowa ballada “Remember the Music” w wykonaniu niezawodnej Jennifer Hudson. Mniej do gustu przypadł mi inny utwór jej autorstwa. Przebojowe, świetnie zaśpiewane “Whatever Makes You Happy” wydaje się być nieco… puste. Nie do końca kupuję też “Shake Down” – duet legendy r&b Mary J. Blige i aktora Terrence’a Howarda.

W pozostałych kompozycjach największą uwagę ściąga na siebie Jussie Smollett, który jest gotowym materiałem na gwiazdę muzyki r&b. Nie tylko dobrze śpiewa (na emeryturę mógłby wysłać Ushera), ale i ma wyczucie rytmu. Na soundtracku “Empire” jego talent możemy podziwiać w kołyszącym “Good Enough”; mocnym, zawadiackim “No Apologies” (feat. Yazz); niczym się nie wyróżniającym, ale emocjonalnym “Conqueror” (feat. Estelle) oraz brzmiącym nieco oldskulowo “Nothing to Lose”. Z pozostałych piosenek warto wyróżnić hip hopowe “Power of the Empire” w wykonaniu Yazza oraz jego duet z Serayah McNeill “Keep It Movin'”, przywodzący na myśl efekty współpracy raperów z wokalistkami r&b pokroju Ashanti, Beyonce czy Amerie sprzed paru dobrych lat.

Seriale już dawno przestały przegrywać walkę o względy widza z kinowymi produkcjami. Dziś, jeśli chcesz być na czasie, śledzić musisz co najmniej jeden. Tym bardziej, że jest w czym wybierać (moje obecne top to “The Walking Dead”, “Elementary” i “Bates Motel”). Jeśli “Empire” okaże się być wielkim przebojem, twarze bohaterów zerkać na nas będą z każdej strony. Na razie patrzą tylko z okładki soundtracku. Jest on jednak sporym krokiem do stworzenia własnego… imperium.

15 Replies to “#550, 551, 552 VA “Home” (soundtrack) (2015) & VA “Insurgent” (soundtrack) (2015) & VA “Empire” (soundtrack) (2015)”

  1. Polecam Ci obejrzeć występ Jennifer Lopez z piosenką “Feel The Light” w “American Idol”

    Ten pomysł z sukienka był świetny! 😉
    Co do Empire to obejrzałam już cały 1 sezon i jestem pod mega wrażeniem, dużo świetnej muzyki (Timbaland jak za dawnych lat!) i świetny scenariusz… Polecam.
    Ps. Skąd udało ci się pobrać cały soundtrack? Od kilku dni szukam go na chomikuj, ale jak na razie bezskutecznie, a na youtube jest w zwolnionej wersji, zapewne żeby nie naruszać praw autorskich. :/

  2. Wydaje mi się to dziwne, że najpierw usłyszałem o piosenkach z serialu, a nie samym serialu. Empire, bo tej serii mowa, nie jest wcale przesłodzona., jasne, przepych itd może dobić, no ale tak w końcu zyją obecne gwiazdy. Jestem na początku, ale moge polecic wszystkim fanom seriali i muzyki. A piosenki są świetne. No Apologies czy Conqueror to naprawdę perełki :p

    Btw na piosenkę Woodkida możesz zagłosować u nas na https://www.youtube.com/watch?v=beIsdha-g4Q :p

  3. Za przesłuchanie krążka Insurgent jakąś nie zamierzam się zabierać a Home oczywiście bo piosenki Rihanny i Jennifer bardzo mi się podobają i jestem ciekawa innych utworów. Co do Empire to soundtrack jest lepszy niż sam serial.

  4. Zapoznałam się na razie tylko z pierwszym soundtrackiem. Bardzo zachęciłaś mnie za sięgnięcie po soundtrack Empire i na pewno sprawdzę serial. 😉
    songnevergrewold.blogspot.com

  5. Słuchałem Towards The Sun i Feel The Light z “Home”. Lubię:)
    Kolaboracje M83 z Haim oraz Woodkid w towarzystwie Lykke Li jak dla mnie mało ambitne. Natomiast “Conqueror” wolę w solowym wykonaniu cudownej Estelle. :*
    Na hedgehog-chart.blogspot.com nowa notka, zapraszam do odwiedzin i komentowania. Wesołych świąt!
    🙂

Odpowiedz na „~ZuziaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *