Relacja z koncertu P!nk

Niewiele osób zapewne pamięta jej pierwszy koncert w Polsce. P!nk przybyła do nas w 2004 roku by wystąpić na Open’erze. Podobno nie spodobała się jej polska publiczność i konsekwentnie omijała nasz kraj podczas kolejnych tras. W końcu powróciła. Miejsce wydarzenia (ogromny Stadion Narodowy) i dziesiątki tysięcy ludzi zmierzających na jej koncert tylko potwierdziły, jak bardzo spragnieni byliśmy jej koncertu.

Ciężko to w sumie nazwać zwykłym koncertem. To był raczej cyrkowy spektakl o charakterze popowego show. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że takiego widowiska Narodowy jeszcze nie widział. I pewnie długo nie zobaczy (czy Rammstein podniosą w 2020 rękawicę?). P!nk nawet wkroczenia na scenę nie miała typowego. Ukryła się bowiem w ogromnym, różowym żyrandolu, na którym, przy dźwiękach najlepszej z możliwych piosenek na taki grand opening (“Get the Party Started”), wykonywała najróżniejsze akrobacje. Kilka następnych kompozycji spędziła już na ziemi. Mi szczególnie spodobało się wykonanie utworu “Beautiful Trauma”, do którego wykorzystano różowe latarnie. Było w tym coś bajkowego i urzekającego. Rozrywkowe, zadziorne “Funhouse” i “Hustle” poprzedziło zabawne, animowane interlude. Zdecydowanie +18.

Świetnie wypadło “Secrets”, które artystka w dużej części wykonała na wysokości w osobliwym tańcu ze swoim tancerzem. Potem postanowiła nas zaintrygować mrocznym wstępem do ballady “Try” (tego emocjonalnego układu tanecznego nie mogło zabraknąć!), która przeszła później w “Just Give Me a Reason”. Zakończeniem aktu były cover “River” Bishop Briggs (jak sama P!nk przyznała, chciałaby być autorką tego numeru) oraz “Just Like Fire”, którego obecność na koncertowej setliście jest miłą niespodzianką. Po krótkiej przerwie poświęconej na zmontowane filmiki z dwudziestoletniej kariery Amerykanki, z których dowiedzieliśmy się co nieco o jej charytatywnej działalności, przyszła pora na poważniejszą i podnioślejszą część koncertu. Soundtrackiem do niej zostały takie kompozycje jak “What About Us”, “90 Days” (wykonane w duecie z Wrabelem, który faktycznie pojawił się w Warszawie), akustyczne “Walk Me Home” oraz bardzo udany cover “Time After Time” z repertuaru Cyndi Lauper. Wisienką na torcie było “Fuckin’ Perfect”, które jednak od chwili swojej premiery w 2010 roku mało mnie rusza. Znakomicie bawiłam się za to na “Raise Your Glass”, po którym usłyszeliśmy “Blow Me (One Last Kiss)” i “Can We Pretend”.

I kiedy już wydawało się, że widzieliśmy wszystko, przyszła pora na “So What”. Przebojowy singiel sprzed pona dekady doczekał się niebywałej wręcz oprawy. So, so what? I’m still a rock star, I got my rock moves śpiewała wokalistka prawie nie dotykając sceny. Cały utwór spędziła w powietrzu, na elastycznych linkach, latając po całym stadionie i robiąc w powietrzu fikołki. Brzmi niewiarygodnie? Dla P!nk nie ma rzeczy niemożliwych. Ciągle przekracza pewne granice, ciągle kombinuje. A w tym wszystkim pozostaje sobą, o czym także podczas koncertu wspomniała za pośrednictwem pewnego przerywnika. Podobać się również mogło jej podejście do fanów. Przyjmowała prezenty, zrobiła sobie selfie z grupką przebierańców, ciągle się uśmiechała. Udowodniła, że nie jest typem wykonawcy, który koncerty traktuje jak zło konieczne. Ona daje z siebie sto procent. A przygotowywane przez nią widowiska są w stanie zaskoczyć nawet największego koncertowego wyjadacza.

SETLISTA

Get the Party Started
Beautiful Trauma
Just Like a Pill
Who Knew
Funhouse
Hustle
Secrets
Try
Just Give Me a Reason
River
Just Like Fire
What About Us
For Now
90 Days
Time After Time
Walk Me Home
I Am Here
Fuckin’ Perfect
Raise Your Glass
Blow Me (One Last Kiss)
Can We Pretend
So What

a tutaj zarejestrowane przez kogoś akrobacje przy “So What”

5 Replies to “Relacja z koncertu P!nk”

  1. Ona nie tylko dała z siebie wszystko. Ona autentycznie cieszyła się z tego, że była w tym miejscu. Nie mogłam się napatrzeć na jej szczery uśmiech, radość która wręcz od niej biła 🙂 a te akrobacje… niby wiedziałam że robi takie rzeczy i oglądałam na YouTube, ale to nie to samo, co zobaczyć na własne oczy. Szacun. Ja jestem nią zachwycona.

  2. Wow, niespodziewałam się,że dodasz tyle zdjęć swoich z koncertu,zazwyczaj nie dodajesz ich w ogóle lub bardzo ograniczoną ilość pod relacjami.. Słyszałam,że było fajnie, koleżanka była, ale ja miałam wczoraj kolejny koncert,więc Pink odpuściłam..

  3. Wywijała świetnie! I widać, że ze swoich występów ma po prostu fun. Aż pożałowałam, że w Londynie się na jej koncert nie zabrałam. Może uda się następnym razem 😀

Odpowiedz na „Inna_odInnychAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *