Spring Break 2016

Poznań pozazdrościł innym miastom i postanowił ruszyć z własnym festiwalem. I tak od 2014 roku pod koniec kwietnia odbywa się Spring Break. Można rzec: oficjalne otwarcie sezonu festiwalowego w Polsce. Każda z edycji zgromadziła masę zespołów i solistów. Część z nich była już dobrze znana polskiej publiczności (m.in. Sorry Boys, The Dumplings, KAMP!, Iza Lach, Mela Koteluk). Jednak line up wypełniają przede wszystkim młodzi, dopiero stawiający swoje pierwsze kroki na estradzie twórcy. Dla nich to znakomita okazja, by zdobyć nowych słuchaczy.

Tegoroczna edycja Spring Break, która miała miejsce w dniach 21-23 kwietnia, była pierwszą, w której uczestniczyłam. Jak każdy festiwal, tak i ten poznański stoi pod znakiem kompromisów. Nie opanowałam jeszcze magicznej sztuki teleportacji. Nie miałam też okazji pożyczyć od Hermiony zmieniacza czasu. Wszystkich koncertów zaliczyć się – nawet przy największych chęciach – nie da, więc swoją listę musiałam ułożyć starannie, choć obok “oczywistości” (najbardziej rozpoznawalnych nazwisk) wybrałam na chybił trafił kilku innych artystów. Dałam się zaskoczyć, a co.

CZWARTEK, 21 KWIECIEŃ 2016

 YOUTH NOVELS

Spring Break zaczął się dla mnie o godzinie 19, kiedy to udałam się na poznański Stary Rynek na koncert debiutującego wągrowieckiego duetu Youth Novels, który tworzą Ania Anu Babrakowska i Emil Nowak. Pod względem miejscówki był to najoryginalniejszy koncert, w jakim miałam okazję uczestniczyć. Zespół występował dla nas… z okna pierwszego piętra. Ich indie popowo-alternatywnych piosenek (m.in. wspaniałego “Stronger” i “Faith”) z dopiero co wydanej epki “I Used to Wreck It All” mogli więc posłuchać nie tylko posiadacze festiwalowych opasek. Krótki występ Ani i Emila zostawił po sobie pozytywne wrażenie, choć na drugi raz (liczę, że taki będzie) wolałabym uczestniczyć w nim w zamkniętej przestrzeni.

FERTILE HUMP

O 21 w położonym niedaleko Placu Wolności Starym Kinie swój koncert rozpoczęło warszawskie trio Fertile Hump. “Postanowiliśmy nagrać cztery z naszych kuchennych kompozycji a potem ktoś inny postanowił to wydać. Fajnie ale nie obiecujcie sobie za wiele” – tak samych siebie przedstawia zespół na Facebooku. Nie bądźcie tacy skromni. Byłam, widziałam, posłuchałam. I od powrotu do domu zdążyłam kilka razy odtworzyć debiutancką epkę, z której piosenki (m.in. “What Goes Around” i “Oh Wine”) wybrzmiały w klubie. To rewelacyjny materiał, który łączy w sobie wpływy klasycznego rocka, bluesa i country. Głosem kapeli jest Magda (od czasu do czasu do mikrofonu dochodzi gitarzysta Tomek), która pochwalić się może powalającym, czarnym głosem. Tak mogłaby brzmieć Amy Winehouse, gdyby porzuciła jazz na rzecz rock’n’rolla. Sam koncert to energetyczna bomba.

ABRAMOWICZ

Nie było czasu na odpoczynek. Opuszczając W Starym Kinie od razu udałam się do położonego za ścianą klubu Pod Minogą, by zobaczyć swoją jedyną tego dnia zagraniczną gwiazdę – Abramowicz. Nazwa sugeruje polską kapelę, muzyka dla odmiany podpowiada, że chłopaki przywędrowali z Wielkiej Brytanii. W rzeczywistości są z Niemiec. Zgromadzili niemałą publiczność, która przyszła posłuchać ich rockowego grania. Gdyby kapela miała dłuższy staż, powiedziałabym, że tylko przypadek sprawił, iż Abramowicz nie występują na głównych scenach muzycznych festiwali. Oni jednak dopiero wydają swój debiutancki album (“Call the Judges & Generation”), który składać się będzie z kilku premierowych piosenek oraz materiału już znanego (m.in. “Celebration Day”, “Edith”, “Generation”). I właśnie te kawałki rozbrzmiały w klubie pokazując nam, że mamy przed sobą coś więcej niż tylko obiecujący zespół. Niemiecka grupa na scenie czuje się jak ryba w wodzie, emanując ogromną pewnością siebie i energią. Warto dodać, że ich polski koncert był pierwszym, jaki Abramowicz zagrali poza granicami Niemiec.

PIĄTEK, 22 KWIECIEŃ 2016

TACO HEMINGWAY

Z raperem Taco Hemingway’em (Filipem Szcześniakiem) jest tak, że lubią go ci, którzy nie słuchają na co dzień hip hopu. Do takich osób zaliczam się i ja, choć jeszcze kilka miesięcy temu patrzyłam na muzykę Filipa dość sceptycznie. Dziś jednak uważam, że mało jest w Polsce osób, które tak dobrze i szczerze potrafiłyby opisać otaczającą ich rzeczywistość. Szczególnie, gdy mamy do czynienia z niezbyt pozytywnymi tematami. Taco nikogo w swoich tekstach nie oszczędza. Nawet siebie.

Podczas festiwalowego koncertu Filip tradycyjnie na scenie pojawił się z Maciejem Ruszeckim, odpowiadającym za świetne i ciekawe podkłady muzyczne do utworów Hemingway’a. Usłyszeliśmy takie kompozycje jak “Awizo”, “Białkoholicy”, “Marsz, marsz” i “Szlugi i kalafiory”. Największą furorę zrobiły nagrania “6 zer” i “Następna stacja”. Słuchaczy kojarzących muzykę Taco było sporo, choć większą grupkę stanowiły osoby, które przyszły na rapera, by zając dobre miejsce na występującego chwilę później Dawida Podsiadło. Publika była więc nieco sztywna, lecz ja zaliczam ten koncert do najlepszych podczas tegorocznego Spring Break i już czekam, kiedy Hemingway ponownie zawita do Poznania.

DAWID PODSIADŁO

Zobaczyć Dawida Podsiadło na żywo chciałam od chwili, gdy wydał swój pierwszy singiel, który udowodnił mi, że chłopak ma głowę na karku i nie da sobie wcisnąć banalnych utworów. W końcu nadarzyła się okazja (wcześniej Dawida widziałam jedynie w roli gościa na występie Patrick the Pan na Open’erze). Podsiadło to chłopak pełen sprzeczności. Z jednej strony uroczo nieśmiały, z drugiej podczas koncertów przemienia się w performera z krwi i kości. Lubiący dowcipkować między piosenkami, rozśmieszać publiczność i szaleć po całej scenie, zatracając się w muzyce.

Koncert Dawida to widowisko, które śmiało można pokazywać na dobrych zagranicznych festiwalach. Gra świateł, wspaniałe aranżacje, kontakt z publiką i charyzmatyczny, świetnie śpiewający wokalista – ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Piosenki, które usłyszeliśmy na Placu Wolności, w większości pochodziły z wydanego pod koniec 2015 roku albumu “Annoyance and Disappointment”. Nie zabrakło więc m.in. “Forest”, “Focus”, “Block” czy mojego ulubionego “Where Did Your Love Go?”. Publiczność jeszcze lepiej reagowała na polskojęzyczne utwory z tego wydawnictwa: “Bela”, “Pastempomat” i “W dobrą stronę”. Nie mogły nie pojawić się i starsze numery, którym Podsiadło zmienił aranżację, by brzmiały świeżo i pasowały do reszty piosenek. Wyróżnić chciałabym pulsującego “Nieznajomego” z ostrą końcówką oraz taneczne “Trójkąty i kwadraty”, w które Dawid wplótł “Get Lucky” Daft Punk. To niejedyny cover, jaki tego wieczoru wokalista nam zaprezentował. Na bis zostawił sobie bowiem “Lullaby” z repertuaru The Cure. Tego kolesia każdy choć raz powinien zobaczyć “w akcji”.

SARA HARTMAN

Koncert Dawida nieco się przedłużył (nie mam mu tego za złe ;)), więc nie mogłam od początku uczestniczyć w występie Amerykanki Sary Hartman.  Dwudziestoletnia wokalistka miała już raz styczność z polską publicznością. Supportowała Ellie Gouldingpodczas jej lutowego koncertu w Warszawie. Chętnych do posłuchania jej podczas Spring Break było tak dużo, że nie bez trudu dostałam się do sali, w której śpiewała. Podczas półgodzinnego występu Sara zaprezentowała nam piosenki z epki “Satellite”: nagranie tytułowe, “Stranger in the Room”, “Two Feet Off the Ground” i “Monster Lead Me Home”. Jej przyjemne, popowe numery świetnie wypadają na żywo. Dobre wrażenie robi i sama wokalistka, która wciąż sprawia wrażenie zaskoczonej swoim sukcesem. Podczas koncertu była uroczo zawstydzona, że tyle ludzi przyszło ją zobaczyć.

SOBOTA, 23 KWIECIEŃ 2016

BRODKA

Dla wiele osób koncert Brodki był najważniejszym punktem tegorocznego Spring Break. Wokalistka, która karierę – w co ciężko dziś uwierzyć – zaczynała w telewizyjnym talent show (i nagrywała utwory pokroju “Miałeś być” czy “Ten”), stroniła ostatnio od występów, skupiając się na nagrywaniu nowej (pierwszej od 2010 roku!) studyjnej płyty. “Clashes” w połowie maja ujrzy światło dzienne. Poznański koncert był pierwszym, na którym premierowe nagrania artystki wybrzmiały. Słuchaczy ciekawych nowego materiału Brodki było sporo. Nie odstraszył ich nawet deszcz, który bez przerwy padał. Ponura aura w połączeniu z nowym brzmieniem Moniki dobrze zagrała. Ciężko mi stwierdzić, które piosenki z nadchodzącego wydawnictwa rozbrzmiały na Placu Wolności, bo sama wokalistka nie przedstawiała ich po tytułach. Na pewno usłyszeliśmy “My Name Is Youth”, “Up in the Hill” oraz “Horses”. Te dwie ostatnie nawet dwa razy – Brodka przypomniała je na bisach. Nie zapomniała także o starszych utworach – “K.O.”, “Granda” i “Dancing Shoes”. Zmieniła im aranżację, zaskakując publiczność i pokazując, że dobra piosenka może mieć wiele twarzy.

Album “Clashes” zapowiada się bardzo okazale. Podoba mi się to, że Brodka nie kontynuuje przygody z nieoczywistym popem, którą rozpoczęła na “Grandzie”. Nie jest to moja ulubiona polska płyta. Nie słuchałam jej od lat i nie czuję potrzeby, by to zmieniać. Nowe wydawnictwo artystki szybciej do mnie trafi, bo będzie mroczniejsze, gitarowe, hipnotyczne. Oglądając Brodkę na żywo nie mogłam odpędzić myśli, że widzę właśnie polską odpowiedź na St. Vincent – jedną z najfajniejszych postaci kobiecej alternatywy.

Inne koncerty, w których uczestniczyłam: New Rome, Sotei, KVBA, Bibobit, Marika, Spoken Love

11 Replies to “Spring Break 2016”

  1. Zazdroszczę Brodki i Dawida <3 Raczej nie słucham polskiej muzyki, wyjątkiem są właśnie oni (no i Curly Heads, ale to oczywiste). Całe szczęście Dawid zawita niedługo do mojego rodzinnego miasta, a koncertu Moniki na pewno też sobie nie odpuszczę.

    Mam takie małe pytanko na koniec: Dlaczego w przedostatnim zdaniu słowo "najfajniejszych" napisałaś kursywą?

    Pozdrawiam, Namuzowani

      1. Byłam uczona tak samo, więc zwykle całkowicie omijam to słowo 😉 W sumie jakby się dłużej zastanowić to nie takie pokręcone.

        Słuchałaś już “Lemonade”? Jak wrażenia? Ja jak tylko dowiedziałam się, że Bey nagrała piosenkę z Jackiem to natychmiast ją sobie puściłam. Jest świetna, ale obawiam się, że reszta płyty mi nie podpasuje.

        1. Ponownie pozytywne. Nie lubię Beyonce, ale jej muzyka staje się coraz lepsza. Piosenka z Jackiem wymiata! Jak zobaczyłam, że taki duet powstał, to się przeraziłam. Ale White postawił na swoim i to Beyonce musiała się do niego dostosować. Wyszło super. Wolę ten duet niż jego piosenkę z Alicią Keys.

  2. Co prawda Brodkę i Dawida miałam okazję usłyszeć na żywo (jego najprawdopodobniej usłyszę jeszcze raz), ale chciałabym posłuchać jeszcze jakieś świeżej krwi. Cała nadzieja w nadchodzących juwenaliach.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  3. Śmieję się w duchu, że prędzej pojadę do Białegostoku niż pójdę na Spring Break w Poznaniu. Za blisko. A tak na poważnie, chyba nie jest to moja estetyka muzyczno-festiwalowa.

  4. Z wymienionych tu artystów miałam okazję być tylko na koncercie Brodki i pamiętam, że niektórym piosenkom tak zmieniała aranżacje, że trudno je było rozpoznać, ale ogólnie fajny występ 🙂 Dawida Podsiadło chętnie bym posłuchała na żywo 🙂

  5. O całej imprezie przeczytałam na Facebooku Dawida Podsiadło, ale jakoś szczególnie nie zainteresowałam się tym…

Odpowiedz na „~Arco IrisAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *