COVER: Na drodze do piekła | #449 The Pretty Reckless “Going to Hell” (2014)

TAYLOR MOMSEN

Już na wstępie muszę to napisać – nie byłoby The Pretty Reckless bez Taylor Momsen. Kim jest dziewczyna, która dziś zaliczana jest do grona najlepszych rockowych wokalistek? Taylor na świat przyszła w lipcu 1993 roku. Już w wieku pięciu lat pojawiła się przed kamerami. Zagrała epizodyczną rolę w amerykańskim serialu “Zdarzyło się jutro”. Aktorstwo ją wciągnęło. Do 2008 roku pojawiła się w kilku filmach (m.in. “Szkoła szpiegowania”, “Ultrapies”). Sławę przyniósł jej serial “Plotkara”, w którym wcielała się w rolę Jenny Humphrey. Momsen w serialu pracowała od 2007 do 2012 roku. Zrezygnowała z aktorstwa na rzecz muzyki. W jednym z wywiadów powiedziała mu­zy­ka jest moją najwięk­szą pasją i mam na­dzie­ję, że będę jej wier­na do końca życia. Swój zespół The Pretty Reckless (miał początkowo nazywać się The Reckless, ale zmienił się na The Pretty Reckless ponieważ uznano, że pierwsza nazwa jest za mało komercyjna) założyła w 2009 roku. Kontrowersje wokół zespołu towarzyszyły od samego początku jego istnienia. Ich powodem była Taylor, która niezwykle szybko dorosła i nie unikała skandali. Szeroko komentowano jej wyzywający image, nietypowe dla młodej osoby zachowanie, czy świecenie ciałem na koncertach i w teledyskach. Coś podobnego obserwować mogliśmy ostatnio u byłej gwiazdy Disney Channel – Miley Cyrus. Chociaż Momsen w niczym nie ustępowała starszej o rok koleżance, nie stała się, w przeciwieństwie do Miley, pośmiewiskiem mediów. Być może dlatego, że w przeszłości nie grała w takim serialu jak “Hannah Montana”, którego tytułowa postać stawiana była dziewczynkom na całym świecie za wzór. Prawdopodobnie wpływ na to miała również świetna muzyka tworzona przez The Pretty Reckless, która wygrywała uwagę fanów ze skandalami wywoływanymi przez Taylor.

LIGHT ME UP

Debiutancki krążek The Pretty Reckless, noszący tytuł “Light Me Up”, ukazał się 27. sierpnia 2010 roku. Wydany został nakładem wytwórni Interscope Records. Zanim jednak płyta ujrzała światło dzienne grupya wypuściła epkę “The Pretty Reckless EP”, na której znalazły się cztery kompozycje: “Make Me Wanna Die”, “My Medicine”, “Goin’ Down” oraz “Zombie”. Trzy pierwsze kawałki obecne są również na debiutanckim longplayu grupy. Krążek nagrywany był w latach 2009-2010. “Light Me Up” zdobyło dobre noty od krytyków. Album doszedł do 65. miejsca listy Billboard 200. Dużo lepiej poradził sobie na listach przebojów nastawionych głównie na jeden gatunek – wylądował na szczycie UK Rock Album Charts, był 10. na US Alternative Albums oraz 18. na US Top Rock Albums. Ciepło przyjęty został również w Szkocji (7. pozycja) i Irlandii (18.). Płytę promowały następujące single: “Make Me Wanna Die”, “Miss Nothing” oraz “Just Tonight”. Do tych piosenek zespół zrealizował teledyski. Klipy powstały również do “My Medicine” oraz “You”. W sierpniu 2010 roku The Pretty Reckless wyruszyli  w trasę Light Me Up Tour. Trwała ona do marca 2012 roku i obejmowała 112 koncertów. Grupa gościła ze swoimi utworami na najróżniejszych festiwalach m.in. Rock Werchter (Belgia), Rock am Ring (Niemcy) czy Lollapalooza (Ameryka Południowa). W tym samym roku zespół wyruszył w kolejną trasę The Medicine Tour – podczas której wykonywał nie tylko piosenki z płyty “Light Me Up”, ale wzbogacił setlistę o kompozycje z epki “Hit Me Like a Man EP”: “Hit Me Like A Man” i “Cold Blooded”. Mniej więcej w tym samym czasie The Pretty Reckless rozpoczęli pracę nad drugą studyjną płytą.

GOING TO HELL

Pod koniec 2012 roku w kinach pojawił się animowany film Tima Burtona zatytułowany “Frankenweenie”. Na soundtracku do tego obrazu znalazła się piosenka “Only You” w wykonaniu The Pretty Reckless. Niedługo potem usłyszeliśmy utwór “Kill Me”. nagranie to wykorzystane zostało w finałowym odcinku serialu “Plotkara”. Obie kompozycje zwiastować miały nowy krążek amerykańskiej formacji. Fani sądzili, że płyta ukaże się w 2013 roku. Tak faktycznie miało być. Co na temat odkładania premiery albumu mówi sama Taylor: Wydarzyło się wiele tragedii, podczas nagrywania tej płyty. Napisaliśmy piosenki i mieliśmy je gotowe do nagrania. Wszystko szło świetnie, kiedy nadszedł huragan Sandy i rozniósł nasze studio, przez co straciliśmy cały nasz sprzęt i nie mieliśmy dokąd pójść, a odbudowa studia zajęła trochę czasu. Na szczęście grupa uporała się z przeciwnościami losu. W wakacje posłuchać mogliśmy dwóch nowych nagrań The Pretty Reckless: “Burn” oraz “Follow Me Down”. Obie kompozycje znalazły się na “Going to Hell”. We wrześniu grupa wydała oficjalny singiel promujący album – tytułowy kawałek “Going to Hell”. W listopadzie swoją premierę miał zaś drugi singiel, “Heaven Knows”. Ujawniona została również ostateczna data premiery drugiej studyjnej płyty, okładka oraz tracklista. We wrześniu 2013 roku The Pretty Reckless wyruszyli w trasę Going to Hell Tour. Wykonywali na żywo piosenki z “Light Me Up” oraz dwóch epek, oraz kilka nowych kompozycji ze “Sweet Things” i “Going to Hell” na czele. Polscy fani, którzy nie mieli na razie okazji zobaczyć zespołu na żywo, koniecznie wybrać się muszę na tegoroczny Orange Warsaw Festival. The Pretty Reckless zagrają koncert 13. czerwca. Będzie moc? Chyba nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości.

Czekałam, czekałam i się doczekałam. Amerykański zespół The Pretty Reckless z dwudziestoletnią Taylor Momsen na czele należy do grona moich ulubionych grup. Od dawna marzyłam, że włączam wreszcie płytę “Going to Hell” i daję się porwać muzyce formacji. Ale chwila. Skąd wiedziałam, że krążek ten szybko zawładnie moim umysłem i trafi na niespisaną listę najlepszych płyt 2014 roku? Jasnowidzem nie jestem, nietrudno zgadnąć. Odpowiedź na pytanie, czemu The Pretty Reckless nigdy złej muzyki nam nie wcisną, poznacie z mojej recenzji.

Nad “Going to Hell” jakiś czas temu zebrały się czarne chmury. Studio, w którym grupa nagrywała nowe kawałki, zniszczone zostało przez huragan. A co za tym idzie, zespół utracił część nagrań. Zamiast rozpaczać, The Pretty Reckless wzięli się do roboty ze zdwojoną siłą, pokazując, że mają charakter i nic nie jest w stanie ich złamać.

Nie wyobrażam sobie innej wokalistki w zespole jak tylko Taylor Momsen. Ma dziewczyna głos! Potrafi świetnie nim operować. Mogę nawet powiedzieć, że osiągnęła w tym perfekcję, tę pewność, którą niektórzy zdobywają latami. Mimo młodego wieku jest bardzo świadoma swoich wokalnych atutów. Podoba mi się to, że nie śpiewa jednostajnie. Raz brzmi łagodnie, innym razem pokazuje, na co ją naprawdę stać i przyprawia mnie o ciarki. Czasem jest czuła, czasem ostra i seksowna. Zawsze jednak opanowana, choć na swój własny sposób. Cieszy mnie to, że Taylor wie, kim chce być i częściej ogląda się na takie wokalistki z krwi i kości jak Courtney Love czy Joan Jett niż na popowe, sezonowe gwiazdki.

Album “Going to Hell” jest następcą wydanego w 2010 roku krążka “Light Me Up”. Niegdyś ten przebojowy, dający kopa materiał potrafił powalić mnie na kolana. Debiut The Pretty Reckless to płyta dobra, ale dziś nieco śmiesznie wygląda przy najnowszych dokonaniach zespołu. Mogą uwierać infantylne teksty (nie zapominajmy jednak, że pisała je piętnastoletnia Momsen) czy mało oryginalne muzyczne rozwiązania. Lepiej dziś słucha mi się bezpiecznych, ale naprawdę ładnych piosenek z epki “Hit Me Like a Man”, ze spokojnym, emocjonalnym “Under the Water” i pełnym goryczy “Cold Blooded” na czele. Utwory te nie definiują płyty “Going to Hell”, ale jedynie pokazują nam, że The Pretty Reckless dojrzali. Ich muzyka stała się ostrzejsza, absolutnie bezkompromisowa i jeszcze bardziej przebojowa niż wcześniej. Z powodzeniem połączyli klasycznego rocka z hard rockiem otrzymując zestaw dwunastu świetnie skomponowanych i napisanych piosenek, które potrafią słuchacza poruszyć i oczarować.

Płyta rozpoczyna się naprawdę ciekawie. Dźwięki syren policyjnych i jęki kobiety wprowadzają nas do utworu “Follow Me Down”. Podoba mi się w nim to, że nie jest to monotonne nagranie. Warto zwrócić uwagę na łagodne wprowadzenie do refrenu (przez co on sam wydaje się być jeszcze mocniejszy) oraz całkiem słodki bridge, gdzie Taylor brzmi niesamowicie dziewczęco. W następnej kompozycji, “Going to Hell”, zespół jedzie po bandzie. Ani na chwilę nie zwalnia tempa i częstuje nas świetnymi gitarowymi partiami. Tekst tego utworu z pewnością doprowadziłby do zawału niejednego księdza a do Momsen zaczęłaby ustawiać się spora kolejka egzorcystów. Artystka śpiewa:

Gettin’ married to the devil, you can hear the wedding bells (PL: Biorę ślub z diabłem, możesz usłyszeć dzwony weselne).

Rozpoczynające się odgłosem szkolnego dzwonku i posiadające rytm przypominający o “We Will Rock You” Queen “Heaven Knows” to kompozycja, która natychmiast wpada w ucho. Może być koncertowym killerem, idealnym do odśpiewania razem z Taylor (chórki!).

The Pretty Reckless zabierają nas później do położonego na uboczu, tajemniczego domu i serwują gitarową balladę “House on a Hill”, która naprawdę chwyta za serce. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że jest to jedna z najlepszych kompozycji grupy. Z refleksyjnych klimatów wyrywa nas “Sweet Things”. Warto zauważyć, że w piosence oprócz śpiewającej Momsen pojawia się męski wokal. Należy on do gitarzysty zespołu, Bena Phillipsa. Usłyszeć go mogliśmy również w “Cold Blooded”. Ben ma tak przyjemną, nieirytującą barwę głosu, że życzyłabym sobie, by częściej udzielał się wokalnie. W tym pięciominutowym kawałku świetnie pokazane zostało to, o czym pisałam kilka akapitów wyżej – to, jak Taylor manipuluje swoim głosem. Raz prezentuje nam jego niskie rejestry, raz śpiewa bardzo dziewczęco. W międzyczasie jeszcze złowrogo szepce i krzyczy. Odpoczynek przynosi nam trwające niecałą minutę, przywodzące na myśl lata 60. “Dear Sister”.

Zaczynające się sunącą lekko gitarową melodią “Absolution” po jakimś czasie przyspiesza, nie dochodząc jednak do poziomu głośności “Going to Hell” czy “Follow Me Down”. Szybkością nie szokuje też proste, nieprzekombinowane “Blame Me” czy akustyczne “Burn”. Te trzy piosenki, chociaż są naprawdę udane i ich słuchanie sprawia przyjemność, blakną przy zadziornym “Why’d You Bring a Shotgun to the Party” czy prowokującym “Fucked Up World”. Na zakończenie przygody z “Going to Hell” The Pretty Reckless przygotowali zaskakujące “Waiting For a Friend”. To spokojna kompozycja oparta na dźwiękach gitary akustycznej i harmonijce. Przez swoje brzmienia zaczerpnięte z muzyki country zaczynam się zastanawiać, czy Taylor nie jest czasem zaginioną wnuczką Williego Nelsona czy Johnny’ego Casha.

Chociaż niegdyś bardzo podobał mi się debiut The Pretty Reckless “Light Me Up”, prezentuje się on niesamowicie dziecinnie przy najnowszym dziele grupy. Zespół dorósł i jest bardziej świadomy swojej muzyki niż kiedykolwiek wcześniej. Czy “Going to Hell” będzie najlepszą rockową płytą tego roku? To okaże się w grudniu, ale już teraz wiem, że krążek może sprawić, że o zespole zrobi się głośno na całym świecie. Zasługują na to. Chociaż tytuł drugiego krążka The Pretty Reckless przetłumaczyć możemy jako pójście do piekła, słuchając ich kompozycji znajdujemy się w muzycznym niebie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *