RANKING: Moje festiwalowe marzenia 2017

To już stało się taką moją małą tradycją, że w maju, kiedy ogłaszanie line up’ów najważniejszych festiwali w Polsce i w Europie wkracza w decydującą fazę, ja wybieram artystów, których najbardziej chciałabym zobaczyć na żywo. Jak zawsze dokonuję podziału na Polskę i Europę, w tej drugiej uwzględniając tylko tych wykonawców, którzy nie mają w planach przyjechania do naszego kraju. Albo o których – jeszcze – nic nie wiemy.

Polska

1. George Ezra

Przeglądając ubiegłoroczne artykuły o swoich festiwalowych marzeniach natrafiłam na George’a Ezrę. W 2015 roku artysta jeździł po Europie promując debiutancki, bestsellerowy album “Wanted on Voyage”. Miło go dziś przenieść z “zagranicy” na “polskie podwórko”. Jego muzyka nie jest może niczym oryginalnym czy przełomowym (ot, obdarzony świetnym, dojrzałym głosem chłopak z gitarą śpiewa folk i bluesa), ale jego utwory są tak przyjemne i wpadające w ucho, że nie mogę się doczekać by sprawdzić, czy na żywo spodobają mi się tak jak w studyjnej wersji. Warto dodać, że Ezra najprawdopodobniej odwiedzi Polskę z premierowym materiałem. Mi się jednak marzy usłyszenie “Spectacular Rival”.

Gdzie: Open’er Festival. Kiedy: 01.07.

2. Solange

Dorastająca w cieniu starszej siostry Solange w ubiegłym roku miała w końcu swoje nie pięć, lecz piętnaście minut. A to wszystko za sprawą bardzo dobrego wydawnictwa “A Seat at the Table”, które zwróciło na nią oczy całego świata i sprawiło, że wokalistka stała się jednym z najważniejszych nazwisk w notesach organizatorów wielu muzycznych festiwali. Do Polski zaprosił ją Open’er. Oby tym razem artystka nie zmieniła planów, bo już raz wystawiła polskich słuchaczy – w 2013 roku pojawić się miała na OFF Festivalu. Ciekawi mnie czerwcowy koncert. Jej aksamitne utwory są utrzymane są w podobnym tempie. Nie posiadają refrenów, które wyśpiewać by z nią mogła cała publika. Myślę jednak, że na występie Solange nie powinno zabraknąć prawdziwych emocji. I to dla nich zjawię się pod Tent Stage.

Gdzie: Open’er Festival. Kiedy: 28.06.

3. SOHN

Kiedy widziałam się z nim ostatnim razem (2014 rok), sprawiał wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej. Ukrywał się przed nami i starał wtopić w tło, w czym pomóc miał mu kaptur narzucony na czapkę. Promował wówczas swój debiut “Tremors” – płytę pełną chłodnych, elektroniczno-soulowych, onirycznych brzmień. Na jej następcy, tegorocznym “Rennen”, SOHN bardziej się otwiera i chętniej buduje przebojowe, proste do zapamiętania refreny. Zestaw nagrań na jego drugim albumie jest różnorodny. Mając przed sobą dwie tak odmienne płyty ciekawi, jak wokalista znajdzie między nimi złoty środek oraz czy wprowadzi małe zmiany do swoich starszych numerów. Bo że będzie magicznie, nie mam wątpliwości.

Gdzie: Tauron Nowa Muzyka. Kiedy: 08.07.

4. The Weeknd

Podoba mi się to, że organizatorzy Open’era nie wybierają na headlinerów artystów znajdujących się w jednej szufladzie, proponując swój festiwal fanom różnorodnego brzmienia. Za muzyką wykonywaną przez Foo Fighter nie szaleję. The xx wydają mi się być nieco nużący. Radiohead pasują do mojej wrażliwości, lecz headlinerem, na którego najbardziej czekam, jest The Weeknd. Tak, ten sam, na którego album “Starboy” niedawno narzekałam. Koncert to jednak inna bajka. Nie wymagam tu nie wiadomo jak ambitnych utworów, bo chcę się po prostu dobrze bawić. The Weeknd ze swoimi przebojami pokroju “Can’t Feel My Face” czy “I Feel It Coming” ma sprawić, że zaczną mnie boleć nogi.

Gdzie: Open’er Festival. Kiedy: 30.06.

5. PJ Harvey

PJ Harvey daje z siebie 100%, więc mogę teraz przewidywać, że jej koncert będzie najlepszym podczas pierwszego dnia festiwalu – pisałam w zeszłorocznym rankingu festiwalowych marzeń. Nie pomyliłam się. Jeśli przed gdyńskim koncercie lubiłam PJ Harvey, tak po nim trafiła ona do grona moich ulubionych artystek. Nie sądziłam wówczas, że i 2017 rok przyniesie nam ogłoszenie, że Brytyjka wraca do Polski, by zostać gwiazdą OFF Festivalu. Bardzo chętnie wybrałabym ją na jej koncert ponownie, bo to porządne, nieco teatralne wydarzenie zapełnione świetną muzyką.

Gdzie: OFF Festival. Kiedy: 04.08-06.08.

Zagranica

1. Norah Jones

Kiedy amerykańska wokalistka ogłoszona została na Colours of Ostrava, przecierałam oczy ze zdumienia. No bo jak to? Norah Jones na takiej wielkiej imprezie? Pośród modnych zespołów? Gdzie ona tam się pcha z tymi swoimi skromnymi, jazzującymi kompozycjami? Organizatorzy czeskiego muzycznego wydarzenia mają jednak fantazję. I zdolności przekonywania do siebie ludzi takich jak ja. Informacja o jej występie u naszych południowych sąsiadów sprawiła, że zaczęłam pociągać za sznurki, by się tam znaleźć. Setlisty jej ostatnich koncertów nie zachwycają, ale trzymam kciuki, by w repertuarze znalazło się więcej nagrań z “…Little Broken Hearts” oraz takie numery jak “Don’t Be Denied” czy “Sleeping Wild” z ostatniej płyty.

Gdzie: Colours of Ostrava, Czechy. Kiedy: 20.07.

2. P!nk

Koncertowe plany P!nk mnie zadziwiają. Wokalistka dopiero co została po raz drugi mamą, ale nie zamierza zamykać się w czterech ścianach z pieluchami. Na lipiec i sierpień ma zaplanowanych kilka koncertów. Jeden z nich odbędzie się na węgierskim festiwalu Sziget (uczestnictwo w tym tygodniowym muzycznym święcie jest moim marzeniem od lat). Chociaż P!nk nie należy do ścisłej czołówki moich ulubionych wokalistek, lubię wracać do jej piosenek. Artystka dawno nie koncertowała, więc tym bardziej jestem ciekawa, jakie numery ze swojej bogatej dyskografii wybierze i zaśpiewa. A może podzieli się jakąś nowością? W końcu od premiery “The Truth About Love” mija wkrótce pięć lat…

Gdzie: Sziget Festival, Węgry. Kiedy: 09.08.

3. Bon Iver

Mało jest wykonawców, którzy z taką wprawą omijaliby kraj nad Wisłą, co Bon Iver. Dowodzony przez Justina Vernona zespół wyrósł, patrząc na ilość komentarzy polskich melomanów zostawianych na facebookowych profilach największych imprez, na najgorętszy (obok Arcade Fire) festiwalowy towar tego roku. Wszystko jest jednak możliwe, bo koncertowy kalendarz formacji nie jest zbyt wypełniony. Zaczynający od indie folkowych melodii Vernon na ostatniej, ubiegłorocznej płycie “22, A Million”, kolokwialnie mówiąc, pojechał po bandzie, pokazując nam, jak jego zdaniem muzyka będzie brzmieć w następnym stuleciu. Jest niezwykle odważnie, nowatorsko, dziwacznie. Jak piosenki pokroju “10 d E A T h b R E a s T” czy “8 (circle)” odnajdują się na żywo?

Gdzie: Haven Festival, Dania. Kiedy: 12.08.

4.  The National

Ubiegłoroczna trasa mojego ulubionego najsmutniejszego zespołu świata była tak okazała, jakby The National faktycznie powrócili z nowym albumem. Skończyło się na kilku nowościach (które pewnie i tak na płytę “Sleep Well Beast” nie trafią) i ogranych, choć wciąż witanych aplauzem utworach z sześciu studyjnych krążków formacji. Tegoroczne lato grupa Matta Berningera, co ciekawe, sobie odpuściła, nastawiając się na wielką (aczkolwiek omijającą Polskę) jesienną trasę. Mimo wszystko zespół przyjął zaproszenie od organizatorów Glastonbury. Brytyjscy fani będą na pewno mieli okazję usłyszeć kilka premierowych numerów. “The System Only Dreams in Total Darkness” to pewniak, choć każdy na pewno czeka na jeden z najbardziej rozwalających utworów z dyskografii The National – “Vanderlyle Crybaby Geeks”.

Gdzie: Glastonbury, Anglia. Kiedy: 21.06.

5. Erykah Badu

Kariera jednej z najważniejszych postaci neo-soulu toczy się ostatnio dziwnym torem. Erykah Badu swoją ostatnią studyjną płytę, “New Amerykah Part Two (Return of the Ankh)”, wydała w 2010 roku. Od tego czasu uraczyła nas jednym mixtapem (“But You Caint Use My Phone”) i garstką featuringów (pojawiła się m.in. u Bonobo i The Flaming Lips). Nie odbywa też tras koncertowych, ogłaszając jedynie pojedyncze występy. Jeden z nich odbędzie się w Szwajcarii. Naiwnie przypuszczać, że Badu zaprezentuje nowe utwory. Jednak ze sprawdzonego zestawu przebojów (m.in. “On&On”, “Didn’t Cha Know”, “Back in the Day”, “Honey”) bardzo bym się ucieszyła. Ta mieszanka soulu, jazzu i hip hopu wyśpiewywana przez Erykę zmysłowym, intrygującym głosem każdego by zainteresowała.

Gdzie: Montreux Jazz Festival, Szwajcaria. Kiedy: 11.07.

5 Replies to “RANKING: Moje festiwalowe marzenia 2017”

  1. Polly Jean widziałem już chyba ze trzy razy, Erykę Badu tylko raz, ale było to naprawdę niezapomniane wydarzenie. Totalne zaskoczenie, pomieszanie wszystkich piosenek razem. Spodziewałem się czegoś spokojnego i jazzowego, tymczasem było to voodoo 😉

    Co ciekawe, z artystek, którę naprawdę świetnie wypadają na żywo, dodałbym tutaj Lykke Li. Też byłem na jej koncertach parę razy, więc tylko napiszę, że nigdy mnie nie zawiodła. Jeśli będzie kiedyś w Twojej okolicy, wybierz się koniecznie 🙂

  2. Ja mam na Opener Festiwal kilka kilometrów, ale jakoś nigdy nie mogę się wybrać, może dlatego, że ceny biletów są trochę przytłaczające. Żałuję tylko, że nie byłam na Florence and the Machine 🙁

    1. Niestety ceny są jakie są. Podejrzewam, że z roku na rok będą rosnąć. Dlatego jak się jest pewnym, że się na 100% jedzie, warto kupić fan ticket. W tym roku kosztował ok 400 zł. Czyli wychodzi 100 na dzień. Za taką cenę nie zobaczyłabym nawet jednego występującego artysty na osobnym koncercie. I to jest akurat na plus.

Odpowiedz na „~http://sin-nancy.blog.pl/Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *