#924 Sabrina Claudio “No Rain, No Flowers” (2018)

To już znak naszych czasów. Co roku tysiące młodych ludzi wykorzystuje Internet do rozpoczynania muzycznej kariery i promocji własnej osoby. Najczęściej zaczyna się od nagrywania coverów i umieszczania ich na YouTubie. Co ambitniejsi przechodzą na SoundCloud, gdzie dzielą się autorskimi kompozycjami. Wśród nich jest i Sabrina Claudio, którą świat zauroczył się w zeszłym roku. Po ciepło przyjętych epce i mixtapie przyszła pora na debiutancki album.

Kariera urodzonej w Miami w rodzinie o amerykańsko-kubańskich korzeniach wokalistki kilka miesięcy temu mogła zakończyć się zanim na dobre się rozpoczęła. I to z powodu paru starych tweetów, w których dopatrzono się oznak rasizmu. Osoby bojkotujące Sabrinę raczej nie miały pojęcia o jej twórczości. Czy artystka nagrywająca z Khalidem i wymieniająca wśród swoich największych inspiracji Destiny’s Child i Ushera może być rasistką? Claudio na szczęście nie przejęła się paroma urażonymi duszami i rzuciła w wir pracy nad “No Rain, No Flowers”.

Pierwszy studyjny album Amerykanki jest niewdzięczną płytą, kiedy o każdej z piosenek chce się wtrącić choć jedno zdanie. Każda z kompozycji trzyma wysoki poziom i stara się stać równo, w jednym szeregu z pozostałymi utworami. Najbardziej mimo wszystko zachwyca zamykające “No Rain, No Flowers” nagranie “Messages From Her”. Oszczędne, gitarowe brzmienie towarzyszy niepewnej, nieco nawet przestraszonej wokalistce, która otwiera się przed nami bardziej, niż w pozostałych piosenkach. Mimo młodego wieku dojrzale patrzy na swoje życie i przyznaje, że zgubiła po drodze część siebie. Niby mamy do czynienia z niezwykle osobistym tekstem, ale z drugiej strony sądzę, że niejeden słuchacz może pomyśleć sobie: znam to uczucie. Wśród utworów, do których chętniej wracam, wymienić mogę również “Naked”, “Creation”, “Did We Lose Our Minds” i “Come Here”. Pierwsza z kompozycji łączy w sobie łagodne gitary z syntezatorami i ukrytymi w tle egzotycznymi klimatami. “Creation” jest piosenką z innej bajki. Chociaż Sabrina nadal uwodzi swoim dziewczęcym, syrenim głosem, podkład jest ostrzejszy, wyrazistszy. Dwa pozostałe utwory przynoszą więcej spokoju – szczególnie elektroniczne, pełne subtelności “Come Here”. Dobre wrażenie robią także pozostałe trzy numery: “Control”; mające sporo bujającego potencjału “Numb” i mocniejsze, choć leniwe “Cycle”.

Mimo iż nie należę do fanów Sabriny Claudio, chętnie sięgam po każdy kolejny projekt firmowany jej nazwiskiem. Debiutancka płyta “No Rain, No Flowers” mnie zaskoczyła, choć wydawałoby się, iż niespodzianki nie są domeną artystki. Mając w pamięci epkę “Confidently Lost” i mixtape “About Time” nie sposób nie zauważyć zmiany, jaka w Claudio i jej muzyce zaszła. Mniej w niej dziś alternatywnego r&b, więcej delikatnej, pastelowej elektroniki i neo soulu. Piosenki są spokojniejsze, nabrały bardziej intymnego, kameralnego charakteru. Nadal jednak mało w nich uśmiechu i słońca, więcej smutku. Ale może jest jak w tytule – z przypominających deszcz łez wyrósł piękny kwiatek. Oby zbyt szybko nie zwiądł.

Warto: Messages From Her & Creation

6 Replies to “#924 Sabrina Claudio “No Rain, No Flowers” (2018)”

  1. Przesłuchałam tę płytę zaraz po Twojej recenzji i zgadzam się z każdym Twoim słowem. To nie jest co prawda do końca mój klimat, ale całość bardzo mi się podoba.
    Pozdrawiam i życzę pomyślnego Nowego Roku 🙂

  2. Nie znam tej artystki, ale drugi kawałek bardzo mi się podoba. Może przesłucham całości w przyszłym roku?
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  3. Nie wiem o co chodzi z tym rasizmem, chyba przegapiłem całą sprawę, ale to pewnie też dlatego, że sama wokalistka jest mi raczej obojętna. Z piosenek najbardziej podoba mi się “Creation”.

    Wszystkiego dobrego na 2019-ty! 🙂

Odpowiedz na „bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *