#1190 Demi Lovato “Tell Me You Love Me” (2017)

Amerykańska wokalistka Demi Lovato od początku muzycznej kariery jako jedną ze swoich inspiracji wskazuje Christinę Aguilerę. Do nagrania płyty będącej jej interpretacją przełomowego dla Xtiny wydawnictwa “Stripped” dojrzewała jednak dłuższy czas. Ta – zatytułowana “Tell Me You Love Me” – ukazała się w 2017 roku i faktycznie jest albumem, na którym Lovato odsłania się jak nigdy wcześniej śpiewając o tym, co jej na duszy leży.

Krążek “Tell Me You Love Me” jest materiałem, jakiego wcześniej Demi w swojej dyskografii nie miała. Na drugi plan spadły elektropopowe dźwięki, które stanowiły bazę “Demi” i “Confident”. Rozwinięty został za to segment rhythm’and’bluesowy, a komputerowe efekty ustąpiły miejsca żywym instrumentom oraz nieprzerobionym wokalom, z których Lovato w końcu mogłaby słynąć. Bo że kawał głosu ma, ciężko dyskutować. Do pełni szczęścia brakuje jej płyty, którą faktycznie chciałoby się wychwalać i polecać.

Otwierający album utwór “Sorry Not Sorry” budzi jednak we mnie mieszane uczucia. Podoba mi się jego przekaz (Lovato pokazuje środkowy palec swoim hejterom), ale w samej produkcji dzieje się aż za dużo. Trochę tu elektroniki, nieco hip hopu, odrobina synth popu – całość jest krzykliwa i ciężka. Zdawało się to jednak nie przeszkadzać innym słuchaczom, gdyż “Sorry Not Sorry” dzierży miano największego przeboju w karierze Amerykanki. Wiele wrażeń dostarcza i kolejna kompozycja. Tytułowe nagranie jest mniej radiowe – to raczej muśnięta stylistyką gospel i świetnie zabarwiona dęciakami piosenka. Na płytę Demi przygotowała jednak kilka lepszych kawałków. Zabieram dla siebie eleganckie, popowo soulowe “You Don’t Do It For Me Anymore”; leniwe, słodkie “Ruin the Friendship”; leżące na przeciwległym biegunie power balladowe “Cry Baby”, któremu rockowego smaczku dodają elektryczne gitary czy skromniejszą wariancję na temat country “Concentrate”.

Sporo naprawdę spokojnych punktów na “Tell Me You Love Me”, ale wokalistka zadbała o bardziej pobudzające kompozycje. O ile trapowego “Games” traktującego o romansowaniu z mężczyzną wysyłającym jej sprzeczne sygnały czy euforycznego, czerpiącego z funkowych rytmów “Sexy Dirty Love” słucha się naprawdę dobrze, tak nie potrafię polubić się z elektropopowym, nieco kiczowatym (ten refren, brrr) “Daddy Issues”. Ni ziębi ni grzeje mnie także miks r&b i hip hopu “Lonely” (feat. Lil Wayne).

Czy “Tell Me You Love Me” jest najlepszą płytą wydaną dotąd* przez Demi Lovato? Jak najbardziej. Czy jest albumem jakoś mocniej mnie poruszającym? Niestety nie. Podoba mi się autentyczniejszy i bardziej ludzki wymiar wielu zawartych na nim piosenek oraz niejednostajność poruszanych tematów (obok historii o złamanych sercach otrzymujemy optymistyczniejsze teksty o motylach w brzuchu i pierwszej fascynacji drugą osobą), ale wydaje mi się, iż w wielu utworach tkwił większy potencjał. Ponadto męczy nieco sama Lovato, która śpiewa nam aż za mocno i głośno. Podczas słuchania jednego nagrania tak to nie razi, ale po kilku numerach pod rząd aż się prosi o przerwę i coś subtelniejszego. Prośby z tytułu płyty nie spełnię, ale mogę Demi powiedzieć, że darzę ją większą sympatią niż wcześniej.

Warto: You Don’t Do It For Me Anymore & Cry Baby

*załóżmy, że jesteśmy w 2017 roku, kiedy krążek ten się ukazywał

___________

Here We Go AgainUnbrokenDemiConfident

3 Replies to “#1190 Demi Lovato “Tell Me You Love Me” (2017)”

  1. Mam opory, żeby słuchać całych płyt Demi Lovato i to ona sama jakoś skutecznie mnie do nich zniechęca. Przymierzam się co prawda do tej najnowszej, ale nie wiem, czy na przymierzaniu się nie zakończy 😉

  2. Nie jestem zaznajomienia z dyskografią Demi. Z ciekawości przesłuchałam Sexy Dirty Love, bo zaciekawiły mnie funkowe rytmy, o których piszesz. Jest ok, ale nie zachęciło mnie aż tak, żeby słuchać całej reszty.

Odpowiedz na „YoudeetahAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *