#660 Daughter “Not to Disappear” (2016)

Nie byłoby Daughter, gdyby nie Elena Tonra. Wokalistka muzyką zainteresowała się w młodym wieku, kiedy w jej ręce trafił album “Grace” Jeffa Buckley’a. Zaczęła pisać, komponować. Chwilę później i występować, lecz szybko stwierdziła, że nie interesuje jej solowa kariera. Nawiązała współpracę z Igorem Haefeli i Remim Aguilellą, tworząc trio, w którym członkowie pochodzą z rożnych państw, lecz ich muzyczne inspiracje są podobne. Zapatrzeni są m.in. w The National, Bena Howards i Sigur Rós. Nie ma jednak mowy o bezmyślnym kopiowaniu. Daughter są przede wszystkim zainteresowani wykreowaniem własnego muzycznego świata.

“Not to Disappear” jest pierwszym albumem zespołu od czasu premiery “If You Leave” z 2013 roku.  Mało znana wówczas grupa odniosła spory sukces, zaznaczając swoją obecność na listach najchętniej kupowanych wydawnictw nie tylko w krajach europejskich, ale i Australii oraz USA. Debiutancka płyta tria jest mieszanką ambientu, dream popu i indie popu. Najnowszą kapela wyraźniej zaznacza swoje rockowe inspiracje. Nie zmieniło się jedno – wciąż z ich utworów płynie smutek.

Daughter nie tylko konsekwentnie budują swój wizerunek jako zespołu, którego piosenki nie mają ani trochę komercyjnego pierwiastka, ale i ponownie na swoim wydawnictwie umieścili dziesięć utworów. W przypadku muzyki, jaką grupa nam serwuje, taka liczba to przemyślane zagranie – ani się nie znudzimy, ani nie odczujemy niedosytu. A w przypadku, gdy nie będziemy odbierać z Daughter na tych samych falach, nie będziemy mieć poczucia, że zmarnowaliśmy nasz czas. O trwonieniu czasu na inne czynności Elena śpiewa w nagraniu “New Ways” – całkiem ładnym openerze, który pokazuje nam, czego możemy się po “Not to Disappear” spodziewać. Choć w tym przypadku mix delikatnej elektroniki, perkusji i gitar (w dalszej części elektrycznych), będących tłem dla melancholijnego śpiewu, potrafi przytłoczyć. Bardziej do gustu przypadł mi drugi kawałek zespołu, którym jest wprowadzające pewien niepokój, oparte głównie na grze bębnów “Numbers”. Do najlepszych kompozycji na wydawnictwie zaliczam także “Doing the Right Thing” oraz “No Care”. Pierwsza z piosenek brzmi, jakby miała się  rozpaść przy najlichszym powiewie wiatru. Delikatna aranżacja pięknie współgra z wykonaniem i refleksyjnym, smutnym tekstem, podtrzymując moje wrażenie o niezwykłej, intrygującej kruchości utworu. “No Care” zmierza w innym kierunku, będąc najżywszym numerem na płycie. Ta szybka, śpiewano-mówiona piosenka stworzona została do potupania.

Jakie utwory jeszcze skrywa album “Not to Disappear”? Mamy tu m.in. indie rockowe “How”, w którym muzyka od czasu do czasu gra głośniej, nie wyprowadzając jak zawsze opanowanej Eleny z jej sennych rejonów. Jest minimalistyczne, “Mothers”, którego nostalgiczny nastrój pod koniec znika pod pojawiającymi się uderzeniami perkusji. Pojawia się i bardziej elektroniczne, sprawiające wrażenie mniej depresyjnego nagrania “Alone / With You”. To jednak tylko odczucie, bo w piosence tytułowa samotność pojawia się aż za często. Z trzech wypchniętych na sam koniec krążka kompozycji warto sięgnąć po opowieść o toksycznym związku – przytłumione, duszne “To Belong” – oraz zimne, chwilami ostre “Made of Stone”, w którym podmiot liryczny przyznaje, że nie zawsze jest zdolny do okazywania uczuć. Najsłabszym nowym numerem tria jest “Fossa”. Niby dobrze zagrany i zaśpiewany, ale niebędący niczym więcej niż tylko utworem mającym zapełnić przestrzeń na albumie.

Muzyka Daughter jest z rodziny tych, do których trzeba mieć (nie raz anielską) cierpliwość. Piosenki potrafią zlać się w jedną, ale w przypadku tego międzynarodowego tria nie warto robić o to wyrzutów, lecz zamiast tego docenić spokój płynący z tych kompozycji. Aczkolwiek nie zawsze łatwo jest go poczuć, bo poruszane przez zespół tematy nie należą do najlżejszych i najprzyjemniejszych. “Not to Disappear” jest urokliwą płytą, którą polecam jednak zostawić sobie na zimowe miesiące, kiedy kolor nieba za oknem współgrać będzie z barwą piosenek Daughter.

6 Replies to “#660 Daughter “Not to Disappear” (2016)”

  1. Jak widzę informacje o inspirowaniu się “Grace”, czyli najbardziej nudnym, pozbawionym polotu i emocjo albumem, z jakim się spotkałam, to wiem, że raczej niechętnie sięgnę po tę płytę.

  2. Próbowałem do tej płyty podchodzić, kiedy się ukazała, ale z umiarkowanym rezultatem. Wróciłem do niej teraz, ale okazuje się, że nie odznaczyłem sobie żadnego utworu do ponownego odsłuchania. Być może “Doing The Right Thing”, ale piszę to bez specjalnego przekonania 😉 Kiedyś podejdę znowu, może rzeczywiście zimą 🙂

    Pozdrawiam & miłej niedzieli 🙂
    Bartek

    http://bartosz-po-prostu.blog.pl

Odpowiedz na „~PatrycjaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *