#993 Leonard Cohen “Various Positions” (1984)

Na cztery lata zniknął słuchaczom z oczu Leonard Cohen. Kanadyjski wokalista i poeta zakończył trasę The Smokey Life Tour i postanowił zająć się życiem rodzinnym. Pojawiły się nawet plotki, iż wydany w 1979 roku album “Recent Songs” jest zwieńczeniem jego muzycznej kariery. Artysta powrócił nagle pod koniec 1984 roku. No i znów nie pasował do epoki.

Płyta “Various Positions” jest nie tylko powrotem Cohena w ogóle do muzyki, ale i odnowieniem kontaktów z Johnem Lissauerem, przy pomocy którego dekadę wcześniej nagrał udany, interesujący krążek “New Skin for the Old Ceremony”, który sprawił, że twórczością Leonarda mogły zainteresować się osoby uważające folk za relikt lat 60. Co ciekawe do takich brzmień wokalista wrócił na poprzednim wydawnictwie. Płyta “Recent Songs”, choć lepsza od chaotycznego “Death of a Ladies’ Man”, nie przyniosła kompozycji, które zasiliłyby zbiór najważniejszych nagrań Cohena. Braki nadrobiło “Various Positions”.

Siódmy studyjny album Kanadyjczyka obecnie najczęściej wspominany jest ze względu na dwa spore przeboje – “Dance Me to the End of Love” i “Hallelujah”. Pierwszy z utworów jest popowo-jazzującym, walczykowatym numerem, który w ucho wpada od razu. O folk rockowym, natchnionym, pełnym biblijnych odniesień “Hallelujah” napisano i powiedziano już chyba wszystko. Początkowo niedoceniana kompozycja dziś uznawana jest za jedno z najwspanialszych muzycznych dzieł. Nie pozostaje mi nic innego, jak podpisać się pod tymi opiniami, gdyż każde spotkanie z “Hallelujah” wciąż jest dla mnie wielkim przeżyciem.

“Various Positions” skrywa jednak więcej udanych nagrań. Do mojej czołówki należą “Coming Back to You”, “Hunter’s Lullaby” i “If It Be Your Will”. Pierwsza z kompozycji odznacza się delikatnymi wpływami country i ładnymi kobiecymi chórkami, które towarzyszą zranionemu, choć wciąż wierzącemu w miłość artyście. “Hunter’s Lullaby” tekstowo zwykłą kołysanką nie jest, lecz aranżacyjnie należy do najspokojniejszych momentów płyty. W tym prostym kawałku jest coś niezwykle magicznego. “If It Be Your Will” także czaruje minimalistycznym podkładem, za który tu odpowiadają m.in. smyczki. Z pozostałych utworów uwagę przede wszystkim zwracają mroczniejsze, na swój sposób zmysłowe “The Law” oraz żywsze, przyjmujące formę morskiej szanty “The Captain”. Koniecznie też zerknijcie na folkowe “Heart with No Companion”. Gitara, harmonijka, chóralne przyśpiewki – ten numer brzmi, jakby stworzony został do odgrywania go przy ognisku.

Jak po latach wspominał John Lissauer, ponowne spotkanie z Leonardem Cohenem obfitowało w niespodzianki. Bard nie pojawił się z gitarą, lecz w ręku dzierżył niewielki keyboard marki Casio. Metamorfozę przeszło nie tylko jego podejście do nowoczesnych wynalazków, ale i głos. Ten się obniżył i zmężniał. Jak sam Cohen potem żartował, wpływ na to miały tony wypalanych papierosów i morze wypitej whiskey. Albumem “Various Positions” nadal nie goni konkurencji (warto wspomnieć, że w 1984 roku na topie byli Madonna, Cyndi Lauper i Wham), ale nagrywa, co mu w sercu siedzi. Na własnych zasadach. Z ludźmi, których ceni. Jako całe albumy nadal lepiej wypadają jego pierwsze trzy krążki, ale i “Various Positions” zawiera kilka mocnych, piosenkowych punktów.

Warto: Hallelujah & Hunter’s Lullaby

One Reply to “#993 Leonard Cohen “Various Positions” (1984)”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *