#920 Wallice “Big Sugar” (EP) (2018)

Kiedy w 2012 roku amerykańska nastolatka Wallice usłyszała “Video Games” Lany Del Rey zapragnęła zostać wokalistką. Zaczęła pisać, amatorsko nagrywać i wrzucać swoje piosenki do Internetu. Z czasem zyskiwała coraz większe grono słuchaczy, nadal pozostając niezależną artystką, mającą pełną kontrolę nad swoją twórczością. Pora przyjrzeć się, jak skorzystała z tego na debiutanckiej epce.

Z okładki mini albumu “Big Sugar” zerka na nas dziewczyna w stroju sugerującym zapatrzenie na muzykę country lub dźwięki amerykańskiego Południa. Niezła zmyłka, bo choć u Wallice pojawiają się gitary, całość ma indie popowy charakter godny 2018 roku. Epkę rozpoczyna leniwie sunące “Rx”, w którym artystka pozwala sobie na delikatne modulowanie swego głosu oraz nakładanie wokali na siebie, co pozwoliło otrzymać efekt subtelnie ukrytego za główną bohaterką chórku. Utwór, obok następującego po nim “Baby Blue”, jest najlepszym momentem “Big Sugar”. W drugiej z kompozycji Amerykanka także czaruje swym głosem – dobiegającym jakby z oddali, przeszywającym na wylot, mało emocjonalnym, ale przejmująco smutnym. Zachwyca również sama forma piosenki. Mamy tu bowiem do czynienia z brzmieniem bardzo oszczędnym i surowym, nieodciągającym uwagi od wyśpiewywanych przez Wallice wersów. Muzyka góruje nad wokalistką w bardziej melodyjnym “Beach House”. Mi do gustu szczególnie przypadł krótki, choć niezbyt pasujący do całości fragment, w którym zaprezentowała się przybrudzona elektryczna gitara. Minimalizm “Baby Blue” powtórzony został w intrygującym “Babe Ruth (Dream Girl)”. Sama artystka zdaje się tu jednak brzmieć bardziej kokietująco aniżeli przygnębiająco. “Big Sugar” wieńczy akustyczne “Seabound”.

Debiutancki mini album amerykańskiej wokalistki Wallice daje nam zaledwie siedemnaście minut muzyki. Ale za to muzyki naprawdę dobrej. “Big Sugar” brzmi świeżo, ale przede wszystkim interesująco. Chociaż piosenki nie pochodzą z różnych bajek, nie ma się wrażenia, że cały czas mamy do czynienia z jedną melodią powtórzoną pięć razy. Sama Wallice starała się zaprezentować nam rozmaite odcienia swego wokalu i jego możliwości. Skromne, ale dopasowane do muzyki. Mimo iż inspiracjami dla artystki są Lana Del Rey i Lorde, Wallice nie kopiuje bezmyślnie ich stylu. Może oprócz smutku, ale ten także może przyjmować różne oblicza.

Warto: Rx & Baby Blue

4 Replies to “#920 Wallice “Big Sugar” (EP) (2018)”

  1. Nie znam tej wokalistki, ale podoba mi się “Rx”. Chyba zapoznam się z całością, bo wydaje się interesująca.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

  2. Tego rodzaju brzmienia chętnie zaliczam do muzyki tła wieczorową porą. Bujający vibe, kojący wokal i chwila relaksu. Nie jest to jakieś wyśmienite zjawisko, ale z pewnością godne uwagi 🙂

    Pozdrawiam!

Odpowiedz na „detoxmeAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *