RECENZJA: Alison Goldfrapp “The Love Invention” (2023) (#1395)

W połowie lat 90. brytyjska wokalistka Alison Goldfrapp wpadła na Tricky’ego, który dopiero stać się miał ważną postacią trip hopowej sceny. Ich wspólne nagranie – niesamowite “Pumpkin” – zwróciło na artystkę oczy producenta Willa Gregory’ego, z którym rozpoczęła działalność jako Goldfrapp. Reszta jest już historią. Alison dopisuje do niej jednak nowy rozdział – tym razem bez partnera.

Niemniej jednak ciężko zdystansować się od tego, co przez przeszło dwie dekady robiła Brytyjka. Wraz z Gregorym nagrali siedem albumów, a każdy z nich był nową niespodzianką. Za to właśnie najbardziej cenię duet Goldfrapp – nigdy nie było wiadomo, jak elektroniczne brzmienia ujmą tym razem. Czasem było chamber popowo, innym razem folktronicznie, momentami synth popowo a jeszcze kiedy indziej electroclashowo. Alison przygotowując swój debiutancki, solowy krążek miała więc w czym wybierać. Postawiła na dobrą zabawę i zmajstrowała najbardziej taneczną płytę w swojej karierze.

Album “The Love Invention” wita nas świeżym, rytmicznym nagraniem “NeverStop” o powtarzalnym, wpadającym w ucho refrenie. Po takim wstępie nieco blado wypada piosenka tytułowa łącząca disco i house. Brakuje mi w niej czegoś, co przykułoby moją uwagę na dłużej. Czasem to nie tyle hook czy wokale, ale klimat – jak chociażby euforia i taneczna gorączka wypełniające takie utwory jak “Fever (This Is the Real Thing)”, “Digging Deeper Now” czy pulsujące “So Hard So Hot”. Najlepiej bawię się jednak przy “Gatto Gelato”, które w nowoczesny sposób zerka na italo disco i odpowiednio nęci seksownymi wokalami Alison.

Nie brakuje na “The Love Invention” również i sporej reprezentacji kompozycji spokojniejszych i bardziej rozmarzonych. Dream pop spotyka przestrzenną elektronikę w “In Electric Blue”. Niespieszne “The Beat Divine” wraz z “Subterfuge” brzmią jak podróż w kosmos we mgle, a w ejtisowym “Hotel (Suite 23)” Goldfrapp ujmuje swoimi dziewczęcymi, słodkimi wokalami. Na deser zostaje nam “SLoFLo”, które za sprawą swojego minimalizmu i ambientowych zagrywek odnaleźć by się mogło na “Tales of Us”. Alison w niezwykle klimatyczny sposób zamyka swój solowy longplay.

Debiutancka płyta Alison Goldfrapp nie zaskoczy fanów twórczości brytyjskiego duetu. Wokalistka nie zdecydowała się na przerwę w działalności zespołu, by w tym czasie nagrać coś kompletnie innego od dźwięków, z jakimi formacja jest kojarzona. Ona je tylko postanowiła podciągnąć na bardziej taneczny, parkietowy poziom. “The Love Invention” jest albumem bardzo kolorowym i przebojowym, choć nieszczególnie odważnym. Od Alison wymagać można więcej, choć i ta porcja numerów jest tym, czego nasze imprezy potrzebowały.

Warto: Gatto Gelato & SLoFLo

_____________

Felt Mountain ♥ Black CherrySupernature Seventh TreeHead FirstTales of UsSilver Eye

One Reply to “RECENZJA: Alison Goldfrapp “The Love Invention” (2023) (#1395)”

  1. Fajny album, chociaż jego powtarzalność trochę mnie nużyła. Może rzeczywiście brakuje w utworach tego “czegoś”. Najbardziej spodobały mi się utwory “NeverStop”, ‘So Hard So Hot” i “SloFlo”.
    Pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *