#1012 Cigarettes After Sex “Cry” (2019)

Gdy przed dwoma laty pisałam o debiutanckim, imiennym wydawnictwie zespołu Cigarettes After Sex, obstawiałam, że o jego następcy przyjdzie mi wypowiedzieć się dopiero za kilka lat. W końcu dowodzona przez Grega Gonzaleza formacja przez długi czas wolała stawiać na pojedyncze utwory aniżeli epki czy płyty. A tu taka niespodzianka. Tegoroczna jesień przyniosła nam drugi studyjny album kapeli.

Krążek “Cry” stawia odpowiedź na pytanie, które zadałam pisząc o “Cigarettes After Sex”. Zastanawiałam się wówczas, czy grupa o tak określonym i wykrystalizowanym wizerunku postanowi nieco poeksperymentować, czy raczej odgrzeje nam po raz drugi to samo. Plot twistu jednak nie ma. Zespół ponownie postawił na rozmyte, senne melodie z pogranicza dream popu, ambientu i slowecore’u, okraszone powolnym, przygaszonym śpiewem Gonzaleza, którego androgeniczna barwa głosu nie przestaje intrygować.

Z całego tego zbioru podobnych do siebie kompozycji najbardziej do gustu przypadły mi utwory “Don’t Let Me Go”, “Heavenly” i “Pure”. Pierwszy z nich otwiera całe wydawnictwo, będąc piosenką budowaną przez tak samo minimalistyczną aranżację co reszta, ale trafiającą do mnie prostym, pełnym tęsknoty tekstem. Singlowe “Heavenly” jest hipnotycznym nagraniem o romantycznym wydźwięku (wersy I’m giving you all my love długo błąkają się później po głowie), a “Pure” zachwyca swą sensualnością (burn as deep, get so hot, and it’s so beautiful). Słabych piosenek Cigarettes After Sex nam nie serwują, choć przyznam, iż wielokrotne maglowane takich kawałków jak “Cry”, “Touch” czy “Faling in Love” może być nużące. Wszystkie jednak kompozycje formacji łączy niezwykła wręcz nastrojowość oraz dobre teksty, w których prostymi słowami Greg śpiewa o m.in. seksualności czy początkach i końcach miłości.

Wydawać by się mogło, że spokojne, nieradiowe brzmienie amerykańskiego zespołu poruszyć może nielicznych. Tymczasem liczby mówią coś zupełnie innego – Cigarettes After Sex są jednym z najgorętszych zespołów ostatnich lat. Bez radiowych hitów, bez lansowania się w mediach. Ich sukces tych udowadnia, że ludzie szukają dla siebie muzyki mającej działać wyciszająco po szybkim, męczącym dniu. Na “Cry” także znajdą taką porcję dźwięków. Jest to bowiem płyta bliźniaczo podobna do “Cigarettes After Sex”. Może nieco tylko wrażliwsza. Mając tak dokładnie przemaglowany poprzedni album Amerykanów tegoroczny zrobił na mnie mniejsze wrażenie, ale nadal będę wyczekiwać kolejnych nagrań firmowanych ich nazwą.

Warto: Heavenly & Don’t Let Me Go

4 Replies to “#1012 Cigarettes After Sex “Cry” (2019)”

  1. Ogólnie wiele nie da się zarzucić ich muzyce, ale mnie w większej ilości strasznie męczy. Przebrnęłam ledwo przez debiut, nie sądzę jednak, bym sięgnęła po następcę.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *