#853 Smerz “Have Fun EP” (2018)

Dwie Norweżki – Catharina Stoltenberg i Henrietta Motzfeldt – przeszło dwa temu postawiły wszystko na jedną kartę. Stwierdziły, że ich studia są nudne, a wykonywana praca nie przynosi żadnej satysfakcji. Porzuciły więc dotychczasowe ułożone życie i postanowiły… zostać nowymi gwiazdami muzyki. Na razie list przebojów nie podbijają, ale już mają za sobą wytwórnię, która wydaje płyty m.in. Adele, Franka Oceana, Radiohead i Sigur Rós.

Stworzony przez przyjaciółki duet Smerz zwrócił moją uwagę pod koniec ubiegłego roku, kiedy to do sieci trafił singiel “No Harm”, zwiastujący ich drugą epkę “Have Fun”. Już poprzednia, “Okey”, podpowiadała nam, że mamy do czynienia z projektem niebanalnym, ale dopiero na tegorocznym mini albumie artystki szerzej otwierają drzwi świata, do którego prowadzi drogowskaz z napisem “eksperymenty”.

Dowodem tego jest już pierwszy utwór. “Worth It” rozpoczyna się zapętlonym, dość kanciastym i irytującym (nie jest to bynajmniej zarzut) bitem, który nagle się urywa (w dalszej części łagodnieje) przechodząc w coś na kształt kosmicznych efektów dźwiękowych, którym towarzyszy beznamiętna melorecytacja. Łatwiejszym w odbiorze nagraniem jest rewelacyjne “No Harm”, w którym słodkie wokale obu dziewczyn towarzyszą mroczniejszej elektronicznej melodii. Ponownie bardziej eksperymentalnie robi się w “Oh My My” – nagraniu, w którym uwagę przyciągają ciekawe obróbki głosu Cathariny i Henrietty. To mój ulubiony punkt epki, lecz po piętach depczą mu “Half Life” i “Bail on Me”. Pierwsza z kompozycji odznacza się niepokojącą, zapętloną linią melodyczną tworzoną głównie przez miękkie uderzenia perkusji. Sensualne “Bail on Me” brzmi zaś jak utwór, który u schyłku drugiej dekady XXI wieku nagrać by mogły Destiny’s Child, gdyby kontynuowały działalność. Do innych wartych uwagi piosenek należą pozbawione wokali, budujące napięcie “Fitness” oraz połamane, utrzymane w alt popowej stylistyce “Have Fun”.

To żadne przeoczenie z mojej strony. Grafika towarzysząca recenzji naprawdę jest okładką zdobiącą “Have Fun EP”. Niepozowane, naturalne zdjęcie z babskiego wypadu (ognisko? piknik?) zdaje się mówić, że tu nic nie jest upudrowane, wyszminkowane, potraktowane fotoszopem, sztuczne. Smerz wyraźnie odcinają się od wizerunków kobiecych gwiazd estrady, które zawsze starają się wyglądać jak milion dolarów. Pozostają przy tym pewne siebie i swojej kobiecości, choć malutko jest w ich muzyce agresji czy chwytów znanych chociażby z twórczości Peaches czy Pussy Riot. To raczej zmysłowe, elektroniczne granie podane ze sporą dawką pieprzu. Świetny norweski produkt eksportowy.

Warto: Oh My My & Half Life & Bail on Me

4 Replies to “#853 Smerz “Have Fun EP” (2018)”

  1. Ciekawe lo-fi brzmienie i teledysk nakręcony pod trzepakiem 😉
    Lubię takie klimaty, mimo, że dziewczyny trochę przesadziły z basem. Ale ogólnie wolę je, niż ten cały plastik 🙂

    Pozdrowienia + nowy wpis u mnie, zapraszam.

  2. Coraz bardziej przerażają mnie te okładki EPek, najpiew laska nalewająca wodę do czajnika przez dziubek, a teraz jakieś zdjęcie wygrzebane z folderu “wakacje 2006″… 😀 Dobrze, że nie powinno oceniać się nic po okładce… “No Harm” podoba mi się bardziej niż “Oh my my”, jednak wciąż na tyle, aby zachęcić mnie do przesłuchania całości.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „ScarlettAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *