TOP150: najlepsze piosenki 2020 roku (100-51)

100. diana krall autumn in new york

Na nowym albumie, “This Dream of You”, Krall na warsztat wzięła napisane w latach 30. “Autumn in New York”. Jej delikatny śpiew komponuje się z oszczędną aranżacją, za którą odpowiadają m.in. ukryte w tle smyczki i pianino. Całość jest senna, ale niezwykle czarująca. I sprawiająca, że do listy swoich marzeń dopisuję spędzenie choć kilku dni w jesiennym Nowym Jorku.

99. julia holter so humble at afternoon

Kilka dobrych dni w 2020 roku minęło mi przy dźwiękach albumów Julii Holter. Liczę, że nowy rok przyniesie nam jej nową płytę, bo smaka na nią skutecznie robi utwór “So Humble at Afternoon”. Flirtująca z ambientem kompozycja jest jedną z tych piosenek, które przynoszą sporo spokoju, ukojenia oraz szansy na wyciszenie się. Do tego rozmytego muzycznego krajobrazu jak ulał pasuje bardziej szepcząca niż śpiewająca Holter.

98. taylor swift hoax

Oszustwo, mistyfikacja, psikus. Słówko hoax tłumaczyć można na różne sposoby, ale wszystkie pasować będą do zagadnienia poruszanego przez Taylor Swift, która pochyla się w kompozycji zatytułowanej po prostu “Hoax” nad tematyką toksycznych relacji. Robi to przy czarujących dźwiękach i niesamowicie spokojnych, smutnych wokalach.

97. CAROLINE VREELAND WHERE IS MY LOVE

Powolna, seksowna, ale w pewien sposób smutna – taka jest kompozycja “Where is My Love”, która zamyka album “Notes on Sex + Wine” amerykańsko-niemieckiej wokalistki Caroline Vreeland. Dużo śpiewania tu nie ma, ale doceniam całą produkcję, która przenosi nas w jazzujące lata 40.

96. h.e.r. comfortable

Mało jest nowych nazwisk na scenie kobiecego r&b, w których pokładałabym tak duże nadzieje. H.E.R. na razie unika wpadek,a jej muzyka nie jest kalką tego, co obecnie modne i na czasie. Chętnie za to miesza czarne brzmienia z dźwiękami gitary akustycznej. Robi to chociażby w pościelowym, delikatnym “Comfortable”, które jest utworem stworzonym pod walentynkowe playlisty.

95. norah jones heartbroken, day after

My mind is spinning hopelessly out of control (…) My heart is racing to find a way out of this place opisuje swoje emocje po rozstaniu z ukochaną osobą Jones w “Heartbroken, Day After”. Artystka postanowiła wspomóc osoby będące w podobnej sytuacji i nagrała stopniujący napięcie hymn dla wszystkich, których serce rozpadło się na tysiąc kawałków.

94. alexandra savior send her back

Pop oddający hołd minionym dekadom chyba nigdy mi się nie znudzi. I, jak widzę, samym artystom tym bardziej. I pozostaje sobie życzyć, by powstawało więcej kompozycji tak udanych jak “Send Her Back”. Vintage’owy charakter oraz bogate, choć nieprzytłaczające instrumentarium (moimi ulubieńcami w tym kawałku są dęciaki) przekładają się na stylowy, lecz dość chłodny numer.

93. matt berninger x Gail Ann Dorsey silver springs

Berninger nie odcina się na solowym debiucie od muzyków współpracujących z The National. Co więcej przemyca pomysły znane z “I Am Easy to Find” – takie jak muzyczne rozmowy z kobietami. W “Silver Springs” ponownie towarzyszy mu Gail Ann Dorsey. Nieco rozmarzony duet ma w sobie sporo elegancji, a pojawiające się pod koniec trąbki nadają mu wydźwięk retro.

92. Joss Stone Walk with Me

Na niemożliwie ciężką próbę wystawia nas brytyjska soulowa wokalistka Joss Stone. Od pięciu lat czekamy na następcę muśniętego jamajskim słońcem albumu “Water for Your Soul”. I chyba warto wypatrywać nowości, bo singiel “Walk with Me” sporo obiecuje. Joss jest w świetnej wokalnej formie, a jej elegancka kompozycja spokojnie odnaleźć by się mogła w latach 60. Klasa.

91. woodkid horizons into battleground

U Woodkida zazwyczaj było na bogato, lecz w “Horizons Into Battlegrounds” postanowił postawić na oczarowanie nas swoim wokalem. Zaaranżowane na fortepian nagranie w efekcie niemalże pozbawione zostało innych instrumentów. Dzięki temu w pełni możemy skupić naszą uwagę na ponurych, pozbawionych nadziei wokalizach artysty.

90. lianna la havas paper thin

Pierwsza piosenka napisana na album i ostatnia ukończona – tak o “Paper Thin” mówiła Lianne La Havas. Długie, czasochłonne grzebanie w kompozycji nie poszło na marne. Utwór jest moim ulubionym momentem imiennej płyty wokalistki. Brzmi bardzo amerykańsko dzięki odkrywaniu przez artystkę bluesowych rejonów. Takim nagraniem mogłaby być zainteresowana i Norah Jones, a jest to już poważny komplement.

89. miley cyrus x stevie nicks edge of midnight

Nie każda aktualizacja jest potrzebna. Bez tej nie wyobrażam sobie dziś dyskografii Miley. Jej przebojowa, utrzymana w żywym tempie przeróbka “Midnight Sky” zawierająca wpływy “Edge of Seventeen” Stevie Nicks (i samą artystkę na dodatkowych wokalach) wypada imponująco. Na płycie znajdziemy i oryginał, ale umówmy się – legendarna Nicks  wprowadza sporo błysku do tego nagrania. Duet, którego potrzebowałam, lecz nie zdawałam sobie z tego sprawy.

88. kelly rowland crazy

Kto by pomyślał, iż disco-szaleństwo nie ominie i Kelly Rowland, która w ostatnich latach skupiła się na życiu rodzinnym. Wydawane pojedynczo single pokazują, iż ex-Destiny’s Child nie ma pomysłu na całość i zerka, co chwyci. Hitem powinien stać się miksujący disco z rhythm’and’bluesem utwór “Crazy”. Ta dyskotekowa kula lśni u Rowland słabiej niż u Dua Lipy czy Jessie Ware, ale Kelly nie zostaje na szarym końcu.

87. nothing but thIEves can you afford to be an individual?

Z debiutujących w ostatnich latach rockowych kapel to właśnie Nothing But Thieves są jedną z tych, w których pokładam największe nadzieje. Nieźle się rozwijają, o czym świadczy “Can You Afford to Be an Individual?”. To utwór, któremu po prostu trzeba dać szansę. Dwie pierwsze minuty tak naprawdę bledną przy tym, co dzieje się później. Jest hałaśliwie, agresywnie i oskarżycielsko. Tak, to polityczny numer. Ale za to naprawdę wymiatający. Conor zdziera sobie gardło aż miło.

86. alex kapranos x Clara luciani summer wine

Nie ma chyba co się kłócić – “Summer Wine” Nancy Sinatry i Lee Hazlewooda z 1967 roku jest jednym z najlepszych damsko-męskich duetów w historii. Coverów powstało sporo, ale na mojego faworyta wyrosła tegoroczna nowość. Swoją wersję kompozycji zarejestrował Alex Kapranos (lider Franz Ferdinand) i francuska wokalistka Clara Luciani, która nie zrezygnowała z ojczystego języka. Całość brzmi dojrzale, słodko, ale jednocześnie zmysłowo. Idealny soundtrack  na ostatnie letnie dni i noce.

85. alma have you seen her?

Jeden z najlepszych fińskich towarów eksportowych – zielonowłosa Alma. Wydanym debiutanckim krążkiem szybko wkupiła się w moje łaski. Osadzona na szybkim, skaczącym bicie kompozycja tytułowa należy do najmocniejszych punktów niewielkiej dyskografii artystki, uderzając w słuchacza całymi pokładami śmiałości i pewności siebie.

84. troye sivan easy

Troye Sivan dołączył do artystów, którzy na nowo odkrywają ejtisowy synth pop. Jego ukłonem w stronę tych klimatów jest sympatyczne, lekkie “Easy”, które jest jednym z tych nagrań, które posiadają drugie dno. Traktująca o zdradzie piosenka jest bowiem utworem w stylu – jak ja lubię go określać – tańcz ze łzami w oczach.

83. Till Lindemann x David Garrett Alle Tage ist kein Sonntag

Till Lindemann bez Rammstein i bez Lindemann. Niemiecki wokalista potrafi wywołać całą gamę emocji – w tym także wzruszyć. Właśnie to robi w coverze klasycznej niemieckiej ballady “Alle Tage ist kein Sonntag”. Na skrzypcach przygrywa mu David Garrett. Ich interpretacja jest niesamowicie uzależniająca i oddająca nostalgiczny, tęskny, przygnębiający klimat warstwy lirycznej. Einfach wunderschön.

82. ariana grande pov

Płyta “Positions” to Ariana Grande, jaka odpowiada mi najbardziej (no prawie – wciąż wolę album “Sweetener”). Artystka jednak pozytywnie zaskakuje. Jak chociażby zamykającym krążek nagraniem “POV” – balladowym, dojrzałym utworem, z którego bije ogromny spokój, mimo niepewności targających wokalistką. Chciałaby bowiem wejść w skórę swojego partnera i dowiedzieć się, za co naprawdę ją kocha.

81. Klô Pelgag melamine

Pochodząca z Kanady wokalistka Chloé Pelletier-Gagnon wydała w minionym roku album, który lubię porównywać (no dobra, niemała w tym zasługa zdobiącej go grafiki) do wiszącego w muzeum obrazu. Nie cała płyta Notre-Dame-des-Sept-Douleurs jest jednak staroświecka. Przebojowe, zaczepne “Melamine” jest udanym reprezentantem współczesnego, gitarowego french popu.

80. PHOEBE BRIDGERS I KNOW THE END

Ciche, indie folkowe nagranie o wyrazistszym, jak na standardy Amerykanki głośnym, chóralnym zakończeniu pięknie przemyca nawiązania do ostatnich wydarzeń (w punkt: there’s no place like my room), malując wizję zbliżającej się apokalipsy, którą zwiastują nawet billboardy. Gdyby o  2020 roku nakręcono w przyszłości film, “I Know the End” mogłoby robić za odpowiedni muzyczny motyw przewodni.

79. toni braxton x h.e.r. gotta move on

Toni Braxton jest jedną z tych “starszych” gwiazd czarnej muzyki, które nie schodzą ostatnio poniżej pewnego poziomu. Wiele jej młodszych koleżanek dałoby się pokroić za “Gotta Move On” – rozpoczynający się od vintage’owych smyczków numer przeobraża się w utwór wzbogacany gitarą, z którą prawie nie rozstaje się towarzysząca Braxton H.E.R.

78. baasch miasto

Baasch po polsku – na to czekałam. Po ojczysty język artysta sięga na albumie “Noc”. Za ciemnymi, podbitymi klubowymi, wprawiającymi w trans melodiami ukrywa się sporo niepewności i znaków zapytania. Właśnie to najlepiej wyczuwalne jest w przeszywającym nagraniu “Miasto”, w którym poruszony został temat zagubienia we współczesnym świecie i chęci ucieczki. W ostatnich miesiącach aktualne jak mało co.

77. honey gentry the bell jar

Jeśli poszukujecie płyty, która przeniosłaby was do innego, równoległego wymiaru, warto zerknąć na “H.G.” Honey Gentry. To wydawnictwo po prostu uspokaja. Jak najlepsze lekarstwo na zszargane nerwy działa chociażby przeszywające na wylot, charakteryzujące się skromniutką aranżacją wzbogacaną samplowanym śpiewem ptaków “The Bell Jar”.

76. kylie minogue supernova

Disco zdefiniowało kobiecą scenę muzyczną w 2020 roku, ale ciężko powiedzieć, by Kylie Minogue robiła coś nowego – ona po ten gatunek lubi sięgać od początku kariery. I tym razem artystka pokazuje, kto tu rządzi. Wystarczy zerknąć na rozpędzoną, galaktyczną “Supernovę”.

75. kelly lee owens night

Księżniczka sceny techno, Kelly Lee Owens, powróciła po trzech latach z porcją po prostu dobrych piosenek. Mi często podoba się wszystko, co ma noc w tytule, więc i kompozycja “Night” często u mnie gościła. Szczególnie podoba mi się narastające instrumentarium (miks techno i house) przy cały czas delikatnych, wątłych wokalach Owens. Tak jakby muzyka powoli przejmowała nad nią kontrolę.

74. nao x lianne la havas woman

Lianne La Havas u boku NAO? Tak, tak. Nie wiedziałam, jak bardzo potrzebuję takiego duetu. Obie tworzą coś odmiennego, ale zawarły pakt, by nagrać numer o kobiecej sile. W swojej piosence “Woman” połączyły gitarowe inspiracje Lianne z lżejszymi, elektro-rhythm’and’bluesowymi bitami, w których lubuje się NAO. Co najważniejsze żadna z nich nie dominuje nad drugą, lecz obie pokazują, że dziewczyny w tych czasach przede wszystkim powinny się wspierać.

73. soko being sad is not a crime

Kompozycja niesiona przez niespieszny rytm i utrzymana w stylistyce miksującej indie pop i francuski pop jest niezłą opowieścią o dzisiejszych czasach, kiedy wymaga się od nas pokazywania w social mediach tylko dobrych, jasnych stron życia. Soko przekonuje, że pozwolenie sobie na smutek nie jest oznaką słabości.

72. selena gomez ring

Chociaż Selena Gomez nosi imię na cześć Seleny Quintanilly, niewiele było w jej muzyce tych latynoskich wpływów. Do czasu. “Ring” z nowego krążka zawiera delikatne inspiracje hiszpańskimi rytmami, które mi bardziej kojarzą się jednak z Camilą Cabello aniżeli legendarną Seleną. Jednak tak stylowego numeru w swojej dyskografii Gomez jeszcze nie miała.

71. kesha potato song

Niesiona cyrkowymi motywami kompozycja jest porywającym, dziwacznym dziełem o delikatnie absurdalnym, choć jednocześnie skłaniającym do myślenia tekście. Kesha śpiewa bowiem o rzeczach, które chciałaby robić (I’ll grow some potatoes and flowers/Then I’ll make sandcastles, then I’ll eat some cake), a które mogą wydawać się błahe bądź dziecinne.

70. gorillaz x robert smith strange timez

Im więcej gości na płycie Gorillaz, tym mniej mi się ona podoba. “Song Machine, Season One: Strange Timez” powtarza więc los “Humanz”, chociaż posiada bardzo mocny punkt postaci “Strange Timez”. Echa gotyku wybrzmiewają dzięki Robertowi Smithowi z The Cure, który gra pierwsze skrzypce w tym dark wave’owo-elektronicznym nagraniu. Sama piosenka jest hymnem 2020 roku, oddając jego niespokojnego ducha. Po prostu… strange time to be alive.

69. halsey clementine

Less is more – to hasło jak ulał pasuje mi do Halsey. Nie ma wielkiego, radiowego refrenu. Nie ma feerii dźwięków. Ten minimalizm prezentowany w “Clementine” zaowocował najlepszą (moim zdaniem) piosenką w dyskografii Amerykanki. Skromna kompozycja także jednak potrafi zaskoczyć. W tym przypadku ponakładanymi na siebie wokalami artystki.

68. amber burgoyne misty blue

Dziewczyna z gitarą akustyczną siedzi gdzieś wysoko na klifie i ma przed sobą wody Morza Północnego. Taki obrazek od razu pojawia się w mojej głowie podczas obcowania z “Misty Blue” Amber Burgoyne. Piosenka przemyca odgłosy beztroskiego dnia spędzonego na plaży (fale, mewy) i łączy je z nieperfekcyjnym, ale za to pełnym naturalności, refleksyjnym wokalem Brytyjki. Urocze nagranie o lekko retro wydźwięku.

67. jaguar jaguar born in blue

Fascynacja zespołem Balthazar doprowadziła mnie do innych reprezentantów belgijskiej sceny muzycznej. Formacja Jaguar Jaguar to świeżynka – kapela powstała w 2018 roku, ale na koncie ma już dwie epki. Z ubiegłorocznej, “Madelyn”, wokół palca owinęła mnie sobie kompozycja “Born in Blue”. Indie popowy kawałek o mocnych syntezatorach i fajnych basach zaśpiewany jest wysokimi, obrobionymi wokalami, które szybko wkręcają się w pamięć.

66. kehlani x james blake grieving

James Blake w ciągu kilku lat stał się jednym z największych ulubieńców amerykańskich gwiazd r&b. Miał już okazję pracować m.in. z Beyoncé czy Frankiem Oceanem, a w 2020 roku wpadł w ręce Kehlani. Efektem tego spotkania jest eleganckie, muśnięte chłodnym elektro-soulem “Grieving”. Wysokie, nieco zdehumanizowane wokale Brytyjczyka są ciekawym akcentem piosenki.

65. norah jones this life

Uwielbiam utwory, w których Norah Jones odnajduje w sobie odrobinkę  rozdrażnienia. Tak dzieje się w “This Life” – moim ulubionym punkcie albumu “Pick Me Up Off the Floor”. Zakorzenione w bluesie nagranie wyróżnia się obecnością chórku, który początkowo robi za osobny instrument (nucenie), by po chwili stać się dla Nory równym partnerem.

64. kylie minogue Miss a Thing

Czy taneczny kawałek może być w tym samym czasie nostalgiczny i seksowny? “Miss a Thing”, mój nowy (tak to jest, jak wraca się po czasie do danej płyty) ulubiony moment “Disco”, udowadnia, że jak najbardziej tak. Piosenka błyszczy równie ładnie, co jej albumowi koledzy, ale ma w sobie więcej magii i klasy.

63. quebonafide x ralph kamiński towszystkobyłodlaciebie

Ta delikatna, przepełniona wrażliwością produkcja jest pięknym duetem rapera Quebonafide z Ralphem Kamińskim, którego łagodny głos nadaje tej piosence jeszcze większego uroku. Niespieszna nawijka rapera też może się podobać. A cały numer „Towszystkobyłodlaciebie” przyjmuje formę poruszającego listu miłosnego na miarę XXI wieku.

62. hurts fractured

Nowy album duetu Hurts, “Faith”, to płyta pełna niespodzianek. Jedną z nich jest “Fractured”. Jadąca na jazgotliwym, wyrazistym bicie i posiadająca rytmikę przypominającą o “Future Sex/Love Sounds” Timberlake’a piosenka zaskakuje samym wykonaniem. Theo szepcze, za chwilę wybucha. Tak ekspresyjny i groźny jeszcze nie był.

61. Fiona Apple Fetch the bolt cutters

Kate Bush, Cara Delevingne i Gillian Anderson. Te trzy niezwykłe kobiety spotykają się z tytułowym nagraniu z nowej płyty Fiony Apple. Ukłonem w stron pierwszej są nawiązanie do przeboju “Running Up That Hill” i szczekające psy (echa “Hounds of Love”). Drugą słychać w tle. Serialowa kwestia trzciej robi za tytuł. A to wszystko daje nagranie wyłamujące się wszelkim mainstreamowym ramom, będąc średnio poukładaną, przegadaną, pełną naturalności kompozycją.

60. Cloves Dead

Singiel zapowiadający następcę “One Big Nothing” jest utworem naprawdę uwierającym. Najpierw kołyszemy się do tego alt popowego, muśniętego elektroniką podkładu, poźniej dokładniej wsłuchujemy się w pełne pewnej nonszalancji i wyjebki wokali Cloves, by zorientować się, że w głowie australijskiej wokalistki nie dzieje się najlepiej. “Dead” jest bowiem mroczną, niepokojącą opowieścią o ogarniającym lęku.

59. Aluna Whistle

Naprawdę lubię utwory, które pobudzały nasze nogi do tańca, i które pochodziły spod szyldu AlunaGeorge. W 2020 roku Aluna postanowiła podziałać solo i kilka mniej lub bardziej udanych parkieciaków nam zaserwowała. Mnie jednak zauroczyła w vintage’owym, rozleniwionym “Whistle”, w którym postawiono na żywe instrumentarium.

58. Charli XCX forever

I will always love you/I’ll love you forever/Even when we’re not together śpiewa w jednej ze swoich najlepszych piosenek Charli XCX, a mi od razu przypomina się ubiegłoroczna wiosna – jest bowiem nawiązaniem do czasu lockdownu, kwarantanny i zachowywania społecznego dystansu. Miłosna, elektroniczna ballada ma w sobie sporo nostalgii i tęsknoty.

57. Cleo Sol Rose in the dark

I lost myself, that’s why I had to go/Then the light came up śpiewa w utworze “Rose in the Dark” stacjonująca w Londynie Cleo Sol. Swoją neo-soulową kompozycją wzbogaconą funkującą gitarą stawia siebie na pozycji tej starszej siostry bądź koleżanki, która w życiu wystarczająco przeszła, by udzielać młodszym podtrzymujących na duchu rad. I robi to w naprawdę ładnym stylu.

56. King Krule Energy Fleets

Gdy wydał album “The Ooz” w 2017 roku, miałam na jego punkcie małą obsesję. “Man Alive!” szybciej mi z ręki wypadło, choć znalazłam kilka nagrań dla siebie. Szczególnie intryguje mnie jazzująco-post punkowe “Energy Fleets”, w którym czuć rezygnację i zmęczenie w głosie głownego bohatera, a mocno ironicznego wydźwięku nabierają powtarzane przez niego słowa such a funny life I lead. Ciężko mu uwierzyć.

55. Ariana Grande My Hair

Na płycie “Thank U, Next” z 2019 roku ogromnie bolały mnie zdehumanizowane podkłady i mało przekonujące wokale Grande. “Positions” jest zmianą na plus, a najlepszym reprezentantem tej metamorfozy jest oldskulowe, rhythm’and’bluesowo-jazzujące “My Hair”, w którym Ariana puszcza oczko do osób niezdrowo interesujących się jej… fryzurą. Ale dobrze wiemy, że to tylko taka metafora całego celebryckiego życia.

54. KRISTIAN MARR X AMY WINEHOUSE SO STRANGE

W 2010 roku nieodżałowana Amy Winehouse wpadła na Kristiana Marra w jednym z londyńskich pubów. Stwierdziła, iż ma potencjał i postanowiła z nim pośpiewać. Efekt jednej z sesji usłyszeliśmy dopiero po dekadzie. Tak, ciężko uwierzyć, ale w gitarowym “So Strange” naprawdę słyszymy Brytyjkę. Może nie była w najlepszej formie, ale jej osobliwy głos każdej piosence jest w stanie nadać niesamowitego smaczku. Miss you, Amy.

53. JUNIORE AH BAH D’ACCORD

Nie ukrywam, że niemała część minionego roku pachniała u mnie francuskimi piosenkami. Szczególnie tymi tworzonymi przez współczesnych artystów. Potrafią połączyć szyk z interesującym brzmieniem – właśnie takie też jest “Ah bah d’accord” grupy Juniore. Szorstka melorecytacja Anny Jean świetnie koresponduje z art popowo-gitarowym instrumentarium inspirowanym także m.in. surf rockiem.

52. SAMUEL ROHRER x Max Loderbauer x Stian Westerhus x Tobias Freund HIBERNATION I

Projekt kilku znajomych dał całkiem niezły efekt – płytę “Kave”. Nie towarzyszyła mi szczególnie często w minionym roku, ale niezmiennie doceniam i szanuję kompozycję “Hibernation I”. To taka muzyka, w której nie do końca wiadomo, o co chodzi, ale jakoś tak intrygująco brzmi ta mroczna mieszanka kosmicznego ambientu z różnorodnymi, czasem dość zalęknionymi wokalami Westerhusa.

51. Balthazar Losers

2021 musi być dobrym rokiem, skoro premierę nowej płyty zapowiedział zespół Balthazar. Ciężko powiedzieć coś o niewydanym jeszcze krążku przez pryzmat jednego singla, ale na pewno będzie wakacyjnie i z kontrastami. Jak w “Losers”, gdzie delikatne elektroniczne wpływy spotykają spokojne gitary, a chilloutowy klimat przecina się z niewesołym tekstem.

One Reply to “TOP150: najlepsze piosenki 2020 roku (100-51)”

  1. Dla mnie “Supernova” to jeden z tych utworów na “Disco”, który zawsze przeskakuje, częściej wracam do “Miss a Thing”. Często wracam też do “Strange Timez” i “I Know the End”.
    Zaintrygowało mnie “Crazy”, bo nawet nie wiedziałam, że Kelly też postanowiła sprawdzić się w rytmach disco. Całkiem nieźle jej to wyszło. 🙂
    Pozdrawiam.

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *