#CUTOFF: październik ’18

#CHRISTMASINTHEAIR

W supermarketach już czują święta. Jak zwykle przedwcześnie. Nie zrozumiem wystawiania bombek i czekoladowych Mikołajów wcześniej niż pod koniec listopada. Także i w muzycznym biznesie obrali sobie za punkt honoru dostarczanie nam świątecznych piosenek w październiku. Tegoroczne Boże Narodzenie postanowili umilić nam John Legend, Jessie J, Sia i Gwen Stefani. Jedyny mężczyzna w tym gronie wydał album “A Legendary Christmas”, na którym covery zestawił z autorskimi numerami. Tego samego dnia do sprzedaży trafiła płyta “This Christmas Day” Jessie J. Artystka była bardziej leniwa i skupiła się na świątecznych klasykach, także tych puszczających oko do słuchacza jak “Jingle Bell Rock” czy “Rockin’ Around the Christmas Tree”. W przypadku Sii i Gwen mamy do czynienia z rozszerzonymi edycjami ubiegłorocznych albumów. Oj, będzie czego słuchać w te święta. Cud, że Mariah wydaje zwykły krążek.

#CONTROVERSY

Pośmiertne płyty budzą sporo emocji, ale i one nieco gasną przy informacjach o trasach koncertowych zmarłych artystów. Jako hologram powrócili już 2Pac (Coachella) i Whitney Houston (amerykańska edycja talent show The Voice). Teraz ten sam los spotka Amy Winehouse, zmarłą w 2011 roku brytyjską wokalistkę. Co nie powinno być zaskoczeniem największym zapaleńcem tego pomysłu jest ojciec artystki, który od lat żeruje na jej sławie. Możliwość zobaczenia jej występu po raz kolejny, to coś, czego nie potrafię wyrazić słowami. Muzyka naszej córki wpłynęła na życie milionów ludzi. To wspaniałe, że dzięki innowacjom jej dziedzictwo nie zostanie zapomniane, mówi Mitch Winehouse. Jak mają wyglądać koncerty? “Amy” towarzyszyć ma zespół złożony z prawdziwych muzyków. W jej przypadku pomysł jest kompletnie nietrafiony. Ona za każdym razem wykonywała swoje piosenki w nieco inny sposób.

#BAND

Brytyjski zespół Placebo był tą kapelą, która lata temu wprowadziła mnie w świat rockowych dźwięków. Dziś moja miłość do niego wyraźnie osłabła, ale taki album jak “Without You I’m Nothing” (o nim więcej w #Anniversary) wciąż należy do grona moich ulubionych wydawnictw. Ostatnia aktywność formacji skupiała się jednak na świętowaniu 20-lecia istnienia (lata 2015/2016). Jak wynika jednak z jednego z ostatnich doniesień, Placebo powoli myślą nad nową, pierwszą od 2013 roku płytą. Piosenki mają mieć ponoć bardziej eksperymentalną formę, a w studiu pojawić się mogą popsute zabawkowe instrumenty czy saksofon. Co z tego wyniknie? Kiedy się przekonamy, jak to odświeżone Placebo brzmi? Szanse, że projekt ujrzy światło dzienne w 2019 są niewielkie, ale marzyć można.

#AWAITEDALBUM

Nie da się ukryć, że Mariah Carey nie jest dziś w stanie prześcignąć samej siebie z lat 90. i oddać w nasze ręce płyty, która zbliżyć by się mogła do “Butterfly” czy “Music Box”. Nie uważam jednak, że to powód, by całkowicie skreślać Carey. Po czterech latach, jakie już minęły od premiery “Me. I Am Mariah… The Elusive Chanteuse”, urocza i nieco oderwana od rzeczywistości diva gotowa jest na powrót z nowym krążkiem. 16 listopada w sklepach pojawi się album “Caution”. Zapowiadają go już trzy single. O ile “GTFO” wciąż niezbyt mi się podoba, tak ballada “With You” i przyjemnie bujająca kompozycja “The Distance” robią pozytywne wrażenie. To nadal nic przełomowego czy oryginalnego, ale czy od Mariah wymaga się dziś wywracania świata do góry nogami? Raczej nie. W jej postawie najbardziej podoba mi się opieranie się trendom. Unowocześnia swoje brzmienie, ale czerpie z nowych mód tylko to, co faktycznie jej się podoba.

#COMEBACK

W 2019 roku czeka nas powrót dwóch zespołów, które swoje ostatnie krążki oddały w nasze ręce w 2015 roku. Najpierw dowiedzieliśmy się o powrocie formacji Beirut, która w swojej twórczości śmiało sięga po brzmienia inspirowane Półwyspem Bałkańskim i państwami, które się na nim znajdują. Nowy album zatytułowany został “Gallipoli” i podobnie jak wiele punktów w dyskografii grupy czerpie tytuł od nazwy geograficznej. Płyta pojawi się 1 lutego 2019 roku. Promuje ją singiel o tej samej nazwie oraz kompozycja “Corfu”. Sporo wiemy także o czwartym albumie belgijskiej formacji Balthazar. Grupa pod koniec miesiąca podzieliła się singlem “Fever”, który nagrany został po znacznych przetasowaniach w składzie. Kompozycja, podobnie jak i w przypadku Beirut, jest tytułowym nagraniem z albumu. Premiera krążka odbędzie się 25 stycznia.

#KONCERTOMANIA

Niby Polskę omija coraz mniej światowej sławy gwiazd, ale P!nk po swoim open’erowym koncercie w 2004 roku nie pojawiła się w Polsce ponownie. Do czasu. Informacja o jej wakacyjnym (20.7.2019) koncercie w Warszawie jest dla mnie jednym z najważniejszych koncertowych newsów roku. Mniejsze, ale równie gorące emocje wzbudziły u mnie wieści o występach Kimbry (15.3, Warszawa) i Neneh Cherry (22.2, Warszawa). Na pierwszy z pewnością się wybiorę, drugi niestety mnie ominie. Marzec w Warszawie będzie ciekawy – oprócz wspomnianej Kimbry w stolicy wystąpią RY X (19.3) oraz powracająca grupa Balthazar (1.03). Z większych koncertów warto wyróżnić powrót do Polski zespołu Bon Jovi (12.7, Warszawa). Dobrze zapowiada się także krakowski Impact Festival, którego organizatorzy ściągną do Polski formacje Tool i Alice in Chains (11.6). Znajdzie się też coś dla fanów muzyki lżejszej i tanecznej. 7.5 w Krakowie pojawi się Enrique Iglesias.

#PREFAME

W 2002 roku Avril Lavigne stała się idolką zbuntowanych dzieciaków. Jednak pierwsze kroki na scenie stawiać zaczęła już pod koniec lat 90. W 1999 roku wygrała radiowy konkurs i otrzymała możliwość wystąpienia z Shanią Twain na koncercie przed 20-tysięczną publicznością. Wykonały razem utwór “What Made You Say That”. Na tym samym koncercie Lavigne zwróciła uwagę folkowego wokalisty Stephena Medda, który zaprosił nastolatkę do robienia chórków w kilku swoich kompozycjach. Kilka miesięcy później Avril miała już agenta, Cliffa Fabriego, który taśmy VHS z jej śpiewem porozsyłał do różnych wytwórni. Niecały rok później wokalistka spodobała się szefom Arista Records, którzy podpisali z dziewczyną kontrakt na dwa albumy warty prawie 2 miliony dolarów. 14 maja 2002 roku ukazał się debiutancki singiel Kanadyjki, “Complicated”, który odbił się szerokim echem po całym świecie.

#CONTROVERSY

Z taką sprawą nigdy się jeszcze nie spotkałam. Nicki Minaj została pozwana z powodu piosenki, na której nie zarobiła ani centa, która nie trafiła na jej nowy album, a która z dziwnego powodu poleciała w amerykańskiej stacji radiowej. Mowa o numerze “Sorry”, który zawiera sample “Baby I Can Hold You” Tracy Chapman z końcówki lat 80. Artystka nie zgodziła się, by raperka wmieszała nagranie w swoją twórczość. I chociaż Minaj z udostępnieniem “Sorry” najprawdopodobniej nic wspólnego nie miała, dostała pozew od sztabu Chapman. Tracy domaga się odszkodowania (mówi się o 150 tysiącach dolarów) oraz zakazu publikacji piosenki. Co ciekawe istnieją jeszcze trzy kompozycje, w których sample z tego konkretnego numeru się pojawiają. Nie sądzicie, że zabawnym rozdziałem tej małej dramy byłaby zgoda Chapman na wykorzystanie fragmentów utworów przez Cardi B? ?

#ANNIVERSARY

“Shoop”, “Whatta Man”, “None of Your Business”. Co łączy te hity? Album, na którym się znalazły – “Very Necessary” kobiecego hip hopowego kolektywu Salt’N’Pepa. Płyta ukazała się 12 października 1993 roku i była czwartym wydawnictwem dziewczyn. Krążek w samych tylko Stanach zakupiło ponad 5 milionów słuchaczy. To najlepszy album Salt’N’Pepa. Dokładnie pięć lat później swój najlepszy krążek wydali także Placebo. Promowany takimi numerami jak “Every You Every Me” i “Pure Morning” krążek rozsławił grupę a także ściągnął na nią uwagę samego Davida Bowiego, który dograł się do kompozycji tytułowej. 20 października 2003 roku do sprzedaży trafił debiutancki album Amy Winehouse “Frank”. Artystka w chwili jego premiery miała zaledwie 20 lat. Na płycie umieściła nie tylko autorskie utwory (przyniosły jej nagrodę Ivor Novello), ale i takie covery jak “(There Is) No Greater Love” i “Moody’s Mood for Love”. Przed dziesięcioma laty swoją trzecią płytę zaserwowała nam ex-Destiny’s Child Michelle Williams. Na krążku “Unexpected” rozpoczęła swój krótki flirt z dance popem i electropopem. Niezbyt udany. Sam album nie tylko nie przypadł do gustu fanom, ale i szybko przepadł na listach przebojów. Podkopało to wiarę Michelle we własne możliwości, przez co na następcę płyty czekać musieliśmy sześć lat.

#RETRO

Wybranie właśnie tej piosenki nieco i mnie stawia już w rubryczce retro, bo jestem od niej o cztery lata starsza, ale naprawdę nie mogłam się powstrzymać. W październiku 1998 roku swój debiutancki singiel “Baby One More Time” wydała Britney Spears. Można gardzić muzyką pop, ale jedno jest pewne – chyba każdy dzieciak z lat 90. i końcówki 80. czuje nostalgię na dźwięk tego kawałka. Piosenka z miejsca stała się wielkim światowym przebojem a teledysk, jaki do niej zrealizowano, spokojnie nazwać już można kultowym. Co ciekawe początkowo utwór kierowany był do rhythm’and’bluesowego girlsbandu TLC. Ciężko jednak wyobrazić sobie dziewczyny w tym popowym kawałku. Ciężko kogokolwiek innego niż Britney w nim widzieć. My loneliness is killing me and I must confess I still believe. When I’m not with you I lose my mind. Give me a sign. Hit me baby one more time.

#5XPIOSENKA

BLACK EYED PEAS X NICOLE SCHERZINGER – WINGS. Od lat krążyły informacje, że to właśnie Nicole działać miała w BEP na miejscu Fergie. W końcu przekonać się możemy, jak ex-Doll sprawdza się w zestawie z chłopakami. Efekt? Bardzo pozytywny, choć nie wiem, czy zbyt mocno na moją opinię nie wpływa poczucie nostalgii. “Wings”, podobnie jak cały album “Masters of the Sun Vol. 1” celuje w klimaty ciemnego, oldskulowego hip hopu. Wisienką na torcie są stonowane, seksowne wokale Scherzinger.

THE GOOD, THE BAD & THE QUEEN – MERRIE LAND. Damon Albarn to człowiek, który nie lubi się nudzić. Dużo ostatnio koncertował i nagrywał z Gorillaz (dwie płyty w dwa lata), a teraz postanowił reaktywować zespół The Good, The Bad & The Queen. Zwiastunem pierwszej od jedenastu lat płyty jest łączące alt rock z dream popem i delikatnym folkiem “Merrie Land”. Zostaje w pamięci.

TOM ODELL – DON’T BELONG IN HOLLYWOOD. Nowy album siedzącego przy pianinie Brytyjczyka jest najspójniejszym dziełem w jego dyskografii. Niewiele na “Jubilee Road” zwrotów akcji, więc tym bardziej cieszy obecność “Don’t Belong in Hollywood”. To teatralna, gorzka kompozycja do wspólnego odśpiewywania na koncertach.

JESSIE WARE – OVERTIME. Brytyjska artystka niesamowicie zaskoczyła swoim nowym singlem. Utwór “Overtime” niewiele ma wspólnego z jej studyjnymi płytami, które (szczególnie ostatnia) odsuwały elektronikę na korzyść szlachetnego, kobiecego popu. Piosenką Ware wraca do swych klubowych korzeni i czasów, gdy spędzała dużo czasów z SBTRKT. “Overtime” to zachęcająca do ruszenia się z miejsca, prowadzona przez głęboki, szybki bit kompozycja.

DAWID PODSIADŁO – LIS. Wciąż przekonuję się do nowego albumu Dawida, ale dość szybko znalazłam na nim swojego piosenkowego faworyta. Jest nim kołysząca, minimalistyczna, ale interesująca ballada “LIS”, w której przede wszystkim ujmują mnie niosące wiele emocji zmęczone wokale Podsiadło. Samo nagranie należy do najsmutniejszych w jego karierze.

#LASTFM

10 piosenek października

  1. Alt-J & Kontra K – In Cold Blood
  2. Mattiel – Count Your Blessings
  3. U2 – Love Is Blindness
  4. SOPHIE – Ponyboy
  5. SOPHIE – It’s Okay to Cry
  6. MØ & Empress Of – Red Wine
  7. Mattiel – Baby Brother
  8. SOPHIE – Faceshopping
  9. SOPHIE – Not Okay
  10. Chelsea Wolfe – Advice & Vices

10 płyt października

  1. Mattiel – Mattiel
  2. MØ – Forever Neverland
  3. SOPHIE – Oil’s of Every Perals Un-Insides
  4. Chelsea Wolfe – The Grime and the Glow
  5. MGMT – Little Dark Age
  6. King Dude – My Beloved Ghost
  7. Troye Sivan – Bloom
  8. Christina Aguilera – Stripped
  9. Conner Youngblood – Cheyenne
  10. Coldplay – A Rush of Blood to the Head

10 artystów października

  1. Christina Aguilera
  2. Mattiel
  3. Chelsea Wolfe
  4. SOPHIE
  5. Troye Sivan
  6. King Dude
  7. Ravyn Lenae
  8. Keyshia Cole
  9. MGMT

5 Replies to “#CUTOFF: październik ’18”

  1. Tom Odell wywarł na mnie konkretne wrażenie najnowszym albumem. Dotychczas niespecjalnie mnie interesował, ale “Jubilee Road” jest świetne. Natomiast pomysł z hologramem Amy brzmi jak przykry żart. Mam nadzieję, że te “koncerty” poniosą spektakularną porażkę.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

  2. Trochę już zaczęły mną targać wyrzuty sumienia, bo ostatnio co przychodzę na Twojego bloga, to na coś narzekam 🙂

    Więc z przyjemnością spieszę donieść, że nowe Black Eyed Peas wywarło na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Z kolei Jessie Ware i jej nawiązania do lat 90-tych też wydają mi się bardzo dobrym pomysłem. Utwór fajnie buja i chce się go odtworzyć ponownie. Aż chyba wrócę do jej starszych piosenek.

  3. Pomysł z hologramowym koncertem Amy dla mnie tragiczny i kompletnie nie w punkt. Może to nawet nieco przerażające, bo zmierzamy powoli do momentu, gdzie wszystko sobie będziemy mogli zastąpić komputerem. Cieszy mnie natomiast powrót Beirut i wciąż zadziwia mnie jak te 20 lat z hitem Britney minęło!
    P.S. Jakże miło widzieć Forever Neverland tak wysoko 😀

Odpowiedz na „bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *