#634 Nick Jonas “Nick Jonas” (2014)

“Po zapoznaniu się z zawartym na albumie materiałem mogę stwierdzić, że Nick odnalazł swoje ja” – tak przeszło półtora roku pisałam w recenzji “Who I Am”, płyty z 2010 roku, którą Nick Jonas nagrał przy pomocy grupy The Administration. Nie dotarły do mnie wówczas informacje o tym, że młody wokalista i muzyk planuje wydanie kolejnego krążka. Dziś, po przesłuchaniu jego imiennego dzieła, musiałam przyznać, że moje słowa były nic nie warte. Dwudziestotrzyletni Amerykanin odciął się od swoich korzeni i zapragnął zostać nowym księciem muzyki pop. Z jakim skutkiem?

Mało kto wie, ale Nick swój debiutancki solowy album nagrał już w dzieciństwie. “Nicholas Jonas”, zawierające piosenki utrzymane w stylistyce chrześcijańskiego popu, nie sprawiło, że o artyście zrobiło się głośno. Sukces przyszedł wraz z pierwszymi utworami zespołu Jonas Brothers, który Nick założył z braćmi. Grupa cieszyła się sporą popularnością, miała rzesze fanek, sporo przebojów i własny serial na koncie. Jednak, jak to często bywa, dziewczyny zmieniły obiekt westchnień i rodzinna kapela przeszła do historii.

Nick długo nie rozpaczał, tylko rzucił się w wir pracy, przygotowując z kapelą The Administration album “Who I Am”. Płyta, zahaczająca o blues, pop i rock, mimo nieprzesadnie eksperymentalnych rytmów i udziwnień, tylko lekko zaznaczyła się na światowych listach przebojów. Warto jednak po nią sięgnąć, bo to przyjemne, wrażliwe i uczuciowe dzieło. Na wydanym cztery lata później imiennym krążku Nick odsuwa od siebie gitary i zatapia się w świecie popowo-rhythm’nad’bluesowych kompozycji.

Zaciekawiły mnie duety. A konkretniej jeden z nich. W “Numb” pojawia się ceniona przeze mnie raperka Angel Haze. Artystka wniosła trochę ciekawej energii w ten, podążając za tytułem, dość drętwy numer. Drugą piosenkę Nick nagrał ze swoją byłą dziewczyną a jednocześnie koleżanką z planu “Camp Rock” – Demi Lovato. A może raczej dawną ukochaną swojego brata? Nie wnikam… film tak czy inaczej jakoś trzeba było wypromować. Ich wspólne nagranie “Avalanche” jest niestety mało porywającą balladą. Na miejscu Demi mogłyby znaleźć się Miley Cyrus, Selena Gomez a nawet Vanessa Hudgens. Nie zauważyłabym różnicy.

Pozostałe piosenki to solowe popisy Nicka. Zaczyna się świetnie. W otwierającym album numerze “Chains”  wokalista udowadnia nam, że nowoczesne r&b pasuje mu jak ulał. Ta opowiadająca o uwięzieniu w tytułowych łańcuchach beznadziejnej miłości piosenka jest najlepszym utworem na “Nick Jonas”. Następujące po niej popowo-rhythm’and’bluesowe “Jealous” robi mniejsze wrażenie, będąc niejako kawałkiem, który po prostu musiał pojawić się na listach przebojów. Potencjał ma także funkujący numer “Teacher”, który zwraca uwagę lekkim elektronicznym podkładem. Piosenka w pamięci zostaje, czego nie mogę powiedzieć o spokojnym, nużącym “Warning”. Zdecydowanie lepszą, bo niosącą więcej emocji, balladą jest “Nothing Would Be Better”.

Przyjemnie słucha się “Wilderness” (choć utwór ten oryginalnością nie grzeszy) oraz “Take Over” i “I Want You”, które przez swój wyraźniejszy gitarowy podkład mogą być mostami między nową a starą twórczością Nicka. Do gustu szybko przypadła mi pościelowa, wyśpiewana wyższym głosem piosenka “Push”, która przywodzi na myśl kompozycje takich artystów jak Miguel, The Weeknd czy Ne-Yo.

“Nick Jonas” to zbiór piosenek znacznie lepszych od tych, które otrzymywaliśmy, kiedy Nick występował z Jonas Brothers.  Chociaż w większości są to miłe dla ucha utwory, które pokazują, że w czarniejszych brzmieniach najmłodszemu Jonasowi jest do twarzy, trochę tęsknię za tym wrażliwym chłopakiem z gitarą wygrywającym sobie na niej takie kompozycje jak “In the End” czy “Olive & an Arrow”.

 

13 Replies to “#634 Nick Jonas “Nick Jonas” (2014)”

  1. Chm.. Czy ja wiem czy wyszło lepiej niż z jonas brothers…. Raczej bym podyskutukowala. Ale każdemu podoba się co innego. Czy masz w planie recenzję ostatniego albumu Davida Bowie?

  2. Stoi u mnie w kolejce ta płyta ale jednak Nick Jonas, to dla mnie to samo co Zayn Malik. Odłam boysbandu. 1/3 w tym wypadku beztalencia i kiczu. Ale widzę po twojej recenzji, że chyba nie jest tak źle, więc może nie będę spychać nieustannie tej płyty na dno mojej listy. 🙂

    PS. Zapraszam na nowy wpis. 🙂

  3. Zawsze uważałam go za najładniejszego z całego ich zespołu. Teraz jeszcze bardziej się wyrobił, co mnie bardzo cieszy. 😀 Z tej płyty znam tylko jakiś tam singiel, ale nie zainteresował mnie zbytnio.

    Zapraszam na nową recenzję na bloga muzyczne-opinie.blogspot.com 🙂

  4. Ja tam lubiłem Jonas Brothers. Kilka solidnych utworów udało się im wyprodukować no i był bezpiecznym obiektem westchnień dla nastolatek. Takich zespołów mam wrażenie brakuje wszędzie.

  5. Trzeba mu przyznać, że głos ma. Niektóre piosenki z płyty – typowo pod dzisiejszą publikę, inne jednak są naprawdę przyjemne jak “Push”.
    A informacje z jego przeszłości trochę pomylilas… 😉

Odpowiedz na „RblfleurAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *