#966 Stella Donnelly “Beware of the Dogs” (2019)

Australia dała nam Się i Kylie Minogue, jednak żadna z nich w ostatnim czasie tak nie poruszyła serc słuchaczy co Stella Donnelly: bez pleców czy re-definiowania własnego stylu na potrzeb współczesnego rynku muzycznego ale za to z tekstami piosenek, o których można podyskutować. Rok po premierze epki “Thrush Metal” artystka wydała debiutancki długogrający krążek, na którym śpiewa o tym, co jej leży na sercu.

Płyta ma bardzo przyjemne rozpoczęcie. “Old Man” balansuje gdzieś między gitarowym popem a jego rozmarzoną wersją. I gdyby nie tekst, w którym urocza wokalistka pokazuje środkowy palec patriarchatowi (your personality traits don’t count if you put your dick in someone’s face), pomyśleć można, iż mamy do czynienia z żeńską wersją Maca DeMarco. Kolejna kompozycja, “Mosquito”, jest miłosną opowieścią ubraną w skromne dźwięki. Ponownie więcej dzieje się w jasnym, zabawnym “Season’s Greetings”, w które wpleciono kojarzące się z Bożym Narodzeniem kiczowate dzwoneczki.

Piękną kompozycją jest przywodzące mi na myśl nagrania Katie Meluy “Allergies”. Prosta ballada traktuje o rozstaniu, a, jak sama Donnelly przyznaje, nagrana została w dniu, kiedy artystka zakończyła pewien związek. Było warto, bo z łez powstała naturalne, niewymuszone break up song. Innym highlightem wydawnictwa bez cienia wątpliwości jest “Boys Will Be Boys”, w którym zazwyczaj delikatny głos Stelli nabiera większej mocy. Minimalistyczna kompozycja poraża warstwą liryczną. Australijka odwołuje się bowiem do smutnej historii swej przyjaciółki i nie zgadza się z funkcjonującymi w społeczeństwie opiniami, jakoby do gwałtów dochodziło z winy ofiar (why was she all alone, wearing her shirt that low? They said: “boys will be boys”). Do ciekawszych momentów płyty należą m.in. musicalowe “Bistro”; rozrywkowe “Tricks”; surowe “Beware of the Dogs”; wykonywane niemalże a capella “U Owe Me” czy podbite lekką elektroniką “Watching Telly”. Jedynie “Die” niezbyt przypadło mi do gustu – zalatuje ejtisową tandetą, choć przyznam, iż refren szybko wpada w ucho.

Pierwsze spotkanie z “Beware of the Dogs” było, z tego co pamiętam, dość średnie. Doceniałam, ale daleko mi było do stwierdzenia, że Stella Donnelly nagrała płytę, na którą czekałam. I po wielu spotkaniach z nią nadal nie jest to taki album, ale dostrzegam dziś więcej jego zalet aniżeli wad. Przede wszystkim podoba mi się ta naturalność wokalistki. Ładne, łagodne wokale, które – gdy zajdzie potrzeba – potrafią wybrzmieć agresywnie i z nutką irytacji. Chociaż “Beware of the Dogs” utrzymane jest w indie popowym tonie, Stella chętnie zapożycza się u innych gatunków. Na koniec i tak przemyca do kompozycji swoją osobowość. Intryguje ten kontrast – piosenki są ciepłe, ale ich teksty nieraz  potrafią zmrozić. Debiut 2019 roku to to nie jest, ale warto dać szansę.

Warto: Allergies & Boys Will Be Boys

2 Replies to “#966 Stella Donnelly “Beware of the Dogs” (2019)”

  1. “Die” to w ogóle jakaś denerwująca piosenka z dosyć głupiutkim brzmieniem i drażniącym wokalem. Ale “Boys Will Be Boys” to już zupełnie inna półka. Zachęca do posłuchania reszty, co pewnie niebawem zrobię 😉

  2. Właśnie przesłuchałam dwa razy i podoba mi się. Na razie tytułowe “Beware of the Dogs” to mój faworyt, a “Die” to rzeczywiście kicha. 😛
    Pozdrawiam.

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *