#650 Foxes “All I Need” (2016)

Wokalistka o najbardziej przerażających oczach (też macie wrażenie, że są niepokojąco puste?) w show biznesie powraca. Brytyjska artystka Foxes, która zasłynęła dobre cztery lata temu dzięki przebojowi Zedd’a “Clarity”, ponownie staje do walki o uwagę odbiorcy. Skróciła włosy, zmieniła kolor okładkowego topu i gotowa jest do zaprezentowania nam – podążając za tytułem drugiej studyjnej płyty – muzyki, która faktycznie gra jej w głowie i sercu. Album “Glorious” zostawił po sobie spory niedosyt. Przed sięgnięciem po “All I Need” obiecałam sobie, że swoje oczekiwania co do nowego krążka zmniejszę do minimum.

Największym atutem Foxes jest głos, choć uważam, że wokalistka wciąż boi się nam częściej udowodnić, jak potrafiłaby go użyć. Pozostaje więc przy zręcznym przeskakiwaniu od dolnych do górnych rejestrów, śpiewając w zasadzie tak, jak od popowej wokalistki nastawionej na podbój radowych list przebojów można by wymagać – nie strasząc słuchacza i nie wychodząc poza pewne granice.

Swój drugi album Foxes zaczęła nagrywać w słonecznym Los Angeles. Postanowiła nie kontynuować współpracy z producentami, którzy pomogli jej przy “Glorious”. Wymieniła ich m.in. na Marka Ralpha, Jima Eliota i Roy’a Kerra. Zabieg przemyślany, bo samą płytę “All I Need” odbieram cieplej, niż jej poprzedniczkę.

Wprowadzające nas w świat Foxes klasyczno-nowoczesne, instrumentalne intro “Rise Up” podpowiada nam, czego po wokalistce możemy tym razem się spodziewać. Brytyjka chętnie przejrzała swoje ulubione popowe płyty z lat 80. i 90., i w ulubione motywy tchnęła nieco świeżości, by nikt, kto zetknął się z “All I Need”, nie miał wątpliwości, że trafił na album z XXI wieku. Ten misz-masz ciekawie wygląda na przykładzie ballad. W takich kompozycjach jak “If You Leave Me Now” (ładny, emocjonalny refren), “Devil Side” (piosenka, którą lubię, choć nie do końca wiem za co) czy “Scar” na tworzone przez pianino i smyczki aranżacje nałożono współczesne bity. Oszczędzono jedynie “On My Way” – zamykającą album kompozycję, w której Foxes zostaje sam na sam z fortepianem. Prosta, uderzająca w podniosłą nutę i zasługująca na miano najlepszego utworu w karierze Brytyjki.

Pozostałą część płyty zajmują kawałki, których zadaniem jest dostarczenie nam chwili zapomnienia i zachęcenie do zabawy. Energetyczne “Better Love” gubiłoby się w tłumie podobnych sobie piosenek, gdyby nie obecność… gospelowego chórku. Przyjemniej słucha się zerkającego w stronę lat 80. “Body Talk”, flirtującego z r&b “Cruel” czy galopującego “Amazing”, które za każdym razem zostawia po sobie myśl: tak mogłaby brzmieć muzyka Florence + the Machine, gdyby zwrócili się oni w stronę tanecznego popu. Warto także posłuchać świetnie zaśpiewanego, mocniejszego “Feet Don’t Fail Me Now” oraz porywającego “Money”. Słabszą kompozycją jest naiwne, infantylne “Wicked Love”.

Pod adresem premierowych piosenek Foxes skierowałam całkiem sporo komplementów. Z “All I Need” mam jednak ten problem, że słuchanie całego zestawu na raz potrafi mnie zmęczyć. Chociaż wokalistka nie wychodzi poza obręb popowo-kołyszących melodii, zostając przy tym w bezpiecznym położeniu, odnoszę wrażenie, że brakuje jej luzu, by odpowiednio “ugryźć” te melodie. Przy muzyce pop nie warto się spinać. Jednak nie sposób nie docenić postępu, jaki Foxes zrobiła od ostatniej płyty.

6 Replies to “#650 Foxes “All I Need” (2016)”

Odpowiedz na „AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *