#747 Sampha “Process” (2017)

O Samphie Sisay’u, brytyjskim wokaliście, tekściarzu i producencie działającym po prostu jako Sampha, dziwnie pisze się w kontekście debiutu. Artysta na scenie pojawił się wcześniej niż chociażby Jessie Ware, James Blake czy The Weeknd. Przez cały ten czas zwlekał z wydaniem swego pierwszego długogrającego dzieła, jakby czekał na moment, gdy poziom niecierpliwości jego fanów zbliży się do niebezpiecznej granicy. A tych było sporo, bo mimo iż Sampha nie był zbyt znany z autorskich piosenek, jego neo soulowy, lekko łzawy głos często dobiegał do uszu osób zapatrzonych w klubową brytyjską scenę i jak gąbka chłonących nagrania SBTRKT.

Tajemniczy producent w plemiennej, egzotycznej masce nie jest jedynym artystą, którego utwory swymi wokalizami urozmaicał Sampha. Brytyjczyk przez długi czas funkcjonował jak modny, alternatywny dodatek, dodając swoje trzy grosze do numerów Drake’a, Solange, Kanye Westa, Beyoncé czy Franka Oceana. Co ciekawe na debiutanckim “Process” nie znajdziemy ani jednej kolaboracji, a jedynym współpracownikiem Samphy stał się Rodaidh McDonald, pracujący wcześniej przy płytach Daughter, The xx czy How To Dress Well.

Otwierający album pięciominutowy numer “Plastic 100°C” początkowo nie przypadł mi do gustu, sprawiając wrażenie utworu, mającego być intrem, który odważnie rozciągnięto, by zapełnić jakoś miejsce na “Process”. Wystarczyło jednak kilka podejść, by ta mroczna propozycja zdobyła moje serce i miano najmocniejszego momentu wydawnictwa. Nie potrafię za to polubić singlowego “Blood on Me” – kompozycji wpadającej w ucho, lekko nerwowej, budowanej przez brzmienie m.in. zagęszczonej perkusji. Całość nie do końca jednak pasuje mi do przytaczanej przez Samphę opowieści, kręcącej się w okół lęków i zmaganiu z własnymi demonami. Powrotem wysokiej formy jest relaksujące, wykorzystujące afrykańskie motywy “Kora Sings”. O ile trzy pierwsze piosenki chętnie czerpały z elektroniki, w “(No One Knows Me) Like the Piano” Sampha wykorzystuje jedynie tytułowy instrument, by stworzyć piękną, choć prostą balladę, będącą wyrazem tęsknoty za rodzinnym domem oraz podziękowaniem dla matki, która zaraziła go miłością do muzyki. W podobne, choć podbite delikatną elektroniką tony uderza krótkie, wyśpiewywane falsetem “Take Me Inside”.

Dwie kolejne kompozycje przypominają o tym epizodzie w karierze Samphy, w którym działał u boku SBTRKT. Przepełnione elektroniką “Reverse Faults” i “Under” ożywiają album. W pierwszej z nich intryguje podkład, sprawiający wrażenie… puszczonego od tyłu. Druga, opierająca się na synth-hip hopowych bitach, jest bardziej poukładana, choć niewielki chaos wprowadzają zwielokrotniane wokale artysty. W końcówce płyta znów spowalnia, wykorzystując do tego leniwe, rytmiczne “Timmy’s Prayer”; melodyjną, przebojową balladę “Incomplete Kisses” oraz pełniące rolę smutnej kołysanki, pełne delikatności “What  Shouldn’t I Be?”, w którym Sampha śpiewa o swojej rodzinie i ich oczekiwaniach względem jego osoby.

I’ll work my way over into the sunlight here without looking directly into the sun mówi Neil Armstrong we wstępie do kompozycji “Plastic 100°C”. Słowa pierwszego człowieka na księżycu są niczym złota myśl, która towarzyszyła Samphie podczas tworzenia debiutanckiego dzieła. “Process” to proces – systematyczne, niespieszne wyciąganie wniosków z doznanych doświadczeń, obserwowanie targających artystą emocji, poznawanie jego życia za pomocą nie konta na Instagramie, lecz piosenek, nad którymi od początku do końca króluje melancholijny nastrój, osiągnięty dzięki osobliwej barwie głosu ich autora. Sampha mógłby śpiewać najradośniejsze, najbardziej słoneczne utwory świata, a i tak podczas ich słuchania zrobi się ciemniej, zaczną opadać liście i ani się obejrzymy, będziemy mieć jesień. Taki już jego urok, który ja kupuję w niemalże stu procentach.

4 Replies to “#747 Sampha “Process” (2017)”

  1. Głos jak najbardziej znam z występów u SBTRKTa, bardzo fajny głos nawiasem mówiąc. Mignęła mi ta okładka na Spotifaju, z tą fryzurą, no i zacząłem słuchać, choć jeszcze nie zdążyłem niczego o nim napisać, chociaż to akurat może dobrze, mniej roboty dla mnie po Twojej recenzji, bo po co mam się powtarzać 😉

  2. Ja też znam gościa z występów u SBTRKT, do dziś bardzo lubię “Hold On”, “Trials of the Past” czy “Living Like I Do”. Album jest w planach do sprawdzenia, “Piano” i “Blood” mnie zachęciły 🙂

    Powraca lista przebojów, kiedyś this-is-the-chart, teraz To Jest Lista! Zapraszam na zapowiedź http://tojestlista.blogspot.com/

Odpowiedz na „~DamianAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *