#767 Shakira “El Dorado” (2017)

Kolumbijska wokalistka Shakira w jednej sprawie przypomina mi zespół Goldfrapp. Tak jak w przypadku projektu Alison Goldfrapp i Willa Gregory’ego, tak i u artystki przewidzieć można, jaką płytę zaserwuje nam następnym razem. Jednak o ile brytyjski duet konsekwentnie wydaje spokojne albumy po tych bardziej tanecznych, tak Shakira po anglojęzycznych wydawnictwach zawsze wraca do swoich korzeni. Tym razem na jej najnowszy hiszpańskojęzyczny krążek czekaliśmy aż siedem lat. I jak zawsze nasuwa się pytanie, czy było warto.

Od premiery “Sale el Sol” sporo się u kolumbijskiej gwiazdy pozmieniało. Znalazła miłość swojego życia i została mamą. W międzyczasie wydała angielski album “Shakira”, który wprawdzie nie dorównuje “Laundry Service” czy “Oral Fixation Vol. 2”, ale zawiera parę kompozycji, które i dziś są chętnie przeze mnie odtwarzane (np. “Empire”, “You Don’t Care About Me”, “Cut Me Deep”).

Mam wrażenie, że artyści popadają dziś ze skrajności w skrajność. Albo wydają swoje płyty nagle i bez tracenia czasu na ich zapowiadanie, albo chętnie udostępniają nowe kompozycje, sprawiając, iż przed premierą znamy już połowę materiału. W drugiej grupce odnalazła się Shakira, odsłaniając przy okazji “El Dorado” cechę, o którą jej nie podejrzewałam – lenistwo. Serio? Mieć trzy lata i wypełniać płytę cudzymi piosenkami, w których jesteś tylko prostym do zastąpienia gościem? Żeby jednak nie było – “La Bicicleta” (feat. Carlos Vives) to bardzo dobry kawałek, w którym podoba mi się to połączenie melodyjności z nieco melancholijnym klimatem końcówki wakacji. Nie jestem za to fanką nużącego “Comme Moi” feat.  Black M (zastanawialiście się kiedyś, jak brzmi francuski rap? Ja też nie i wolałam żyć w nieświadomości). Jakby tego było mało, niedługo potem dostajemy angielską wersję wspomnianej kompozycji, w której udziela się Nasri z zespołu MAGIC!. Z odgrzewanych kotletów, które nie powstały w muzycznej kuchni Shakiry, zostaje nam jeszcze przewidywalne, choć przyjemne “Deja Vu” (feat. Prince Royce). W podobnym, choć bardziej tanecznym tonie, utrzymany jest premierowy duet “Perro Fiel” (feat. Nicky Jam). Nie macie możliwości przesłuchania tego kawałka? Pomyślcie, jaka melodia gra wam w głowie na hasło latin pop. Tak, właśnie poznaliście ten utwór. “Perro Fiel” jest latynoskim klasykiem.

Jakby mało było gości, na “El Dorado” trafiły jeszcze dwie piosenki, które artystka nagrała z kolumbijskim wokalistą Malumą. “Chantaje” i “Trap” to najlepsze, co spotkało nowy album Shakiry. Oba utwory są seksownymi, zmysłowymi propozycjami, nowocześnie patrzącymi na latynoskie brzmienia. Chętnie łączącą je z reggaetonem i przepysznym popem (“Chantaje”) oraz pościelowym r&b, przecinanym w końcówce niesamowitą gitarą elektryczną (“Trap”). Krótko mówiąc – Shakira i Maluma proszeni są o nagranie wspólnej płyty. Te dwie kompozycje często będą do mnie wracać.

Z pozostałych piosenek warto zerknąć na ballady “Nada” i “Toneladas”. Są to nagrania proste, niezbyt oryginalne, ale za to ładnie wykonane. Kolumbijce nie obce są prawdziwe emocje. Nieźle także wypada “Amarillo” – kawałek o lekko pop rockowym posmaku. Podobne brzmienia pojawiają się w anglojęzycznym, odprężającym “Coconut Tree”. Solowym numerem, w którym wokalistka również wybiera język angielski, jest współtworzone przez Cashmere Cata “When a Woman” – nagranie na dance popową modłę, w którym śpiew Shakiry (a może raczej to, co się z nim stało w wielu momentach kompozycji) po raz pierwszy w życiu mnie irytuje i drażni. Nadmierna komputerowa ingerencja położyła także radosne, przepełnione miłością “Me Enamoré”. Szkoda.

Można powiedzieć, że po tylu latach (w 2015 minęło dwadzieścia lat od jej właściwego debiutu – “Pies Descalzos”) Shakira nic już nikomu nie musi udowadniać. Ma pozycję, pieniądze, sukcesy, a przy tym wszystkim, co warto podkreślić, została skromną, uczynną osobą trzymającą się z dala od show-biznesowego blichtru. W nieskończoność nie da się jednak odcinać kuponów i coś nowego co jakiś czas proponować słuchaczom trzeba. Obawiałam się o poziom “El Dorado”. Jest to album spójniejszy od “Shakiry” i jednocześnie mniej imprezowy od “Sale el Sol”. Jednak brakuje mi na nim większej ilości naprawdę powalających kompozycji. Jest przyzwoicie, ale oczekiwałam czegoś lepszego i na dłużej zatrzymującego moją uwagę.

13 Replies to “#767 Shakira “El Dorado” (2017)”

  1. Dzięki za komentarz.
    Nie ona jedyna, zauważyłam, że wielu tak robi, a w jej przypadku koncert trwa ok. 1 godzinę. Wczoraj grała dwa (oba oddalone o siebie o ok. 40 km jeśli się nie mylę), dziś, z tego, co widziałam, o 11 grała w Gdańsku, a wieczorem też ma jakiś koncert.
    Pamiętam, jak kiedyś IRA bardzo się spóźniła na koncert u mnie w mieście, bo wcześniej grali gdzieś indziej i zrobiło im się jakieś opóźnienie.

  2. Hej, hej… Francuski rap brzmi naprawdę spoko. Taki np. Sinik “Ja realise” feat. James Blunt – i tekst mądry i wykonanie niezłe.

    Widzę, że płyta szału nie robi. Shakira nigdy nie robiła na mnie wielkiego wrażenia. Ot takie poprawne, radiowe śpiewani. Widzę, że i po to nie warto sięgać…

  3. Jest to czwarta z całej dyskografii Shakiry,która przypadła mi do gustu w większości.Na pozostałych lubiłam zazwyczaj tylko kilka kawałków..Też irytuje mnie to,że ostatnio jest bardzo leniwa i większość piosenek znaliśmy przed premierą.. :/ Jak dla mnie najlepsze kawałki to Toneladas,Nada,Trap 🙂 Amarillo i Coconut tree też spoko,reszta niestety średnia,ale i tak miło się jej przynajmniej słucha 😉

  4. A mnie się bardzo podoba. Całość. Chciałam od Shakiry lekkiego materiału, który można męczyć podczas letnich, upalnych wieczorów, i to właśnie dostałam. Na dodatek większość piosenek po hiszpańsku – raj no. 🙂

  5. “Jakby mało było gości, na „El Dorado” trafiły jeszcze dwie piosenki, które artystka nagrała z kolumbijskim wokalistą Malumą. „Chantaje” i „Trap” to najlepsze, co spotkało nowy album Shakiry. ”
    Język polski tutaj leży. Zajrzałem tutaj z ciekawość, bo na stronie AllAboutMusic miałaś komentarz o tym, że sama jesteś leniwa. Chciałem się przekonać czy to prawda… Ogólnie przesłuchałem album raz, nie powalił mnie. Może dlatego, że to nie mój typ muzyki. Jednak z oceną się nie zgodzę. Jestem po inżynierii akustycznej i dużo pruję w studiu. Może dlatego słyszę więcej. Album jest dobrze zrobiony. Nada, Amarillo, Perro Fiel, Coconut Tree, Deja Vu, La Bicicleta czy Toneladas to utwory bardzo dobrze zrobione. Nie męczą. Dla mnie 7/10.

    1. Raczyłbyś poprawić ten fragment, czy sama mam się domyślać, co nie gra? Jeśli np. chodzi o brak orzeczenia w drugim zdaniu – to nie maturalne wypracowanie ani moja praca magisterska, lecz luźny wpis, który przede wszystkim ma się lekko i szybko czytać.
      Co do mojego ‘lenistwa’ – z AAM współpracuję prawie 5 lat i taka jest nasza umowa. Relacje (z koncertów, na które mam akredytacje) + recenzje (czasem dodatkowe artykuły) pojawiają się na obu stronach, newsy tylko u nich. Jakoś dotąd nikomu to nie przeszkadzało.

  6. Shakirę jak do tej pory znałam tylko z jej singli, które są wałkowane co jakiś czas w radiu. Ta płyta jakoś niespecjalnie mnie wciągnęła. “Nada” jest ładne, a przy “Pierro Fiel” można byłoby potańczyć na imprezie, a reszta kawałków pewnie nie zostanie w mojej pamięci na dłużej.

Odpowiedz na „Reckless SerenadeAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *