#928 CLOVES “One Big Nothing” (2018)

Naprawdę nazywa się Kaity Dunstan, ale kilka lat temu, zainspirowana podróżą na Bali, przyjęła pseudonim CLOVES. Pochodzi z Australii i wkrótce świętować będzie dwudzieste trzecie urodziny. O muzyce myślała od najmłodszych lat, mając na koncie epizod z występami w lokalnych pubach i barach. Niedługo potem wzięła udział w talent show “The Voice Australia”, z którym pożegnała się dość szybko, choć została zauważona przez słuchaczy. Wówczas zniknęła, by dojrzeć do nagrania debiutanckiej płyty.

Podoba mi się wybór piosenki otwierającej album. “Bringing the House Down” jest przebojowym, choć nieprzesadnie rozbuchanym kawałkiem, który kreśli nam stylistykę całej płyty. CLOVES daje nam bowiem do zrozumienia, że w jej głowie gra gitarowa muzyka, i że bliżej jej do wokalistek pokroju Fiony Apple czy Bat For Lashes aniżeli Seleny Gomez czy Ariany Grande. Do podobnie radiowych numerów należą także “California Numb”, “Hit Me Hard” i “Kiss Me in the Dark”. Pierwsza z nich jest jednym z najlepszych debiutanckich nagrań Australijki, a przy okazji najbardziej zorientowanym na rockowe, w wersji soft, klimaty. Mroczniejszą, surowszą, choć całkiem urokliwą piosenką jest “Kiss Me in the Dark”, której refren (kiss me in the dark, oh, oh) zostaje w głowie. “Hit Me Hard” w kontekście tego wydawnictwa uchodzić może za taneczny utwór.

Więcej na “One Big Nothing” kompozycji, w których CLOVES nie chce zbytnio przypodobywać się statystycznemu odbiorcy muzyki i iść na aranżacyjną łatwiznę, lecz woli dzielić się z nami swymi emocjami. Tak jest chociażby w smutnym, wyposażonym w patetyczne zakończenie “Wasted Time”; zaskakującym pojawiającymi się niczym burza uderzeniami bębnów, spokojnym “Better Time” (akurat z tym utworem mam problem – te nagłe zrywy burzą nastrój, jaki udało się artystce wytworzyć) czy soulujących “Up & Down” i “Don’t You Wait”, w którym na pierwszy plan wysuwają się krystaliczne wokale CLOVES. Jeszcze trudniejszym kawałkiem jest ten najskromniejszy – przejmujące “Frail Love”, w której przy akompaniamencie fortepianu wokalistka błaga ukochanego o drugą szansę. Prosta, ale przejmująca ballada. Największa magia dzieje się jednak na końcu. W tytułowej piosence miękkie gitary nadają delikatnego rockowego sznytu, pianino elegancji, a smyczki odpowiadają za podnioślejszą atmosferę. Całość utrzymana jest w klimacie retro i stanowi mocne zakończenie debiutu Australijki.

CLOVES dojrzale podeszła do swojej muzycznej kariery. Nie pchała się do show biznesu na siłę, dała sobie czas na odkrycie i poznanie samej siebie. Debiutancki krążek “One Big Nothing” przygotowywała powoli i dokładnie. Cieszy fakt, że mimo wsparcia dużej wytwórni z artystki nie zrobiono kolejnej uroczej pop-wokalistki. Pozwolono jej na pokazanie się z prawdziwej strony. Dzięki temu my mamy okazję obcować z emocjonalnym wydawnictwem utrzymanym w stylistyce indie i szlachetnego popu o (czasami) lekko retro wydźwięku.

Warto: California Numb & One Big Nothing

3 Replies to “#928 CLOVES “One Big Nothing” (2018)”

  1. “Better Time” – a mnie właśnie te ‘zrywy’ urzekły. Pierwsze wrażenie: – okej, podoba mi się ta subtelność – ale dopiero w refrenie chwyciło mnie na dobre. Z szybkością światła zapisałem cały krążek na Spotify 🙂

    “Bringing the House Down” – już na mnie wrażenia takiego nie zrobiło, ale kurcze czuję ogromne zainteresowanie tą wokalistką

Odpowiedz na „bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *