#687 Michael Jackson “Thriller” (1982)

Miano najlepiej sprzedającej się płyty w historii muzyki. Ukoronowanie Michaela Jacksona na Króla Muzyki Pop. Piosenki, które po dziś dzień cieszą się ogromną popularnością. Szósty studyjny album amerykańskiego wokalisty jest płytą, o której napisano i powiedziono już wiele. “Thriller” należy także do grona tych wydawnictw, o których mówi się albo dobrze albo… wcale. Bo jak tak można krytykować legendę? Jak dotąd było mi z Michaelem Jacksonem nie po drodze. Postanowiłam jednak sprawdzić, jakie wrażenie zrobi na mnie jego nieśmiertelny album.

“Thriller” ukazało się w czasie, kiedy Jackson był już wielką gwiazdą muzyki. Trzy lata wcześniej rozbił bank za sprawą “Off the Wall”, a wcześniej wydał dla legendarnej wytwórni Motown cztery chętnie czerpiące z rhythm’and’bluesa i soulu krążki. Na tej płycie takich brzmień nie uświadczymy. Mamy za to pop przez wielkie P, doprawiany gdzieniegdzie muzyką rockową i funkiem. Za produkcję nagrań ponownie odpowiada Quincy Jones, który wcześniej tworzył m.in. dla Lesley Gore, Ray’a Charlesa i Arethy Franklin.

Album “Thriller” otwiera piosenka, której fragmenty młodsi słuchacze powiązać mogą z “Don’t Stop the Music” Rihanny. Robiące ukłon w stronę ery disco “Wanna Be Startin’ Somethin'” kupiło mnie przebijającymi się co jakiś czas trąbkami i saksofonem, które skutecznie odciągnęły moją uwagę od pozostałych składowych kompozycji. Instrumenty te pojawiają się także w mniej żywiołowym, ale minimalnie lepszym “Baby Be Mine”. Oczekiwałam wiele po “The Girl Is Mine” – soft rockowej balladzie będącej duetem Michaela z Paulem McCartney’em. Niestety słuchanie tej piosenki nie dostarcza mi niezapomnianych przeżyć. Co poszło nie tak? Niby wszystko się zgadza – niezłe wokale, historia, przyjemna melodia. A jakoś tak brzmi to wszystko infantylnie. Gdyby to o mnie kłóciła się ta dwójka artystów, wybrałabym… następny numer. Tym bardziej, że jest nim “Thriller”. Powiem krótko – doskonała, trzymająca w napięciu piosenka, zasługująca na miano highlighta albumu. Drugim moim ulubionym nagraniem jest “Billie Jean”. Porywająca aranżacja i nieprzesadnie rozrywkowa melodia sprawiają, że utwór należy do grona moich ulubionych reprezentantów lat 80.

Nieźle prezentuje się singiel “Beat It”, który spodobać się może fanom mocniejszych, wyrazistszych klimatów. Spora w tym zasługa fenomenalnej gry na gitarze w wykonaniu Eddiego Van Halena (tak, tego z kapeli Van Halen). Bez niego kawałek ten byłby mało ciekawym tanecznym numerem. W stronę ballad Michael spogląda w nużącym “Human Nature” oraz udanym, przypominającym czasy Motown “The Lady in My Life”. Warto posłuchać szybszego “P.Y.T. (Pretty Young Thing)”, w którym Jackson wspierany jest wokalnie przez swoje siostry – Janet i La Toyę.

Co ciekawe Michael Jackson miał na album “Thriller” masę pomysłów. Nie miał za to czasu na ich zrealizowanie, bo wytwórnia chciała płytę wydać tak szybko, jak to możliwe, bo produkcja materiału pochłonęła już grubo ponad milion złotych.  Być może to przyczyniło się do tego, że ilekroć słucham szóstego krążka wokalisty, nie czuję, by piosenki na nim zawarte były ukończone na 100%. Trzeba jednak przyznać, że album to prawdziwa kopalnia przebojów. Ale czy idealnych piosenek? Daleko mi do tego stwierdzenia, choć nie mogę powiedzieć, by czas spędzony z płytą “Thriller” był czasem straconym.

5 Replies to “#687 Michael Jackson “Thriller” (1982)”

  1. Uwielbiam Michaela, jego muzykę i to jaki wpływ wywarł na popkulturę, aczkolwiek muszę przyznać, że “Thriller” chociaż nie jest albumem złym, lubię z jego dyskografii najmniej. O wiele częściej sięgam po “Invincible” albo chociażby “Off the wall” czy “Bad”.
    Recenzja jak zawsze świetna. 🙂
    Pozdrawiam!
    littlefarner.blogspot.com

  2. Jeżeli jesteś fanką/fanem Demi to zapraszam na nowo powstałe forum – lovaticspolska.fora.pl Nie znalazłam żadnych aktualnych, a fajnie będzie stworzyć miejsce dla fanów w którym będzie można popisać. Także zapraszam. Będę wdzięczna za rady bo póki co jestem kompletnie zielona. I pozdrawiam cieplutko 🙂 Świetny blog 🙂

  3. Poznawanie dyskografii Michaela stanęło u mnie właśnie na tej płycie. Musiałabym w końcu zabrać się za kolejne… ale właściwie musiałabym się zabrać w końcu w ogóle za przesłuchiwanie płyt 🙂
    Lubię ten krążek, jako całość chętnie go puszczam, kiedy coś robię i leci sobie w tle. A do pojedynczych piosenek to najczęściej sięgam właśnie po „Thriller”, “Billie Jean” i “Beat It”. Na tę ostatnią raz miałam niezłą fazę 🙂

Odpowiedz na „~Inna_odInnychAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *