#965 Rammstein “Rammstein” (2019)

Nie wydawali nowej muzyki przez dekadę, ale wystarczyła krótka zapowiedź powrotnego singla, by zdobiąca okładkę płyty zapałka przemieniła się w prawdziwy dynamit. To nie była iskierka. To był pożar. O Rammstein znów się mówiło, mówi i mówić będzie. Bo “Rammstein” (a według niektórych źródeł album w ogóle pozbawiony tytułu) jest nie tylko jedną z najlepszych cegiełek budujących dyskografię Niemców, ale i jedną z najmocniejszych tegorocznych premier.

Dziesięć lat w muzyce to spory okres. Przewinęło się przez ten czas wiele trendów. Niektóre kariery rozkwitły, o innych już się nie pamięta. Rammstein wciąż jednak byli obecni, ale nie mieli ochoty na kompletowanie nowego longplay’a. Zamiast niego fani otrzymali kompilację, zapis dwóch koncertów oraz dokument made in USA. Tegorocznym wydawnictwem kapela skutecznie przeprasza z długie milczenie.

“Rammstein” to piosenki albo znakomite, albo co najmniej bardzo dobre. Moją świętą trójcę tworzą “Deutschland”, “Puppe” i “Diamant”. Stadionowy, monumentalny singiel miksujący hard rock z elektroniką i industrialnymi klimatami poraża nie tylko fenomenalnym wykonaniem, ale i skłaniającym do refleksji tekstem, w którym Lindemann przyznaje, że darzy swą ojczyznę sprzecznymi uczuciami. Poraża “Puppe”. Zaczyna się jak ballada, ale im dalej w las, tym ciemniej i klaustrofobicznie. Apogeum osiągnięte zostaje w refrenie, w którym Lindemann brzmi jak psychopata, opętanym głosem wrzeszcząc o odrywaniu lalce głowy. Przeciwieństwem tych dwóch kompozycji jest przygnębiająca, skromna ballada “Diamant”, w której zrezygnowanym, zmęczonym głosem Lindemann przedstawia piękną kobietę, która sprawia, że jest nieszczęśliwy.

Pozostałe piosenki to spory gatunkowy miszmasz. Najbardziej zaskakują utwory “Radio” i “Ausländer”. Oba są najszybciej wpadającymi w ucho kawałkami na albumie. I bezwstydnie przebojowymi. Pierwszy z nich utrzymany jest w konwencji innej niemieckiej legendy – Kraftwerk. “Ausländer” jest zaś zabawnym puszczeniem oczka w stronę europopu. Ciekawym pomysłem było wplecenie słówek z innych niż niemiecki języków. Świetnie brzmi niepokojący “Hallomann” o mężczyźnie zaczepiającym małą dziewczynkę. Więcej kontrowersji? W pogotowiu czeka ostry jak brzytwa “Sex” i inspirowany kościelną stylistyką, epicki, galopujący numer “Zeig dich”. Do raptem bardzo dobrych piosenek zaliczyć mogę melodyjne “Was ich liebe”, ginące w tłumie “Weit weg” oraz mocne “Tattoo”.

Dwa pierwsze single sprawiły, że z niecierpliwością wyczekiwałam nowej płyty zespołu Rammstein. Były to nie tylko utwory świeże, ale przede wszystkim szalenie interesujące i zapadające w pamięć. Dziś o takie trudno. Minęła dekada od premiery “Liebe ist für alle da”, a Niemcy udowodnili, że nadal tli się w nich ogień. A nawet większy. “Rammstein” potrafi zaangażować słuchacza i naprawdę nie trzeba znać niemieckiego na najwyższym poziomie, by zrozumieć poszczególne teksty. Dużo się na płycie dzieje, a jej największym atutem jest to, że trzyma w napięciu do samego końca. Rewelacyjny Rückkehr.

Warto: Deutschland & Puppe & Diamant

3 Replies to “#965 Rammstein “Rammstein” (2019)”

  1. Nie chcę się czepiać, naprawdę nie, ale “Radio” nie jest utrzymane w “konwencji” Kraftwerku. Syntezatorowy motyw jest okej, ale dużo bardziej kojarzy się z “Du Hast”, jednym z największych przebojów Rammsteina. Czyli nic oryginalnego w karierze zespołu, a bardziej jak powielanie własnych pomysłów sprzed lat. Jeśli miałbym wybierać, to wolę “Du Hast”.

    Pozdrowienia i zapraszam na nowy wpis na http://bartosz-po-prostu.com

Odpowiedz na „ScarlettAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *