#1084 The Last Shadow Puppets “Everything You’ve Come to Expect” (2016)

Wszystko, czego mogliście się spodziewać. Tak zaanonsował swój powrót duet The Last Shadow Puppets, tytułując swój drugi studyjny krążek słowami “Everything You’ve Come to Expect”. Sporo w tym sarkazmu. Ze specjalnymi, pobocznymi projektami znanych muzyków często jest bowiem tak, że mało kto wierzy w ich kontynuację. Tymczasem Miles Kane i Alex Turner znaleźli czas, by ponownie razem pograć.

Jeden z nich jest wokalistą, który nieczęsto dzieli się kolejnymi płytami i nie ma na koncie większych przebojów. Drugi zaś jest liderem jednej z najpopularniejszych indie rockowych formacji ostatnich lat. Gdy zaczynali przygodę jako The Last Shadow Puppets, Kane zaczynał karierę jako członek nowopowstałego zespołu The Rascals. Alex Turner był natomiast świeżo po premierze “Favourite Worst Nightmare” Arktycznych Małp. Ich podobne spojrzenie na muzykę zaowocowało albumem “The Age of the Understatement”. Osiem lat później duet ogłosił swój powrót, wnosząc sporo luzu do rockowych brzmień.

Bo właśnie w takiej atmosferze powstawał krążek “Everything You’ve Come to Expect” – bardzo swobodnej. A przede wszystkim dlatego, iż obydwoje muzycy powiedzieli sobie, że nic nikomu nie muszą udowadniać. Powstał z tego zbiór piosenek, który łączy w sobie beztroski klimat letnich festiwali z filmowym zacięciem. W wakacyjny nastrój wprawia mnie baroque-pop-rockowe “Miracle Aligner”, które zwraca uwagę nieco leniwymi, słodkimi wokalami Turnera i kontrastującymi z nimi gitarowymi solówkami Kane’a. W podobnym stylu utrzymane są ciekawsze (spora w tym zasługa widocznych smyczków) “Dracula Teeth”; powoli kroczące “Everything You’ve Come to Expect”; vintage’owe “Pattern” i podszyte ostrzejszymi, psychodelicznymi dźwiękami nagrania “She Does the Woods” i “Used to Be My Girl”. Delikatny kicz wkrada się za to w inne żywsze, festiwalowe nagranie – “The Element of Surprise”.

Do gustu bardziej przypadła mi jednak ciemniejsza i mniej pogodna część wydawnictwa. Perełką jest kompozycja “Aviation”, która ma w sobie coś niezwykle niepokojącego. Nagranie trzyma w napięciu, będąc udaną mieszanką psychodelicznego rocka, post rocka i barokowego popu z orkiestrowymi wstawkami. Jeśli twórcy Bonda szukaliby piosenkowego motywu przewodniego filmu, “Aviation” jest strzałem w dziesiątkę. Od lat jestem także fanką szybkiego, brudnego i nerwowego utworu “Bad Habits”. Garażowo-rockowy kawałek natychmiastowo wpada w ucho i sprawia, że człowiek ma ochotę odrobinę poszaleć. To jedyny tak ognisty numer na albumie The Last Shadow Puppets*. Na przeciwległym końcu muzycznego bieguna lądują zamykająca album art-rockowa ballada “The Dream Synopsis”, która sporo ma w sobie mojej ukochanej nostalgii; oraz eleganckie, zaśpiewane przez Alexa z ogromną pasją “Sweet Dreams, TN”, które równie dobrze trafić by mogło na “AM”.

“Everything You’ve Come to Expect” The Last Shadow Puppets nie jest idealnym wydawnictwem. Wiele kompozycji bazuje na podobnych pomysłach (rockowe brzmienie z gościnnym udziałem orkiestry), przez co ciężko je rozróżnić podczas pierwszych spotkań z płytą. Całość tworzy jednak bardzo luźny soundtrack na leniwe popołudnia. Można trochę narzekać, że Alex Turner nie kombinuje i łatwo byłoby mu przenieść te nagrania na arktyczny grunt, ale skoro z taką naturalnością wbija się w taką stylistykę, po co mu to odbierać?

Warto: Aviation & Bad Habits

* polecam edycję deluxe, gdzie znajdziecie równie niepokorne “Totally Wired”.

One Reply to “#1084 The Last Shadow Puppets “Everything You’ve Come to Expect” (2016)”

  1. Słyszałam dużo o tym albumie, jednak zanim po niego sięgnę muszę najpierw przebrnąć przez dyskografię Arctic Monkeys.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 😉

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *