#953 Norah Jones “Begin Again” (2019)

Zaczynam od nowa, przekonuje w tytule swojej nowej, gorącej jeszcze płyty Norah Jones. W przypadku tej artystki nie są to słowa zbyt zaskakujące. Wielkich rewolucji w jej twórczości nigdy nie było, ale te małe, acz znaczące, wybuchają regularnie. Jones nie lubi nudy i pokazuje nam, że ma głowę pełną pomysłów mających urozmaicić jej ulubioną jazzowo-retro popową stylistykę.

Na wydanym niemalże trzy lata temu albumie “Day Breaks” historia Norah zdała się zatoczyć koło. Amerykanka postanowiła bowiem oddać hołd swojemu bestsellerowemi debiutowi “Come Away With Me” i po raz pierwszy od tamtego czasu oprzeć aranżacje utworów na dźwiękach pianina. Obdarowała nas piosenkami mniej naiwnymi (wszak w ciągu kilkunastu lat zmiany zachodzące w człowieku są nieuniknione), ale równie ciepłymi i odprężającymi. Tegoroczna płyta artystki, “Begin Again”, zaskoczyła mnie nie mniej, niż wydane dziesięć lat temu głośniejsze “The Fall”. Jest szybkim przeglądem dyskografii Jones z paroma niespodziankami.

“Begin Again” jest najkrótszym krążkiem, jaki dotychczas otrzymaliśmy z rąk Norah. Zaledwie siedem nagrań daje nam niecałe półgodziny muzyki. Całość rozpoczyna kompozycja “My Heart Is Full”, którą już po pierwszym przesłuchaniu okrzyknęłam mianem jednego z najlepszych punktów bogatej dyskografii Amerykanki. Jest to utwór mroczny i tajemniczy. Nastrój ten tylko potęgują creepy wokale artystki. Następująca po nim tytułowa piosenka o wyrazistszej melodii, na którą składają się niespieszne dźwięki gitar i perkusji, przypomina czasy “The Fall”. “It Was You” jest za to zaśpiewnym z uczuciem, lecz bez przesadnej słodkości, jazzującym kawałkiem, który pasowałby na “Day Breaks”. W podobne tony celuje urokliwe “Wintertime”.

Dopiero niedawno doceniłam skromne (nawet pod względem swego tytułu) “A Song With No Name”. Gitarowe, zahaczające o country nagranie przenosi nas na amerykańskie Południe. Smutek płynący z tej prostej kompozycji wpisuje się w koncept albumu “…Little Broken Hearts”. Ogromnym atutem numeru są spokojne, ciekawie nałożone na siebie wokale Norah. Przy głosie Jones majstrowano także w drapieżnym “Uh Oh” oraz leniwym, flirtującym z ambientem “Just a Little Bit”.

Moja miłość do twórczości Norah Jones jest tak wielka, że nawet rzucone przez nią w wywiadzie lakoniczne “myślę o nowej płycie” z miejsca stawia ją na podium listy najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów. “Begin Again” jest jednak dość specyficznym wydawnictwem. Nie czuję, by była to płyta spójna i mająca jedno źródło. To raczej, do czego zresztą sama zainteresowana się przyznała, kolekcja piosenek, które nagrała, bo miała ochotę poeksperymentować. I chociaż część z nich kojarzyć się może z poprzednimi płytami artystki, nie towarzyszy mi uczucie, jakoby Norah się powtarzała. “Begin Again” nie jest raczej krążkiem, który zasłużyć mógłby na tytuł najlepszej płyty 2019 roku, ale jest świetnym uzupełnieniem dyskografii Jones.

Warto: My Heart Is Full & A Song With No Name

3 Replies to “#953 Norah Jones “Begin Again” (2019)”

Odpowiedz na „KingaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *