SOHN – muzyka na noc i jej schyłek | #755, 756 SOHN “Tremors” (2014) & “Rennen” (2017)

Zanim w ogóle dowiedziałam się, że Christopher Michael Taylor – działający pod pseudonimem SOHN – tworzy coś własnego, w ucho wpadły mi majstrowane przez niego remixy. Artysta, przerabiający utwory m.in. Lany Del Rey i The Weeknd, przez pewien czas parał się (a nawet nadal okazyjnie się tym zajmuje) produkcją i pisaniem piosenek dla swoich znajomych po fachu. Lubicie “Waiting Game” i “Gemini Feed” BANKS czy “My Own” Kwabsa? To jego robota. Jeśli nagrania te przypadły wam do gustu, zarezerwujcie sobie trochę czasu na własne kompozycje SOHNa.

Chciałem, by moja muzyka była niczym powiew świeżego powietrza, powiedział SOHN w jednym z wywiadów po premierze “Tremors”. Nie dodał jednak, że będziemy mieć do czynienia z powietrzem zimnym, wręcz arktycznym. Takim, który pod postacią tych jedenastu piosenek przenosi nas do tych pięknych, przykrytych śniegiem krain, w których powstawała sesja zdjęciowa zdobiąca okładkę wydawnictwa. Zaczyna się od nagrania kameralnego, powiedziałabym nawet, że skromnego – ciekawie zapętlającego wokale “Tempest”. Podobny efekt SOHN zastosował w nie mniej ascetycznym, choć lekko irytującym “The Wheel”. Zmianę muzycznego klimatu zaobserwować można w żywiołowym, popowym i zachęcającym do ruszenia się z miejsca “Artifice”. Warto tę imprezową ofensywę artysty docenić, bo nieprędko Brytyjczyk uraczy nas podobnymi brzmieniami. Kolejne trzy kompozycje otulają nas raczej chłodnymi, balladowymi dźwiękami. Mgliste “Bloodflows” zachwyca mnie od samego początku, przynosząc ze sobą smutne zawodzenie SOHNa my love don’t love me. Duszne, wykorzystujące efekt echa “Ransom Notes” i zaaranżowane na fortepian “Paralysed” wskazują na zainteresowanie wokalisty naturą, albo przywołując w tekście mountains, hills, cliffs czy waves (to w pierwszej piosence), albo wykorzystując odgłosy imitujące burzę (to w drugim nagraniu). Nieźle wypadają głośniejsze, pulsujące “Fool” oraz rytmiczne, jednostajne “Lights”. Mniejsze wrażenie robi “Lessons”, miło wprawdzie zaskakujące klubowym, mrocznym i świdrującym bitem, lecz zastanawiające, czemu za szybszą melodią nie poszły wokale, które są w tym nagraniu są zbyt powolne. Do moich ulubionych punktów płyty należą umieszczone pod koniec propozycje “Veto” i “Tremors”. Pierwsza z nich zachęca zmysłowym, intymnym podkładem i zostaje w pamięci dzięki wielokrotnie wypowiadanym zdaniom I won’t play your games no more. Druga zaś przyjemnie kołysze.

Otwierające album nagranie “Hard Liquor” wprawa w małą konsternację. To na pewno SOHN? Ciężko go rozpoznać w rytmicznym, podkręcającym co chwilę tempo kawałku. Ta mocna, wyrazista piosenka zatrzęsła płytą już na samym jej początku. Nieco uspokaja się przy popowo-rhythm’and’bluesowym “Conrad”, będącym oczywistym, ale przyjemnym nagraniem, łatwo wpadającym w ucho. Jeszcze spokojniej robi się przy elektronicznym “Signal”, przywołującym echa “Tremors”. Osoby lubiące to subtelne, nieco nawet smutne oblicze SOHNa z pewnością zainteresują inne balladowe piosenki, których mimo wszystko na “Rennen” jest sporo. Wśród nich króluje utwór tytułowy, cieszący uszy prostą, nieprzekombinowaną melodią budowaną przez fortepian i smyczki, lecz przygnębiający warstwą liryczną, będącą listem samobójcy (I’m sorry but I’m giving up; I see no other way). Nie mniej znakomitym nagraniem jest “Harbour”, które zaskakuje swą budową i udowadnia, że SOHN lubi czasem pogłówkować. Tu łączy piękny, wykonywany a capella wstęp z intensywną końcówką, do której prowadzą powoli budujące napięcie dźwięki. Otrzymujemy od wokalisty także wciągające, mroczniejsze “Proof”, minimalistyczne, ciekawie grające pogłosami “Still Waters” oraz “Primary” podszyte delikatnym klubowym bitem, kontrastującym ze smutkiem, którym nacechowany jest głos SOHNa, gdy ten śpiewa o tym, jak bardzo rozczarowały i przygnębiły go polityczne wydarzenia minionego roku. Do żywszych piosenek (nie zbliżających się jednak do petardy, jaką jest wspominane na wstępie “Hard Liquor”) należą chłodne, nieco irytujące “Dead Wrong” oraz zapętlające tytułowe słowo i charakteryzujące się pewną nerwowością “Falling”.

SOHN zsunął kaptur, zdjął czapkę i zaopatrzył się w kapelusz. To nie jedyna zmiana, jaka zaszła w jego muzycznym życiu. Wycofany z początku Brytyjczyk bardziej się na “Rennen” otwiera, podchodząc bliżej do słuchaczy i proponując im brzmienie różnorodniejsze i, chwilami, prostsze. Electrosoulowy, w dużej mierze oniryczny, finezyjny i budowany przez syntezatory debiut zastąpiła płyta bardziej rozrywkowa, choć podobnie emocjonalna i ciesząca uszy udanymi melodyjnymi sklejkami. Jednak o ile “Tremors” jest krążkiem, którego najlepiej słucha się od początku do końca, nie zbaczając z wyznaczonej przez artystę ścieżki, tak “Rennen” sprawia wrażenie kompilacji. To bardzo piosenkowa płyta. Nieco niestety słabsza od poprzedniczki, ale nie schodząca poniżej pewnego poziomu. Gdyby muzykę zestawiać z różnymi porami dnia, pierwszy longplay SOHNa idealnie nadawałby się do słuchania, kiedy słońce powoli wstaje. “Rennen” natomiast jest albumem nocnym.

12 Replies to “SOHN – muzyka na noc i jej schyłek | #755, 756 SOHN “Tremors” (2014) & “Rennen” (2017)”

  1. Pamiętam, jak wiosną 2014 odkryłem “Artifice”. To było moje małe odkrycie, jarałem się tym numerem strasznie, a potem zaczęli wszyscy, gdy mi się kawałek osłuchał. Lubię to 😀

    “Tremors” przesłuchałem, ale nie zostało w mojej głowie zbyt wiele. Muszę to tego albumu wrócić, może za którymś podejściem odnajdę coś więcej niż “The Wheel” i “Artifice”…

    Drugiego albumu nie znam, bo od dawna nie słucham całych krążków raczej. To dziwne, bo dostęp do nich jest bajecznie prosty… ale z drugiej strony – skąd na to brać czas? 😉

    Zapraszam na http://tojestlista.blogspot.com/ – głosowanie przedłużone do wtorku, godziny 15.00!

    1. Nie masz czasem takich myśli, że na płycie, z której znasz singiel, być może znajduje się piosenka, która strasznie by ci się spodobała?

  2. Nie słucham takiej muzyki na co dzień, więc ciężko mi ocenić płyty. Nie jest to muzyka, która wpadła mi w ucho i będzie mi towarzyszyć częściej

  3. Nie mam pewności, czy do filmu wykorzystano oryginalne utwory (aczkolwiek wydaje mi się, że raczej tak) i jak wspominałam, świetnie się ich słuchało, one tworzyły część historii 🙂 Jak zdecydujesz się kiedyś na ten film, daj znać, czy Ci się spodobał 🙂
    Twoje recenzje przeczytam w wolnej chwili 🙂

  4. Też niedawno zrecenzowałem ich najnowszy album na blogu 🙂 Bardzo lubię ten projekt, ale dla siebie zostawiam tylko parę utworów z obu płyt, do których będę wracał na czele z “Artifice” z ich debiutanckiej płyty.

  5. Wydaje mi się, że “Rennen” przypadł mi bardziej do gustu. Wróciłem dziś do tej płyty, bo po premierze zapomniałem dosłuchać do końca. Jeśli miałbym je porównywać, to ten drugi album mocniej mnie przyciąga. “Conrad” niezmiennie podoba mi się najbardziej.

    Jak wrażenia po “The Cure”? Według mnie dosyć przeciętne, trochę szkoda.

    1. Słabiutkie wrażenia. Kiedyś jej piosenki chociaż wywoływały jakieś emocje. Negatywne, pozytywne. Coś się do nich czuło. A ta jest tak nijaka, że aż nie chce mi się jej słuchać po raz drugi.

Odpowiedz na „gamAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *