Luźne taśmy: luty ’22

Cover utworu Yoko Ono w wykonaniu formacji, która szturmem podbiła serca publiczności w 2021 roku. Serialowa nowość od Jamesa Blake’a. Nagłe zauroczenie jedną z kompozycji Sanah. Powrót czerwonowłosej Brytyjki, która sama koronowała się na króla. Te i inne piosenki królowały w moich głośnikach w lutym 2022 roku.

HOPE SANDOVAL AND THE WARM INVENTIONS SETS THE BLAZE (2009)

Hope Sandoval to nie tylko Mazzy Star. To także formacja Hope Sandoval and the Warm Inventions, która w ciągu dwóch dekad wydała zaledwie trzy krążki. Środkowy, “Through the Devil Softly”, brzmi jak soundtrack do filmu grozy, który używa emocji a nie fontanny krwi do wywoływania ciarek. Proponowana przeze mnie dream popowo-folkowa kompozycja “Sets the Blaze” kończy się zanim na dobre się rozkręci, ale zostawia po sobie wiele intrygujących niedomówień.

TINDERSTICKS FROZEN (2012)

Dziesięć lat minęło od ukazania się “The Something Rain” – jednej z najlepszych płyt w karierze brytyjskiej grupy Tindersticks. Każda z zawartych na niej kompozycji to inna niespodzianka, a ja ujawniam przed wami jedną z nich. Jest nią “Frozen”, które jest świetnym miksem free jazzu z nawiedzonym, psychodelicznym rockiem. Wbrew tytułowi utwór nie mrozi, ale za sprawą swej gęstej atmosfery wprowadza w prawdziwy trans.

JAMES BLAKE x LABRINTH (PICK ME UP) EUPHORIA (2022)

Szał na serial HBO “Euforia” na razie mnie ominął, ale z ciekawością sięgam po kompozycje, jakie do niego powstały, na ich podstawie próbując domyślić się fabuły bądź chociażby atmosfery telewizyjnego show. Swój kawałek przygotował wraz z Labrinthem James Blake. Ich wspólne nagranie “(Pick Me Up) Euphoria” jest elektronicznym, klaustrofobicznym numerem pełnym wysokich wokali i wersów traktujących o odczuwaniu ekstremalnych emocji.

SANAH POŻAL SIĘ BOŻE (2021)

Zerkam na swój tekst o albumie “Irenka” i nie dostrzegam ani słowa o kompozycji “Pożal się Boże”. A potem orientuję się, że kawałek ten umieszczony został na edycji deluxe. Kto szuka – znajdzie złoto. Powolne, art popowe dzieło jest nie tyle piosenką, co cudowną modlitwą. Intymną, kameralną i melancholijną. Kruchą, ale z wyczuwalnymi drganiami złości i chęci walki o lepszy świat. Ciarki. Oby więcej takich piosenek, Zuza.


JAPANESE BREAKFAST NOBODY SEES ME LIKE YOU DO (2022)

Przed czterdziestoma laty Yoko Oko wydała album “Season of Glass” – pierwszy nagrany przez nią po zabójstwie Johna Lennona. Dziś piosenki z tej płyty interpretują inni artyści. Utrzymane w średnim tempie “Nobody Sees Me Like You Do” zauroczyło mnie w wykonaniu zespołu Japanese Breakfast. Grupa dowodzona przez Michelle Zauner postawiła na urokliwą, choć nieprzesłodzoną wersję zaaranżowaną na pianino. Jakże to inne od tego, co kapela prezentowała na “Jubilee”.


BLUR CARAMEL (1999)

Rok po bestsellerowym i legendarnym “Ray of Light” Madonny producent William Orbit wpadł w ręce kapeli Blur. W efekcie pod koniec lat 90. po brit popowej formacji nie było już niemalże śladu. Dowodzona przez Damona Albarna grupa przeszła na stronę eksperymentalnego rocka. Taka jest chociażby siedmiominutowa kompozycja “Caramel” wchodząca w skład albumu “13”. Niepokojący klimat utwory tylko podbijają narastające dźwięki gitar i bębnów.

MARISSA NADLER SAUNDERS FERRY LANE (2022)

Dopiero co Marissa Nadler wyskoczyła z albumem “The Path of the Clouds”, a już postanowiła uzupełnić go pięciotrackową epką “The Wrath of the Clouds”. W jej skład weszły trzy niepublikowane wcześniej nagrania i dwa covery. Jedna z przeróbek, “Saunders Ferry Lane”, szczególnie przypadła mi do gustu. O ile w wielu utworach artystka brzmi zwiewnie i nieco nawet zagubiono, tu więcej jest czarnej magii i tajemnicy.

BILLIE EILISH X KHALID LOVELY (2018)

Długi czas umykała mi ta kompozycja, ale wystarczyło usiąść w spokoju i wysłuchać jej z zamkniętymi oczami, bym uznać ją mogła za jeden z najbardziej niezwykłych duetów ostatnich lat. Cichy, chamber popowy utwór porusza temat zmagania się z depresją. Jest więc bardzo wzruszająco, a pełen beznadziei klimat nagrania tylko podkreślają przenikające się wokale obu artystów.


FLORENCE + THE MACHINE KING (2022)

Po dość średniej płycie “High as Hope” zespół Florence + The Machine powracają z lead singlem, który budzi we mnie równie sporo emocji co “What Kind of Man”. A nawet i więcej, gdyż Florence Welch śmiało i z pewną nutką złości w głosie śpiewa o byciu kobietą i wiążących się z tym faktem trudnościach. Robi to na tle alternatywno-rockowej, bombastycznej produkcji. Formacja może i ma lepsze kawałki, ale moc tego nagrania sprawia, że ściany drżą jeszcze długo po ostatnich sekundach.

ANNA WISE JUICE (2019)

Z Kendrickiem Lamarem u boku zdobyła Anna Wise nagrodę Grammy w 2016 roku nie mając na koncie debiutanckiej płyty. Dziś krążki nagrała już dwa –  z “As If It Were Forever” pochodzi nagranie “Juice”. Chociaż kompozycja zamyka album, jest jednym z najjaśniejszych punktów wydawnictwa. Psychodeliczny rhythm’and’blues spotyka tu nerwowy art pop i gęstą elektronikę, a nawiedzony refren tylko pozornie brzmi złowrogo.

One Reply to “Luźne taśmy: luty ’22”

  1. Po przeczytaniu Twojego wpisu mam wrażenie, że luty upłynął Ci pod znakiem mroczniejszych utworów. 😀 Najbardziej zaciekawiła mnie kompozycja grupy Hope Sandoval oraz Japanese Breakfast. Najlepiej znam “King”, ale mam nadzieję, że to jednak nie jest lead singiel i najlepsze jeszcze przed nami. 😉
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *