#977 Lizzo “Cuz I Love You” (2019)

Dość długo Lizzo (a właściwie Melissa Viviane Jefferson) zajęło ściągnięcie na siebie uwagi mediów i słuchaczy. Działała w paru zespołach, a w 2013 roku nakładem małej wytwórni wydała debiutancki, solowy krążek “Lizzobangers”. Na mojej drodze dorodna Amerykanka stanęła dopiero po premierze “Cuz I Love You”, dlatego też jej początki nieźle mną wstrząsnęły. “Lizzobangers” oraz “Big GRRRL Small World” pełne były hip hopowych bitów i konkretnych rymowanek. Lizzo była świetną alternatywą dla fanów kobiecego rapu, których nie zadowalało plastikowe oblicze Nicki Minaj. Tegoroczną płytą artystka podąża w innym kierunku.

“Cuz I Love You” jest trzecim albumem Lizzo, ale pierwszym, jaki wydała pod skrzydłami dużej, znaczącej wytwórni. Wśród producentów, z którymi Amerykanka spotkała się w studiu, pojawiają się m.in. Ricky Reed (pracował m.in. dla Keshy, Christiny Aguilery i Jessie J), Oak (ten sam, który wsparł Alessię Carę w “Here”) oraz – dla mnie największe zaskoczenie – alt rockowa grupa X Ambassadors. I to właśnie efekt współpracy Lizzo z tymi ostatnimi zaowocował najciekawszymi numerami na “Cuz I Love You”. A konkurencja spora.

Zespół z Samem Harrisem na przedzie odpowiedzialny jest za jedną po prostu dobrą (“Heaven Help Me”) oraz dwie świetne (“Cuz I Love You”, “Jerome”) kompozycje. Pierwszy z utworów zawiera wpływy gospel oraz rapowe wstawki, które towarzyszą lekkiej melodii. Wyobrażam sobie, że tak brzmiałaby płyta Arethy Franklin, gdyby była raperką, mówi o piosence Lizzo. Ja jednak zmarłą przed rokiem legendę wolałabym słyszeć w numerze takim jak “Cuz I Love You” – niezwykle emocjonalnym, orkiestrowym. Po prostu epickim. “Jerome” jest zaś nie mniej uczuciowym kawałkiem (wokalistka rozprawia się w nim ze swoim ex, któremu bez ogródek śpiewa take your ass home), którego retro klimat spodoba się osobom zakochanym w “Love on the Brain” Rihanny.

Na szczęście sporo na trzecim krążku Lizzo utworów, które starają się im nie ustępować. Ciężko przejść obojętnie obok przepełnionego pozytywną energią (mirror, mirror on the wall, don’t say it ’cause I know I’m cute) singla “Juice”, w którym artystka bawi się z funkiem i disco. Ciemniejszym, choć równie imprezowym kawałkiem jest zadziorne “Tempo”, w którym swoje trzy grosze wtrąca Missy Elliott. Nowocześniej brzmią także “Just a Girl”, ciężkie “Better in Color” (ciarki, gdy Lizzo wyśpiewuje tytułowe słowa!) oraz szybkie, choć słabsze od pozostałych tracków “Soulmate”. Fanów odświeżania oldksulowych brzmień zainteresować powinny “Exactly How I Feel”, bluesujące “Crybaby” (ponownie – wokale!) oraz uspokajająca, soulowo-soft rockowa ballada “Lingerie”.

Podobają mi się hip hopowe krążki Lizzo, jednak dopiero tegoroczne “Cuz I Love You” otworzyło przed charyzmatyczną wokalistką wiele nowych drzwi. Ciężko stwierdzić, czy szał na artystkę za kilka miesięcy minie, ale dobrze wiedzieć, że coś po sobie ona zostawi. “Cuz I Love You” jest ważnym krążkiem. Muzycznie może i nie wywołuje rewolucji, ale za sprawą swojej warstwy lirycznej nie pozostawia obojętnym. Nie ma co ukrywać – przez swój wygląd Lizzo sporo w przeszłości wycierpiała, ale nie pozwoliła, by czyjeś opinie wpłynęły na jej poczucie własnej wartości. I tego uczy nas na swojej nowej płycie. Samoakceptacji. Zrozumienia, że to, jak się czujemy, w dużej mierze zależy od tego, jak sami o sobie myślimy. “Cuz I Love You” jest pozytywnym, poprawiającym humor wydawnictwem.

Warto: Cuz I Love You & Lingerie

4 Replies to “#977 Lizzo “Cuz I Love You” (2019)”

  1. Słuchałam “Juice” i nie zrobiło ono na mnie dużego wrażenia. Ale załączone przez Ciebie utwory bardzo mi się podobają. Ma dziewczyna głos.

Odpowiedz na „TomaszAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *