#732 Whitney Houston “I’m Your Baby Tonight” (1990)

Trzy lata kazała Whitney Houston swoim wielbicielom czekać na nowe wydawnictwo sygnowane jej imieniem i nazwiskiem. Dodając jednak do tego porządną promocję poprzedniego wydawnictwa i wielką trasę koncertową przerwa przestaje wydawać się taka spora. W nową dekadę artystka weszła u boku nowych współpracowników, którzy pomogli jej nagrać płytę różnorodną, momentami zaskakującą i… nieco dziś przykurzoną, lecz skłonną potwierdzić, iż Houston była jedną z największych gwiazd muzyki pop.

Album rozpoczyna się od konkretnego tanecznego uderzenia. Nagranie tytułowe szybko wpada w ucho, choć nieco męczy śpiewająca mocno i zbyt agresywnie Houston. W takim utworze przydałoby się więcej delikatności i zmysłowości. Lepiej wypada osadzone w stylistyce new jack swing “My Name Is Not Susan”, po którym następuje mój ulubiony fragment płyty – ballada “All the Man That I Need”. Artystce w tym soulowym popisie towarzyszy saksofon Kenny’ego G. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że kompozycja jest coverem i zarazem kolejnym przykładem na to, że Whitney zawsze potrafiła zawstydzić oryginalnych wykonawców.

Ładnie wypadają rozmarzony slow jam “Lover for Life” i utrzymane w podobnym tonie “I Belong to You”. Do ni to balladowych, ni roztańczonych piosenek należy również duet ze Stevie Wonderem. “We Didn’t Know” to nieco jednak zawodzący (połączenie takich nazwisk powinno przynieść coś bardziej porywającego), krzyżujący funk, pop i r&b utwór, zawierający jedną z najlepszych wokalnych partii Houston na tym krążku. Na “I’m Your Baby Tonight” nie mogło zabraknąć innych klasycznych ballad. Czaruje z początku pościelowe “After We Make Love”, które przepoczwarza się w pełne emocji (nieczęsto, tak na marginesie, pojawiających się na trzecim wydawnictwie Amerykanki), porywające nagranie. Zawodzi natomiast nijakie, rhythm’and’bluesowe “Miracle”, w którym przekaz (troszczmy się o to, co mamy) przygniata inne elementy piosenki.

Whitney chętnie dzieliła się zachęcającymi do tańca kompozycjami, które na ocenianym albumie przebijają te z dwóch poprzednich płyt (poza “I Wanna Dance With Somebody (Who Loves Me)”, będące top of the top). Oprócz wspomnianych wcześniej “I’m Your Baby Tonight” i “My Name Is Not Susan” warto posłuchać pełnego uśmiechu, nastrajającego do dobrej zabawy “Who Do You Love”; sprawiającego wrażenie improwizowanego nagrania “I’m Knockin’” oraz ostrzejszego “Anymore”, w którym zdecydowanym głosem artystka śpiewa I don’t want you anymore jakby zapominając, że chwilę temu serwowała nam w “All the Man That I Need” wyznanie he’s all I’ve got in this world.

Mało, jak już wspomniałam, jest na “I’m Your Baby Tonight” emocji. Przez co piosenki wydają się być starannie wyprodukowanymi wydmuszkami. Nieco zawodzić mogą ballady, który wypadają gorzej od swoich kolegów z dwóch poprzednich albumów (“You Give Good Love”, “Greatest Love of All”, “Didn’t We Almost Have It All”, “I Know Him so Well”). Sytuację poprawiają na szczęście żwawe, szybkie numery, których jest na trzecim krążku Whitney – na szczęście – sporo.

4 Replies to “#732 Whitney Houston “I’m Your Baby Tonight” (1990)”

  1. Z tą płytą rzeczywiście jest dziwnie, bo hity na niej są niekwestionowane, ale po trzech pierwszych piosenkach napięcie mocno spada i już do końca mocnemu wstępowi nie dorównuje. Oprócz może “Who Do You Love”, które właśnie sobie odtwarzam po raz pierwszy od iks lat.

  2. Pingback: via

Odpowiedz na „~bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *