#939 Solange “When I Get Home” (2019)

Kto by przypuszczał, że w 2016 roku trzymająca się z boku i sprawiająca wrażenie osoby, która porzuciła myśli o muzycznej karierze wokalistka przyćmi samą Beyoncé i odbierze jej płycie-niespodziance “Lemonade” tytuł najszerzej komentowanego rhythm’and’bluesowego albumu dwunastu miesięcy. Tę rywalkę Knowles miała wśród najbliższych. Solange, jej młodsza siostra, nieoczekiwanie stała się sensacją. A raczej nie tyle ona, co jej krążek “A Seat at the Table”. Dziś Amerykanka ponownie zaprasza nas do stołu. Tylko ta uczta jakaś taka skromniejsza.

Wydawnictwo Solange sprzed ponad dwóch lat przedstawiło nam ją jako wokalistkę, która znalazła swoją drogę. Do będących miksem r&b i neo soulu melodii dodała nieco subtelnej elektroniki oraz delikatnych funkowych akcentów. Sporo dobrego zrobili też goście. A przyznać trzeba, że lista osób, które zasiadły z artystką przy tym tytułowym stole, była spora i różnorodna. Pojawiali się i raperzy (The-Dream, Lil Wayne), i przedstawiciele alternatywnego r&b (Kelela, Sampha) a także stara kobieca gwardia (Kelly Rowland, Tweet). Tym razem Knowles do domu zabrała ze sobą m.in. Pharrella Williamsa, Panda Bear, Tyler, the Creatora oraz Earla Sweatshirta. Podobnie jak poprzednio przejęła kontrolę nad całym projektem.

“When I Get Home” rozpoczyna się ni to pełnoprawnym utworem, ni intrem “Things I Imagined”, które obwieszcza nam, że Solange nie miała ochoty na kolejne (warto zerknąć na jej dwie zapomniane płyty sprzed wielu lat) re-definiowanie swojego stylu. Piosenka jest spokojna, aksamitna. I, mimo niecałych dwóch minut, przerażająco nużąca. Lepiej odbieram następujące po niej “Down with the Clique”, które zauroczyło mnie ciemną produkcją autorstwa free jazowego kolektywu Standing on the Corner. Jeszcze bardziej podobają mi się oldskulowe “Way to the Show” oraz bardzo przyjemne, melodyjne “Stay Flo”. To najlepsze kompozycje na “When I Get Home”, ale wśród piosenek, do których częściej będę wracać, na pewno znajdą się jeszcze takie tytuły jak “Dreams”, “Beltway” oraz “My Skin My Logo”. Dwie pierwsze są relaksującymi, balladowymi nagraniami. Prostymi, minimalistycznymi. Bardziej zaskakuje “Beltway”, w którym uwielbiam nieprzesadzone, ale dodające całości nieco kosmicznego wydźwięku obróbki wokalu Amerykanki. “My Skin My Logo” jest zaś przegadaną, odkrywającą przed nami bardziej gangsta stronę Solange kompozycją.

A pozostałe numery? Bliskim kuzynem wspominanego chwilę temu kawałka “My Skin My Logo” wydaje się być wyrazistsze, hip hopowo-jazzujące “Almeda”. Nie przypominam sobie innej piosenki wokalistki, w której tak bardzo kojarzyłaby mi się ona z Beyoncé. Czyżby to utwór ze wspólnej szuflady? Bardziej solange’owo brzmią za to “Jerrod”, “Time (Is)” oraz “I’m a Witness”, będące pościelowymi piosenkami z pogranicza pbr&b i neo soulu. Więcej wrażeń dostarczają jazzujące, jakby improwizowane “Binz” z nawijką młodszej Knowles, oraz bujające “Sound of Rain”. Największą bolączką niemalże wszystkich premierowych kompozycji wokalistki są teksty. O ile te na poprzedniku potrafiły mniej lub bardziej poruszyć, tak tu w dużej mierze składają się z powtarzanych wersów. Irytujące.

Niech nie przestraszy was ilość kompozycji. Chociaż “When I Get Home” złożone zostało z dziewiętnastu tracków, muzyczna wizyta u Solange nie trwa nawet czterdziestu minut. Kompozycje są krótkie, a całość dopełniają interlude’a, które mi przemykają niezauważone. Czwarty studyjny album Knowles jest, podobnie jak “A Seat at the Table”, porcją dźwięków ciepłych, przyjemnie otulających słuchacza i sprawiających, że szybko się on odpręża i odłącza od hałasu i pędu życia codziennego. Solange wciąż obdarowuje nas muzyką nastrojową, do której dołącza swoje kobiece, łagodne wokale. “When I Get Home” jest płytą ładną. I… tyle. Słuchaniu tegorocznego dzieła artystki nie towarzyszą podobne emocje, których dostarczał poprzednik. Nie ma tego dreszczyku podniecenia. Tych samych ciarek, za które odpowiedzialne były takie numery jak “Don’t Touch My Hair” czy “F.U.B.U.”. Przyznać jednak muszę, że pod poprzeczką Solange przeszła z całkiem sporą gracją.

Warto: Beltway & Stay Flo

4 Replies to “#939 Solange “When I Get Home” (2019)”

  1. Podoba mi się “Stay Flo”, ale całościowo jest to dosyć starodawne granie i trochę szkoda, że Solange nie wykracza poza swoją, że się tak wyrażę, comfort zone 😉 Myślę, że warunki ma na to, aby trochę poszperać w szufladzie z brzmieniami i że wyszłoby jej to na zdrowie. A tak mamy po prostu powtórkę z rozrywki. Oczywiście, nic w tym złego, ale ja chcę więcej 😉

Odpowiedz na „Reckless SerenadeAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *