RECENZJA: Sanah “Uczta” (2022) (#1296)

Nie ma obecnie w Polsce wokalistki, która cieszyłaby się tak dużą popularnością, co Zuzanna Jurczak śpiewająca dla nas pod pseudonimem Sanah. Nie ma też artystki, która sypałaby piosenkami jak z rękawa. Dobrze nie opadł kurz po premierze ubiegłorocznej płyty “Irenka”, a Polka ma dla nas kolejny krążek. Zaprasza nas na ucztę i warto przekonać się, czy po chwili nie wyjdziemy z przyjęcia pod byle pretekstem.

Tegoroczna nowość od Zuzy jest wydawnictwem niezwykłym. Sanah, która dotąd rzadko robiła miejsce obok siebie innym wykonawcom, tym razem kusi słuchaczy serią kolaboracji. Każda z piosenek przeznaczonych na “Ucztę” jest daniem, którego sekretnym składnikiem jest inny artysta. Przyznać trzeba, że lista gości zadowolić może zarówno starszych, jak i młodszych słuchaczy. Dla pierwszych są m.in. Artur Rojek i Grzegorz Turnau, dla tych drugich chociażby Daria Zawiałow i Kwiat Jabłoni. Dodając do tego ich spacerowanie innymi dźwiękowymi drogami, otrzymujemy nie nowy, spójny krążek Sanah, lecz kompilację.

Wokalistka zasypywała nas nowymi kompozycjami od dobrego miesiąca, przez co prawie wszystkie potrawy jej suto zastawionego stołu znaliśmy przed premierą. Pozwoliło mi to na osłuchanie się z poszczególnymi kawałkami i wyróżnienie swoich ulubionych. Perełką albumu jest wzruszająca, a jednocześnie pełna mocy pieśń “Mamo tyś płakała” (feat. Igor Herbut), która w obliczu wojny na Ukrainie uderza szczególnie mocno. Utworem z innej bajki jest nowoczesne, synth popowe “Eldorado” (feat. Daria Zawiałow) będące laurką dla Warszawy czy (największe zaskoczenie) przenoszące nas na Dziki Zachód “Ostatnia nadzieja” (feat. Dawid Podsiadło). Obie kompozycje szybko przypadły mi do gustu.

Sporo uroku ma rozpoczynająca “Ucztę” “Czesława” – vintage’owa ballada w duchu Lany Del Rey, do nagrania której Sanah zaprosiła Natalię Grosiak z Mikromusic. Z czasem doceniłam utwór “Baczyński (Pisz do mnie listy)” (feat. Ania Dąbrowska) będący poetycką, romantyczną i spokojną piosenką o urzekającej sekcji dętej, oraz aranżacyjnie skromne, choć pełne pewniej powagi “Sen we śnie” (feat. Grzegorz Turnau). W przypadku tego nagrania muszę jednak przyznać, że razi mnie infantylność w wokalu Zuzy. Jej kruchość i niewinność pasuje za to do break up ballady “Tęsknię sobie” (feat. Artur Rojek). Na nowocześniejszych bitach bazują kawałki “Audi” i “Oscar”, które powstały kolejno we współpracy z Mięthą i Vito Bambino. Obie piosenki sprawiają jednak wrażenie lekko sztucznych. Nie porywa także “Szary świat” z Kwiatem Jabłoni. Wiosenny utwór o folkowym smaku jest lekko przaśny.

Wiele osób narzeka na nadmierną aktywność Sanah, a na mnie pracowitość polskiej wokalistki robi spore wrażenie, nawet gdy ma się czasami wrażenie, że niektóre patenty Zuza wykorzystywała już niejednokrotnie. “Uczta” nie jest perfekcyjnym wydawnictwem, ale podoba mi się otwartość artystki na gości i próbę przechwytywania ich muzycznych upodobań. Nawet jeśli nie zawsze daje to efekty, do których by się chciało często wracać. Ja jednak, podobnie jak to miało miejsce w przypadku płyty “Irenka”, zabieram dla siebie kilka kompozycji, które z pewnością będą mi często towarzyszyć.

Warto: Mamo tyś płakała & Eldorado

One Reply to “RECENZJA: Sanah “Uczta” (2022) (#1296)”

Odpowiedz na „AdamAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *